Mińskie Boże Ciało

Elementem nieodzownie kojarzonym z uroczystością Bożego Ciała zawsze był deszcz. Wyjątkowe lata, gdy dzień ów pobłogosławiło słońce, jedynie potwierdzały tę regułę. W tym roku, choć nad Mińskiem zawisł ciężki welon chmur, Bóg okazał nam – jak zauważył proboszcz Walicki – swoją łaskawość. Nie padało

Cud nasz powszedni

Mińskie Boże Ciało / Cud nasz powszedni

Tradycyjna, licząca co najmniej kilkuset uczestników procesja wyruszyła z kościoła NNMP o wpół do dwunastej. Przeszli przez Warszawską, Mireckiego i Piłsudskiego, by na koniec dotrzeć do ostatniego z czterech ołtarzy umieszczonego na placu Kilińskiego, gdzie została odprawiona kończąca uroczystości msza. W tym roku odświętne dekoracyjne ołtarze przygotowali m. in. mieszkańcy Targówki, Siennickiej za torami, strażacy oraz s. Dominikanki.
Celebrujący mszę proboszcz Walicki zwrócił uwagę zgromadzonych wiernych na – jak się wyraził – powszedniość cudu przemiany eucharystycznego chleba w jak najprawdziwsze Ciało Chrystusa. Przypomniał o kilku znanych przypadkach, takich jak choćby ten najsłynniejszy z Lanciano z VIII wieku, kiedy naoczni świadkowie – głównie księża wątpiący w prawdziwość Przeistoczenia – doświadczyli go namacalnie. Dowody, czyli kawałki tkanki sercowej i krople zaschniętej krwi, która wypłynęła z przełamywanej hostii, są nadal mimo upływu wielu wieków, w doskonałym stanie i „do wglądu” zarówno dla naukowców, jak i dla wszystkich innych pragnących odnowić wiarę.
Podsumowując ten wątek stwierdził, że my, chrześcijanie, mamy niewątpliwy przywilej uczestniczenia w jednym z największych i najbardziej niepojętych cudów świata. Proboszcz zwrócił uwagę, że niekiedy banalizujemy mszę, jak poszukujemy wymówek, byle tylko w niedzielę nie pójść do kościoła. Podał przykład z listu, jaki pewien młody człowiek napisał niegdyś do Karla Rahnera, jednego z najwybitniejszych XX wiecznych teologów. Młodzieniec ów skarżył się wielkiemu myślicielowi, iż nie uczestniczy we mszy, bo nie znajduje w niej nic, co by do niego przemawiało, zaś sam rytuał wydaje mu się nudny i powtarzalny. Taki właśnie brak mistycznej wrażliwości zastąpionej przez płytkie prześlizgiwanie się po powierzchni ks. Walicki wskazał jako główną bolączkę współczesnych chrześcijan.
Słowa ks. Walickiego mają, jak się wydaje, uderzające przełożenie na samą procesję. Zawsze były to, nadal są i przypuszczalnie jeszcze długo będą obchody ubrane w niezwykle piękną, widowiskową formę, ale z treścią bywa już różnie. Niech zatem nie zwiodą nas pełne kościoły i dziewczynki w białych komunijnych sukienkach sypiące kwiatami. Prawdziwym sprawdzianem wiary nie jest wszak to, co dzieje się w pobliżu baldachimu, ale to, co można usłyszeć i zobaczyć na tyłach – na przykład mężczyzna, który do procesji dołączył wprost z otwartego na oścież sklepu albo dwaj zakapturzeni gimnazjaliści wymieniający fachowe spostrzeżenia na temat najnowszych strzelanek.
Oby eucharystyczny cud Przeistoczenia, który w sposób szczególny czciliśmy w ten czwartek nie stawał się coraz bardziej powszedni, lecz powszechny. Bo jeśli nie mamy otwartej duszy, to nawet pięć relikwii z Lanciano czy opłatek broczący krwią na naszych oczach nie sprawi, że przejdziemy suchą stopą po wzburzonych wodach życia.

Numer: 2008 22   Autor: (mk)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *