Siennicki dzień integracji

Niepełnosprawni oraz niedostosowani społecznie – choć może prawdziwiej byłoby użyć określenia wykluczeni– zazwyczaj nie mają zbyt wielu powodów do świętowania. Jednak w czwartek, 12 czerwca dzięki Stowarzyszeniu Sigma z Siennicy już po raz szósty mogli się spotkać na dniu integracji. Zjechali ze specjalnych szkół, domów dziecka i placówek opieki z Ignacowa, Kątów, Mieni, Starogrodu i Żakowa

Szczęśliwa magia

Siennicki dzień integracji / Szczęśliwa magia

Patrząc na nich z boku, ma się poczucie, że jest to grupa niezwykle zwarta, ale przy tym, a może przez to właśnie, hermetyczna, zamknięta w orbicie własnych problemów, zepchnięta na obrzeża życia, pozostawiona samej sobie. Kiedy rano gromadzili się na zbiórkę przed siennicką halą sportową, dominowały wśród nich minorowe nastroje i zniechęcenie codziennością. Wychowawcy, opiekunowie, wolontariusze i rodzice rozmawiali głównie o braku pieniędzy, przepychankach w urzędach i różnych małych troskach.
Wyjątkowe wrażenie robiły nasadzone na długie drągi tablice z nazwami ośrodków. Kiedy eskortowani przez miejscowych strażaków wyruszyli w „uroczystym pochodzie” do Zespołu Szkół im. K. i H. Gnoińskich,  wyglądały niemal jak transparenty, z których krzyczą żądania lepszego losu. Ale oni, choć ich kawalkada nasuwała takie skojarzenia, nie domagali się podwyżek. Jeśli już coś demonstrowali, to chyba tylko swoje prawo do bycia pod słońcem. Chcieli pokazać, że wbrew powszechnym mniemaniom ich życie składa się z czegoś więcej niż udręk.
Na szkolnym boisku przywitał ich starosta Antoni Tarczyński, wójt Grzegorz Zieliński i dyrektor PCPR Janusz Zdzieborski, który – jak podkreśliła wiceprezes Sigmy, Ewa Duszczyk – był twórcą dni integracji. Jego zachętom i wsparciu finansowemu należało również zawdzięczać, że spotkanie odbyło się i w tym roku.
Organizatorzy przygotowali urozmaicony program dnia. Na trawiastej części boiska na gości czekały konkurencje sportowe – skok w dal, rzut do kosza i tarczy, biegi i hula hop. W tym samym czasie pod sceną trwały zabawy muzyczne. Można też było skorzystać z darmowych poczęstunków lub wziąć udział w loterii fantowej. Znalazło się i coś dla chcących spróbować sił w malarstwie i... namalować swoje marzenia.
Niekwestionowaną bohaterką tego dnia była Ewelina Kaska. Kierowany przez nią zespół siennickich cheerlidearek dał wyśmienity pokaz tańca z pomponami, ale to ona przez cały niemal czas trwania imprezy zachęcała do zabaw ruchowych. Uchwyciła wspaniały kontakt z niepełnosprawnymi dziećmi – zresztą nie tylko z nimi, bo do skrzykiwanych przez nią kółek i wężyków przyłączali się również dorośli podopieczni domów pomocy.
Było też kilka niespodzianek. Pierwszą z nich stanowił niezaplanowany występ młodego włoskiego piosenkarza o tajemniczym, spolszczonym przez prowadzącego pseudonimie Waluś, który w swoim kraju brał udział w preselekcjach do tamtejszego odpowiednika „Idola”, zaś do Mińska Mazowieckiego przyjechał na zaproszenie jednego z klubów. Po obiedzie natomiast na scenie pojawił się prestigidator, maestro Marek. Magik zachwycił i rozbawił niemal do łez sztuczkami ze znikającym papierosem, apaszką i jajkiem, banknotami i sznurkiem, który mimo ucinania wciąż miał tę samą długość, a na magiczne zaklęcie stawał dęba. Waldka, jednego z zaproszonych przez siebie ochotników, maestro nauczył robić magiczne węzły, lecz nie chciał zdradzić zagadki znikających papierosów i mnożących się banknotów.
Na koniec w krainę łagodności zaprosił uczestników siedlecki zespół Iris. Po imprezie była jeszcze dyskoteka, ale właściwie cały ten dzień upłynął pod znakiem muzyki i tańców. Ruch bowiem stanowi dla tych ludzi najlepszy wyraz ekspresji, w nim najpełniej uzewnętrzniają swoje uczucia.
Kogoś, kto nie styka się z nimi na co dzień, może onieśmielać, a czasami wręcz dystansować ich nieskrępowana spontaniczność. Bycie wśród nich jest wszelako wzruszającą, a niekiedy wstrząsającą lekcją humanizmu. Najbardziej uderza właśnie ta ich radość, której z logicznego punktu widzenia nic nie powinno uzasadniać. Ale oni nigdy nawet nie otrą się o dramat poznania. Im do szczęścia wystarczą „Kaczuchy”.

Numer: 2008 25   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *