Miński Dzień Matki

Kiedy nie mamy jeszcze dzieci, czujemy się wprawdzie wolni, ale podświadomie wiemy, że czegoś nam brakuje. Gdy z kolei dziecko już przyjdzie na świat, musimy borykać się z wieloma trudnościami, ale zdarzają się też chwile szczęścia, jasności i pełni. Do takich z pewnością należeć będzie dzisiejszy wieczór

Pałacowe kołysanki

Miński Dzień Matki / Pałacowe kołysanki

Takimi słowami dyrektor Kalińska powitała mamy zgromadzone na wieczornym koncercie „Śpij kochanie” zorganizowanym z okazji ich święta. Wykonawcami była jedenastoosobowa grupa dzieci z prowadzonej przez Pawła Hruszwickiego autorskiej klasy kameralistyki wokalnej w mińskiej MSzA. Koncert ten, jak przypomniała prowadząca Monika Pszkit, został wykonany już po raz trzeci. Jego prapremiera odbyła się w grudniu w siedzibie MSzA, zaś drugi raz mogliśmy usłyszeć go w marcu w Domu Kultury w Kałuszynie.
Na gości zamiast krzeseł ustawionych w tradycyjne szeregi tym razem czekały stoliki, a na nich zapalone świece i słodki poczęstunek stanowiący doskonałe uzupełnienie do muzycznych doznań. Repertuar był niezwykle różnorodny, lecz jego wspólny mianownik i przewodni motyw stanowiła kołysanka, która – jak w książce „Luli luli” pisze Jolanta Kowalczykówna – jest formą przekazu tak starą, jak stary jest świat i tak prostą, że niemal prymitywną. Dlatego zapewne „przetrwała wieki, nieustannie fascynując zaklętą w niej siłą żarzącego się uczucia”. Ale co najważniejsze kołysanka to pierwsza poezja, z jaką styka się człowiek oraz – przede wszystkim – śpiew matki utulającej swoje dziecko do snu.
Jednak tego poniedziałkowego wieczoru było na odwrót – to dzieci kołysały swoje mamy. Pomagała im w tym, akompaniując na pianinie, Anna Kornacka. Pierwszą część programu wypełniły znane co najmniej kilku pokoleniom poduszkowe szlagiery – „Ach, śpij kochanie” Henryka Warsa, „Iskiereczka” czy „Dobranoc” Marii Konopnickiej, do której muzykę skomponował Zygmunt Noskowski. Następnie młodzi wokaliści zaprezentowali tradycyjne kołysanki ludowe z różnych regionów Polski – z Zamojszczyzny „Kołysz się kolebeczko lipowa”, z Bielsko-Podlaskiego „Lulaj mój ty gołąbeczku”, a z Szamotuł „Lulu siedzi sowa na ulu”.
Prowadzona przez Pawła Hruszwickiego klasa ma szerokie horyzonty. Nie mogło zatem zabraknąć wyrafinowanych, wielogłosowych brzmień zadających kłam twierdzeniu o prymitywności poduszkowych przyśpiewek oraz utworów obcojęzycznych – niemieckich i angielskich, w tym skłaniającej do pstrykania palcami rhythm and bluesowej „Goodnight Sweetheart, goodnight” wylansowanej w 1954 roku przez amerykański zespół The Spaniels, który nawiasem mówiąc właśnie dzięki niej wszedł do historii muzyki XX wieku. A na koniec jako bis utalentowani podopieczni Hruszwickiego ponownie zaśpiewali „Ach, śpij kochanie”.
Oszczędna, acz finezyjna instrumentacja i niebieski półmrok przetykany ciepłym blaskiem świec sprawiły, że wieczór ten miał atmosferę jak najbardziej bliską snu, ale bynajmniej nie usypiającą. Noc, która po nim nastąpiła, powinny wypełniać tęczowe marzenia.

Numer: 2008 22   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *