Zanosiło się na rewolucję, a skończyło na ewolucyjnej zmianie warty. Wcale to nie znaczy, że na wolnym zgromadzeniu sprawozdawczo-wyborczym Towarzystwa Przyjaciół Mińska Mazowieckiego nie było nerwówki. Spowodowali ją młodsi działacze, krytykując archaiczne metody kierowania stowarzyszeniem. Starsi pozwolili im na wiele, może aż nazbyt wiele...
Zmiana warty

Już od kilku miesięcy słychać było odgłosy buntu w szeregach TPMM. Zwerbowani przez Tomasza Adamczaka młodzi wiekiem lub duchem nowi członkowie nie mogli się pogodzić z metodami pracy zarządu, a szczególnie prezesa Janusza Kuligowskiego. Było niemal pewne, że w czasie walnego zgromadzenia może dojść do ostrej polemiki, a w konsekwencji do zmiany władz towarzystwa.
W sobotę, 5 kwietnia rozpoczęli po staremu, ale już wręczenie Stanisławowi Ciszkowskiemu dyplomu członka honorowego i wybór Tomasza Adamczaka na przewodniczącego obrad mogło sugerować zmiany.
Na razie wszyscy spokojnie wysłuchali reminiscencji z poprzedniego zgromadzenia, które wnioskowało m.in. skuteczniejsze promowanie działań TPMM i osiągnięcie statusu organizacji pożytku publicznego, by móc się starać o 1 procent datków podatników.
Janusz Kuligowski przypomniał w swym sprawozdaniu, że obecnie towarzystwo liczy ok. 115 członków, z których dwudziestu to ubiegłoroczni nuworysze. Ten rekord cieszy, ale po weryfikacji martwych dusz liczba mińskofili na pewno zmaleje. Pochwalił się też działalnością wydawniczą, imprezową, wystawową i turystyczną. Ostatnia to nowy akcent w TPMM, choć jego głównym zadaniem jest nadal ochrona miejsc pamięci.
A na koniec zaskoczył wszystkich tj. 55 zebranych członków, informując o braku chęci kandydowania na prezesa.
- Po 16 latach czas na odpoczynek od prezesury, ale chcę pracować w zarządzie - wyznał Kuligowski.
Tak się w końcu stało, ale przedwczesna zapowiedź rezygnacji dała do myślenia. Może dlatego bez echa przeszły sprawozdania finansowe Leontyny Sprzątczak i Jerzego Aniszewskiego z KR, które pokazały, że mimo zwrócenia 8 tys. zł miastu i powiatowi, kasa TPMM nie świeci pustkami, mieszcząc na koniec roku prawie 20 tysięcy, z czego 11 na lokacie.
Wszyscy czekali na dyskusję, czyli ujawnienie ewentualnych dążeń niezadowolonych działaczy. I doczekali się, ale już po panegiryku burmistrza, który nazwał TPMM mińskim lustrem historycznym. Właściwie bez skaz, choć teraz - w obliczu muzeum - będzie musiało zrezygnować z archiwizowania pamiątek.
- Nie można działać, śledząc informacje prasowe i przychodząc tylko na walne - ostudził te peany Piotr Nowicki, proponując każdemu członkowi rachunek sumienia. Miastu również, bo od lat rzuca mińskofilom ochłapy. Mimo biedy TPMM trzyma się mocno, zawdzięczając swą pozycję członkom z wielką mocą przerobową. Takim jest Tomasz Adamczak, który nawet zafundował integracyjną Wigilię.
- Słyszałem o spięciach w zarządzie, ale może warto połączyć zapał z doświadczeniem - radził Mariusz Dzienio.
- Kurs TPMM jest właściwy, skąd więc te dysonanse i frustracje? - dociekał Leszek Celej.
- Moc fermentu jest potrzebna, ale władza bez autorytetów może nie wytrzymać próby czasu - ostrzegał Zbigniew Piątkowski, jeden z dwudziestu nowych członków.
- Rozwój musi iść w parze z mądrością wyborów - dorzuciła Maria Górska, a Elżbieta Janke zauważyła, że toczy się właśnie kampania wyborcza.
Rzeczywiście, bo kolejni mówcy jak Damian Siwkiewicz postulował zmiany statutu TPMM, by pozyskiwać środki finansowe i skupienie mińskiej elity wokół nowego wydawnictwa krytyczno-literackiego.
Gdy Celej nadal nie rozumiał o co młodym chodzi, Piotr Nowicki tłumaczył, że nie idzie o władzę, a dobranie osób, które naprawdę chcą harować na rzecz miasta.
Według zgromadzonych taką chęć ma 14 członków towarzystwa, z których wybrano 9-osobowy zarząd. Najwięcej - 44 głosy uzyskała Lilla Kłos, dwa mniej Adamczak, a trzeci był Mariusz Dzienio (38). Do zarządu weszli też: Barbara Sosnowska-Dzienio, Janusz Kuligowski, Elżbieta Rozparzyńska, Leontyna Sprzątczak, Piotr Nowicki i z 30 punktami - Artur Piętka.
Prezesa wybrano w kuluarach i został nim Adamczak, którego zastępcami będą Sosnowska-Dzienio i Piętka. Nadal liczenie pieniędzy powierzono Leontynie Sprzętczak, a sekretarzowanie - Lilli Kłos.
Omal nie zapomnieli o Marku Nowickim, który w TPMM jest najdłużej, ale na szczęście został szefem komisji rewizyjnej. Będzie mu pomagała Hanna Żelazowska z Markiem Łodygą.
Po 6 godzinach obrad zredukowani członkowie TPMM mieli już wszystkiego dosyć. Cieszyli się tylko zwolennicy zmiany warty, choć różnice między starym a nowym zarządem są minimalne. Liczą się jednak funkcje, a te najważniejsze zdobyli zwolennicy zmian. Oby to nie był słomiany ogień.
Numer: 2008 15 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ