Mińskie epitafia

- Gdy słyszę twój śpiew, gdy rozlega się echem wśród drzew, to jak gdyby na świat promień słoneczny padł i rozproszył cierpienia - tak zapewnia sentymentalna piosenka. To prawda, ale cierpienia może rozproszyć także pełen dobroci i życzliwości uśmiech drugiego człowieka. Takim uśmiechem i urodą obdarzyła natura Stanisławę Ługowską-Ślusarczyk z mińskiego rodu Młoduchowskich. Odeszła od nas 11 kwietnia, ale dzięki swojej pracy i charakterowi nie całkiem, nie do końca...

Będzie wśród nas

Mińskie epitafia / Będzie wśród nas

Stanisława Irena Młoduchowska przyszła na świat 16 stycznia 1922 r. w Mińsku. Chodziła do Szkoły Powszechnej im. Dąbrówki (1937 r.) potem - w ramach tajnego nauczania - do gimnazjum i liceum ogólnokształcącego, uzyskując w 1943 r. świadectwo jego ukończenia.
Od 1944 roku aktywnie włączyła się do zorganizowania w Mińsku Gimnazjum Mechanicznego, którego tradycję kontynuuje ZSZ-2, obchodząca w bieżącym roku 60-lecie istnienia.
Była świadkiem i uczestnikiem wielu trudnych i niebezpiecznych działań związanych z organizacją i funkcjonowaniem wymienionej szkoły, kształcącej wyłącznie chłopców, w dramatycznych latach 40.-50. XX wieku. W administracji tej placówki pracowała 13 lat. W 1957 roku przeniosła się do Budowlanki, a w 1979 r. rozpoczęła pracę w Centrum Kształcenia Ustawicznego. Również zawodowo związała się z oświatą dorosłych.
Swoją pracę łączyła od zawsze z aktywną działalnością w Związku Nauczycielstwa Polskiego. Legitymowała się ponad 60-letnią przynależnością związkową. W latach 1983-98 była oddelegowana do prowadzenia biura w Zarządzie Oddziału ZNP w Mińsku, gdzie pełniła funkcję sekretarki i księgowej, a ponadto dbała o sprawną organizację pracy sekcji emerytów i rencistów.
Przez wiele dziesiątków lat dała się poznać jako doskonały organizator życia związkowego na terenie placówek, w których była zatrudniona oraz w miejscowym oddziale ZNP. Dbała o integrację środowiska związkowego, pełniąc funkcję członka Kapituły ds. tytułów honorowych i zasłużonych obywateli Mińska Mazowieckiego.
Zawsze roztaczała wokół siebie serdeczną atmosferę, aktywnie uczestnicząc w organizacji spotkań, wycieczek, wyjazdów do teatru, pomocy niepełnosprawnym członkom, niestrudzenie odwiedzała chorych członków związku, niosąc im pomoc finansową i życzliwe słowo oraz okolicznościowe upominki. Udostępniała prywatne materiały dokumentalne związane z Tajną Organizacją Nauczycielską i historią ZNP. Jako absolwentka liceum TON aktywnie uczestniczyła w uroczystościach poświęconych pamięci nauczycieli i uczniów tajnego nauczania. Za swoją pełną zaangażowania i życzliwości dla ludzi pracę i otwartość na potrzeby ludzi, otrzymała wiele nagród, podziękowań i dyplomów zarówno od dyrekcji szkół, jak i władz związkowych, a odznaczono panią Stanisławę Złotym Krzyżem Zasługi i Złotą Odznaką ZNP.
Poczucie obowiązku i wewnętrznej dyscypliny wyniosła z rodzinnego domu. Jako kierowniczka sekretariatów szkół cieszyła się wielkim uznaniem przełożonych, współpracowników i uczniów, którym dodawała sił dobrą radą i upomnieniami, żeby się nie załamywali i wytrwali. Jako sekretarka ZNP organizowała dochodowe bale sylwestrowe, z których znaczące dochody stanowiły budżet ogniska.
Po przejściu na emeryturę pani Stanisława pokazała się jako świetna organizatorka różnych imprez, wyjazdów do teatru, wycieczek, spotkań koleżeńskich itp. Swoją łagodnością i dobrocią umiała przełamać każdą barierę, nawet najcięższą. Odwiedzała chorych nauczycieli, którym wiek i słaba kondycja nie pozwalały na przychodzenie do klubu. - Któż zbadał puszcz litewskich przestrzenne krainy? - pyta Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”, a my zapytajmy - kto zliczy pisma urzędowe, które przeszły przez pracowite ręce Stanisławy Ślusarczyk, kto policzy ludzi, którym pomogła? Przychodzili do niej z różnymi bolączkami, zwierzali się ze swoich osobistych spraw, intymnych także. Każdego cierpliwie wysłuchała, a jeżeli tylko była w stanie – pomagała i doradzała. Dla każdego miała wdzięczny, pogodny uśmiech pełen dobroci. Nigdy nie okazywała zniecierpliwienia czy zmęczenia, a przecież domowych obowiązków było niemało. Swoje dwie córki wychowała, wykształciła i zapewniła im dobrą pozycję życiową. Była też dobrą żoną.
Po przepracowaniu 54 lat zachowała nadal swoją zwiewność i lekkość i świeży, pełen osobliwego wdzięku uśmiech wiecznej młodości. Aż do 11 kwietnia 2008 roku, gdy właśnie rozpoczęła 86. wiosnę swego życia.
Nic się nie stało, bo nawet wtedy, gdy już obeschną łzy, będzie wśród nas. Nie tylko u córek, zięciów i rodziny, nie tylko na starych fotografiach...

Numer: 2008 17   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *