Sokół tygodnia

Każda gmina czy miasto bierze określony procent z utargu sprzedawców alkoholu, musi też sporządzać bilans, jaka jest wartość sprzedanego alkoholu. My pokusiliśmy się jeszcze o przeliczenie trunków na statystycznego mieszkańca i dorosłego. Jak się okazuje, rozpiętość jest spora. Spora jest też przewaga odpowiedzi czytelników „nie są potrzebne” na pytanie o przydatność koncesji. Może i nie są, ale płacić trzeba...

Pijany powiat

Nie-trzeźwi
W powiecie mińskim mamy przeszło 1 926 tys. zł wpływów z koncesji, a wartość sprzedanego alkoholu wyniosła w ub. roku ponad 75 mln zł. Jak się okazuje statystyczny mieszkaniec przepił 426 zł, dorosły – 542 zł. Najmniej – w mińskiej gminie (a wcale nie ma tak mało punktów alkoholowych), bo ta zaopatruje się w mieście. Im od Mińska Mazowieckiego dalej, tym wartość wzrasta.
Najtrzeźwiej wypada po mińskiej gminie Dębe Wielkie, gdzie mała jest też liczba punktów z trunkami. Najmniej wódki kupimy w Latowiczu (9 punktów), wina i piwa w Kałuszynie (odpowiednio 2 i 15 punktów). Obfity w procenty jest sam Mińsk, gdzie mamy 92 sklepy z wódką, 88 z winem i 136 z piwem.

Duża fluktuacja
Na terenie Mińska Mazowieckiego występuje dynamiczna zmienność miejsc, w których można kupić alkohol. Niemal w każdym tygodniu jedne punkty otrzymują koncesję na sprzedaż, podczas gdy innym jest ona odbierana. Przyczyny takiego stanu rzeczy są wielorakie i wiążą się zarówno ze spadającym w jednym obszarze, a wzrastającym w innym popytem, jak i z rozlicznymi zaniedbaniami samych sprzedawców. Największym problemem nadal jest chroniczne nierespektowanie przepisu o niesprzedawaniu alkoholu nieletnim. Sprzedawcy ich nie legitymują, a na – niestety sporadyczne – uwagi ze strony innych klientów, by to zrobili, reagują złością.
- To przecież i tak nic nie zmieni – mówią – jak nie kupią u mnie, to pójdą gdzie indziej, a pić i tak będą.
Inną przyczyną wahnięć jest niezgoda wspólnot mieszkaniowych, by w pobliżu ich osiedla otworzyć na przykład bar lub dyskotekę. Chociaż właściwie „niezgoda” w wielu wypadkach to określenie nazbyt szumne, bowiem często okoniem staje tylko mała grupka lokatorów lub wręcz jeden z nich. Taki przypadek miał ostatnio miejsce przy Starym Rynku.

Niepokojąca statystyka
W gminie Mrozy wydatki ludności na zakup alkoholu, podobnie jak w innych gminach, rosną. W ubiegłym roku obroty z tytułu sprzedaży alkoholu w sklepach i barach wyniosły 3 746 087 zł, czyli na dorosłego mieszkańca gminy przypadło 553 zł, a na statystycznego 434 zł. Jak cofniemy się do roku 2004, to obroty te wynosiły 2 984 512 zł, z czego na piwo przypadało 1 174 877 zł, na wino – 404 736 zł i na wódkę – 1 404 898 zł. Wtedy na 1 mieszkańca gminy przypadało odpowiednio 343 zł, a na dorosłego - 431 zł. W porównaniu z budżetem gminy obroty z tytułu sprzedaży alkoholu wynoszą około 20% w skali przychodów.

Krzywa rośnie
Konia z rzędem temu, kto udowodni mi, że zwiększenie liczby sprzedaży punktów alkoholowych nie ma wpływu na ilość zakupionego alkoholu. Według mnie zwiększa się choćby z racji ułatwianego zakupu. Posłużę się gminą Cegłów, gdzie radni gminy nie żałują handlowcom obrotu alkoholem, zezwalając na nowe punkty sprzedaży. Obecnie ilość punktów limitowanych, czyli o zawartości alkoholu powyżej 4,5% wynosi 25, a w roku ubiegłym 20. Kiedy na sesji lutowej zwiększano ilość punktów sprzedaży, tylko 2 radnych opowiedziało się przeciw takiej decyzji. A pije się tęgo. Gminę Cegłów zamieszkuje około 6 300 osób, z czego około 5100 to dorośli. W roku 2006 przepito blisko 2 700 000 zł, a już w 2007 roku – 3 089 647 zł, z czego na piwo przypadło 1 449 272 zł, na wino – 283 080 zł i na wódkę – 1 357 295 zł. Statystycznie dorosły mieszkaniec gminy przepił w roku 2006 około 530 zł, a w 2007 roku – 604 zł. Szacuje się, że około 8% mieszkańców gminy stanowią ludzie uzależnieni od alkoholu, przepijający rocznie kilkakrotny wskaźnik statystyczny. Trzeba pamiętać, że do tego dochodzą jeszcze wyroby domowe z tej branży, jak wino i nielegalnie pędzony ,,samogon”. GKRPA, której przewodniczy Jadwiga Kaczorek, emerytowana nauczycielka, ma nad czym pracować. Komisja działa jak gdyby dwukierunkowo - promuje działania mające na celu zmniejszenie patologii wynikającej z nadużywania alkoholu oraz organizuje edukację dzieci i młodzieży w zakresie przeciwdziałania alkoholizmowi i narkomanii. Środki finansowe pozyskuje komisja z opłat pobieranych przez gminę za wydawane zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych. W roku ubiegłym była to kwota około 71 000 zł. Komisja wspierała finansowo wypoczynek letni i zimowy dzieci i młodzieży z rodzin ubogich, tworzącą się grupę AA, imprezy szkolne o zdrowiu oraz działalność sportową w szkołach. Członkowie GKRPA wspólnie z przedstawicielami GOPS brali udział w spotkaniach w rodzinach patologicznych. W każdy wtorek członkowie komisji pełnią dyżury od godz. 12.30 do 14. 30.

Agresja pijących
O tym, że osoby będące pod wpływem alkoholu są poważnym źródłem zagrożenia bezpieczeństwa publicznego i rodziny, nie trzeba mówić, bo wszyscy spotykamy się z tym na co dzień. Wiele osób pada ofiarą agresji słownej i fizycznej ze strony pijaków. Kiedy powracałem w ubiegłym roku z sesji rady gminy w Latowiczu, jeden ze znanych mi pijaków latowickich zaatakował mnie słownie na przystanku autobusowym, że piszę w gazecie na temat pijaństwa, a pomijam sprawy chodników i ulic. Przy tym wyklinał również przewodniczącą gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych Janinę Brodę. Byłem w opresji i tylko z żalu nad nim nie wezwałem „komórką” policji. Na szczęście nadjechał autobus i rozwiązał problem, choć i autobusowi dostały się chyba ze dwie pięści. Każde nadużywanie alkoholu kończy się tragedią. I mój bohater, pomimo dobrego zawodu hydraulika, odpoczywa już po wszystkie czasy.
Problem alkoholizmu w gminie Latowicz, podobnie jak w skali kraju, jest chorobą społeczną. We wsiach gminy dostrzega się starokawalerstwo połączone z alkoholizmem i nieróbstwem. Aby procesy alkoholizmu minimalizować na terenie gminy, istnieje po to właśnie GKRPA, która pracuje w niewdzięcznych warunkach ze strony pijących. Jednak po danych statystycznych wynika, że działa z pozytywnym skutkiem.

Wspomagają
W stanisławowskim urzędzie gminy, w pokoju nr 7 oraz GOPSie znajduje się Gminny Punkt Konsultacyjny dla Osób z Problemami Psychofizycznymi. Porad osobom uzależnionym i współuzależnionym od alkoholu udzielają „trzeźwy alkoholik” (poniedziałki, 17-19) oraz psycholog kliniczny w zakresie problemów psychospołecznych: zdrowotnych, społecznych i innych (wtorki, 14.30-16.30).
W uchwale rady gminy z 27 grudnia 2007 roku przedstawiono harmonogram wydatków na rok bieżący. Sfinansowanie ww. Punktu Konsultacyjnego i pomocy ofiarom w rodzinie to 18 600 zł, działania pozwalające orzec o konieczności poddania się leczeniu osoby uzależnionej pochłoną 3 tysiące, tyle samo dofinansowanie szkolnych programów profilaktycznych. Wspieranie prowadzenia zajęć sportowo-rekreacyjnych poza lekcjami, które promują zdrowy styl życia, bez używek, to 30 tys. zł, 12 tysięcy pójdzie na dofinansowanie letnich wyjazdów profilaktycznych dzieci i młodzieży, a połowa tej kwoty na wspomaganie działalności instytucji, stowarzyszeń i osób fizycznych przeciwdziałających zażywaniu używek.

Piją młodzi
Rada Miejska Halinowa już w grudniu 2007 roku przyjęła gminny program rozwiązywania problemów alkoholowych na 2008 rok. Potrzeba ograniczenia problemów alkoholowych w gminie wynika z diagnozy, że 79% mieszkańców oczekuje od władz gminy radykalnych przeciwdziałań. Dostrzega się ogólną zmianę dynamiki spożycia mocnego alkoholu na rzecz piwa. Niemniej w gminie Halinów w zakupach piwa i alkoholu mocnego w roku 2007 utrzymywała się prawie równowaga - piwo 2 043 639 zł, wódka - 2 131 094 zł, a łączne obroty ze sprzedaży alkoholu w halinowskich sklepach wyniosły 5 186 182 zł. Piją dorośli, ale pije i młodzież. Okazuje się, że według diagnozy co siódmy szóstoklasista spożywał alkohol w miesiącu poprzedzającym badanie. Młodzież, a nawet dzieci nie mają wielkich trudności w zakupie alkoholu - 13% uczniów klasy VI i 67% klasy III gimnazjalnej potwierdziło, że samodzielnie kupowało alkohol w sklepie.

Rynkowy alkohol
Pojawiając się na mińskim targowisku, chciałem sprawdzić czy można tu dostać alkohol. Oczywiście bez koncesji i za wielokrotnie niższą ceną niż w hurtowniach. Początek był nieco przygnębiający, ponieważ na pytania o pewne usługi wszyscy handlarze nabierali wody w usta. Zaskoczenie było wielkie, a pokazywane przez kupców inscenizacje teatralnego wręcz obrażenia wiały sztucznością. Ale nie przybliżało mnie to do nabycia mało wykwintnych trunków. Przechadzając się w gwarne i pełne stoisk uliczki, zacząłem się zastanawiać, czy może wybrałem zły dzień? Może w piątki dostawcy bimbru nie pracują? A może szukam nie u tych ludzi, co trzeba? A może po prostu już dawno skończyły się czasy domowego wyrobu napojów alkoholowych?
Gdy szykowałem się nieco zawiedziony do wyjścia, zdarzyło się coś zaskakującego. Podszedł pewien starszy pan i zapytał, czy nie potrzebuje czegoś „na gardło”. Czując, że w końcu trafiłem na właściwy trop, przytaknąłem i ruszyliśmy w jeden z kątów ogrodzenia. Dowiedziałem się tam, że nie powinienem się tak wypytywać, bo wystarczy stanąć i dać się złapać. Ludzie oferujący swoje usługi w tej branży po prostu „widzą” kto ich potrzebuje. Zadowolony kupiliśmy sobie półlitrową „pewnego” jak zapewniał dostawca, bimbru. Cały wydatek wyniósł mnie 7 złotych. Oddalając się od rynku, odwróciłem się po raz ostatni i zobaczyłem jak pan w staromodnej czapce zaciąga w kąt kolejnego chętnego na „wiejskie” specyfiki. „Chyba żadne badania nie zliczą wszystkich bimbrowników i przemytników” – pomyślałem, idąc w stronę domu.

Numer: 2008 16





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *