MUTW rozśpiewany

Nie ma nic tak ulotnego jak pamięć – a zwłaszcza pamięć o bohaterach naszych zbiorowych gustów. Wielka niesprawiedliwość tego mechanizmu polega na tym, że przepaść zapomnienia z równą żarłocznością wciąga głupiutkie plastikowe gwiazdki jednego sezonu jak estradowe tuzy niegdysiejszych gigantów, którzy wydawali się nieśmiertelni. Los ten nie ominął i Andrzeja Dąbrowskiego

Szepty przemijania

MUTW rozśpiewany / Szepty przemijania

Któż z młodych pamięta dziś takie kawałki, jak „Zielono mi” albo „Do zakochania jeden krok”? A przecież w 1970 roku „Zielono mi” była radiową piosenką miesiąca, niedługo potem zaś szturmem podbiła Opole. Z kolei dwa lata później „Do zakochania” królowała w Sopocie. Gdzie się to wszystko podziało? Z dawnych wzruszeń pozostały już tylko szepty. Taki właśnie szeptany, smoothjazzowy klimat ma najnowsza płyta Dąbrowskiego, której fragmenty zaprezentował słuchaczom MUTW. Oni pamiętają. Dla nich tamten świat wciąż żyje.
Nie myślał o sobie jak o gwieździe. Pod koniec lat 60. chałturzył w szwedzkich knajpach, grzmocąc w perkusję obok Michała Urbaniaka. Nazywali te wyjazdy za chlebem szumnie i na wyrost „artystycznymi tournee”. Owszem, zdarzało mu się śpiewać, ale tylko po angielsku. W odróżnieniu od polskiego to język wprost idealny do śpiewania. Tak uważał aż do pamiętnego telefonu od nieżyjącego już Andrzeja Jaroszewskiego z radiowej Jedynki. No i się zaczęło. Wyjazdy na występy do NRD i ZSRR, festiwale, przyjaźń z Anną German i Marylą Rodowicz, śpiewanie „Do zakochania” w trzech językach, trzymanie się za ręce z Mirej Mathieu i wciąż nowe propozycje nagrań.
Z czasem wszystko się zmieniło – nastąpiła zmiana wart, w jury programów rozrywkowych nie zasiadają już ludzie pokroju prof. Bardiniego, lecz Doda-Elektroda i Michał Wiśniewski albo Kuba Wojewódzki. Minęły czasy, gdy z Opola przychodziły eleganckie zaproszenia, a studia nagraniowe stały do ciebie w kolejce. Dziś, żeby nagrać coś z duszą, trzeba jeszcze samemu dopłacić.
- Teraz - mówił z goryczą pan Andrzej - taka piosenka, melodyjna i z pięknym tekstem, jakie ja wykonywałem, nie miałaby szans się przebić. Dzisiaj stacje radiowe już z góry nawet bez słuchania wiedzą, co będzie hitem, a co przejdzie bez echa.
Swoją ostatnią płytę – w opinii zarówno własnej, jak i znawców najlepszą w całym dorobku – nagrał w prywatnej wytwórni. Czy coś na niej zarobił? Nie, ale przynajmniej zwrócili mu koszty paliwa, wiec wyszedł na zero. Procent od sprzedanych egzemplarzy zaczyna się od dziesięciu tysięcy, tak jest skonstruowana umowa, ale jego krążek raczej nie dobije do tego pułapu. Na razie sprzedało się trzy tysiące – bez reklamy, bo na tę nie było funduszy. Album „Szeptem” to w zasadzie widmo. Nie można go nigdzie dostać. W Empikach pod literą „D” obok Królowej Dody znajdziemy takie kuriozalne dziwadełka, jak choćby zespół „De Dupa”, ale Dąbrowski? Nie, ewentualnie mogą sprowadzić na zamówienie jedną, dwie sztuki. Więcej się nie opłaca, nie zejdą. A szkoda, bo MUTWowicze ostrzyli sobie zęby. - Ale jakoś trzeba sobie radzić – kwituje 70-letni dziś idol – mam emeryturę w wysokości 1300 zł, więc stać mnie, żeby nie musieć jeździć na „plenerki” do jakiegoś tam Pucka.
Zresztą muzyka to nie wszystko. Andrzej Dąbrowski od 50 lat zajmuje się fotografią (miał nawet kilka indywidualnych wystaw) oraz - co dla wielu jego wielbicieli może być zaskoczeniem - uwielbia wyścigi samochodowe. W domu ma 64 puchary, a jakby tego było mało przez ostatnie lata estradowej posuchy zarabiał na życie jako dziennikarz motoryzacyjny.
Aż przykro patrzeć, gdy ludzie, którzy powinni przecież trwać jak kamienie, przegrywają z cukierkową i głupkowatą Dodolandią. Ale przecież to my sami ją stworzyliśmy – nasze bezguście i bylejakość przywołały ją jak złe zaklęcia. Ktoś powie, że to wina speców od marketingu. Jasne, ale guzik by wskórali, gdybyśmy im na to nie pozwolili. Można się jedynie pocieszyć, że wszystko kiedyś mija. Chociaż nie, bo dobre rzeczy zostają.
A swoją drogą, czy wyobrażacie sobie Dodę i spółkę na wykładzie UTW? Ciekawe, czy publiczność też by im bisowała...

Numer: 2008 23   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *