Kto zabił mińszczanina Mirosława Raźniaka? Komornik, wojskowi? Nie, oni go tylko kazali wywlec konającego z domu. Spieszyli się. Chcieli zdążyć go ukarać za to, że nie płacił czynszu. Mieli rację, czasu było niewiele - z mieszkania przy ulicy Błonie w Mińsku Mazowieckim pojechał prosto do szpitala, a jego meble i cały dobytek rzucono do klitki, gdzie z powodu małej powierzchni piętrzyły się aż po sufit. Nazywają to mieszkaniem socjalnym. Nie wiemy, co wtedy myślał, bo z powodu raka tchawicy i krtani już nie mógł mówić. Porozumiewał się z pielęgnującym go bratem pisząc. I już się nie dowiemy. Raźniak następnego dnia po eksmisji zmarł
Gorsi od śmierci
Kiedy go wynoszono z mieszkania przypiętego pasami do fotela, bo ciało jego było bezwładne i ciągle spadał, ważył 38 kilogramów. Widać było, że przegrał walkę z rakiem. Lekarka pogotowia prosiła, żeby go nie eksmitować, bo ten człowiek umiera. Komornik, który niejedno widział i niejedno błaganie i złorzeczenie słyszał, zawahał się. Zadzwonił do Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. Może jednak dać spokój? - Nie - odpowiedział urzędnik WAM - wykonać eksmisję!
Mało brakowało, a umknąłby egzekucji komorniczej, umierając we własnym łóżku. A jeżeli jednak tam, w środku tego wątłego ciała, które przywiązano pasami do fotela, tliła się świadomość? Przed Wojskową Agencją Mieszkaniową zapłonęły znicze postawione przez mińszczan, krzyczały zapłakane kobiety, mężczyźni zaciskali pięści. - Taki znicz może się do końca wypalić jak to bywa we Wszystkich Świętych, gdy stawiamy je na grobach. Kiedy już jednak płomień ledwie pełga, ktoś może wpaść na pomysł, żeby go zdmuchnąć, bo przecież i tak wkrótce zgaśnie – twierdzą solidarni z piętnowaniem mieszkaniowej przemocy.
- Panowie z Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, panie komorniku, jesteście gorsi od śmierci – krzyczał na schodach agencji Piotr Ikonowicz. - Teraz jest już tylko smutek, bo umarł człowiek, a wraz z jego śmiercią umarł szacunek dla ludzkiego życia w najbardziej katolickim kraju Europy. Jego bezdomny brat go pochowa, a my, idąc w kondukcie żałobnym, opłakiwać będziemy Raźniaka i ludzkie sumienie, które przy okazji też umarło.
Okazuje się, że gdyby Raźniak mieszkał w lokalu komunalnym, spółdzielczym albo prywatnym, chroniłaby go ustawa o ochronie praw lokatorów. Tylko w mieszkaniach należących do WAM lokatorzy są pozbawieni swych praw. Agencja postarała się, by już każdy zrozumiał, że jest to sprzeczna z konstytucją dyskryminacja. Nie może być lepszych i gorszych lokatorów. W Mińsku Mazowieckim zderzyło się prawo z moralnością, dając tragiczny efekt – śmierć. Wszystko stało się w ubiegłym tygodniu, ale czy sytuacja się nie powtórzy - i to nie tylko w zasobach mieszkaniowych wojska?
Numer: 2008 18 Autor: (jzp)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ