Drodzy Czytelnicy

Przez 18 lat przyzwyczailiśmy się do habitów w szkołach, ale nadal dyskutujemy, czy nauka religii to taki sam przedmiot jak matematyka, język polski czy chociażby historia lub wiedza o społeczeństwie. Przez 18 lat przyzwyczailiśmy się do władzy samorządowej, ale w dalszym ciągu tęsknimy za dawnymi układami, kiedy to jeden telefon sekretarza komitetu załatwił wszystko bez zbędnych procedur. A może do końca nie wiemy, czego chcemy i potrzebny nam bicz hamujący pęd do nieodpowiedzialnej wolności

Bicze wolności

Drodzy Czytelnicy / Bicze wolności

Wybierając na Dzień Dziecka temat katechetów, czyli nauczycieli religii nie przypuszczaliśmy, że nasz prezent ubiegną sami nauczyciele zrzeszeni w ZNP. Tam, gdzie oni dominują, ubiegły wtorek minął uczniom na błogim lenistwie. Nie wszystkim, bo w Mińsku Mazowieckim kilka szkół (ZS-1, SP-2) nie poddało się psychozie edukacyjnych malkontentów.
Ze strajku publicznych ciał pedagogicznych śmieją się sprywatyzowani edukatorzy. U nich nie obowiązuje ani karta nauczyciela, ani awanse zawodowe, ani też siatka płac. Nie liczy się nic oprócz dobra uczniów i rodziców, którzy fundują im naukę. Liczą się więc efekty nauki, a te muszą być poprzedzone intensywną i efektywną pracą, za którą każdy nauczyciel otrzymuje rzetelną pensję. Gdyby tak nie było, czym prędzej uciekłby do szkoły publicznej. Jest odwrotnie, ale na masową migrację brakuje jeszcze szkół prywatnych. Gdy w końcu rządzący dojrzeją do komercjalizacji oświaty, wszystko się zmieni, a ze strajków będą się śmiali sami nauczyciele, którzy dziś narzekają na niskie zarobki.
Tak naprawdę nie wiadomo, skąd ten niedosyt się bierze, skoro według badań OPOP-u zadowolenie z pracy w edukacji przewyższa średnią krajową aż o 4 punkty, a do najbardziej zadowolonych biurokratów brakuje nauczycielom tylko 6 punktów (odpowiednio 43; 47; 53), co pokazujemy na wykresie. Już w dużo gorszej sytuacji jest ochrona zdrowia i handel, nie mówiąc o sferze produkcyjnej, rolnictwie, łowiectwie i leśnictwie.
Swoją drogą ciekawe, co na temat satysfakcji z własnej pracy mogą powiedzieć prywatni przedsiębiorcy, bo przecież nie zawsze zadowolenie idzie w parze z zarobkami. Może ta reguła dotyczy także nauczycieli, oczywiście z wyjątkiem katechetów. Oni przecież nie poświęcają swego trudu dla mamony, choć – jak twierdzą niektórzy – lepszym miejscem do nauki religii byłaby sala katechetyczna w kościele. Tam bliżej Boga i łatwiej o skupienie. A skoro naukę wiary przeniesiono do szkół, to oceny z religii powinny wpływać na uczniowską średnią.
Pamiętam wszystkich swoich katechetów – od zasypiającego w fotelu proboszcza po ekscentrycznego, długowłosego kleryka, który chciał nam zaimponować tuż przed maturą. Ale między nimi był zwyczajny ksiądz, który w początku każdej lekcji religii w prywatnym pokoju powtarzał: - Nie musicie mi wierzyć, ale posłuchajcie.
A potem tak opowiadał, że nie chciało się wracać do internatu, a od razu do seminarium. Kilku poszło, czym wzbudzili gniew szkolnych władz. A teraz jeden z nich przypala dzieciom palce, by poczuły, jak gorąco jest w piekle. Nie będę mu liczył dzieci, bo to sprawa jego sumienia, ale niech nie krzywdzi innych. I nie chodzi tu o oparzony palec, a metody. On wyraźnie nie słuchał naszego katechety, a od razu uwierzył... w siebie.

Numer: 2008 22   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *