Sokół tygodnia

Polska wieś przechodzi obecnie regres. Mimo dopłat unijnych, programu Sapard, pomocy samorządów ciężko już utrzymywać się z roli. Ciężko więc jest się śmiać. Rzadko kiedy zdarzają się ku temu powody: gminne festyny, dożynki, uroczystości, sąsiedzkie spotkania, skecze czy występy kół gospodyń wiejskich – m.in. wtedy można zapomnieć o smutkach dnia codziennego. Nasi czytelnicy wieś kojarzą z naturą, przyrodą, odpoczynkiem, a także z obrzędowymi strojami i tradycjami. Te jednak są coraz rzadziej widoczne... Stąd nasz Festiwal Chleba, by je poznać, a sobotni Mińsk-Etno-Kabaret, by pośmiać się i pobiesiadować...

Swojska radość

Okiem gospodyń
Już w najbliższą sobotę organizujemy w Mińsku Etno-Kabaret. Udział w nim weźmie 12 zespołów, m.in. Posiadalanki, Podciernianki i Iwowianki. Zapytaliśmy ich przewodniczące, z czego można pośmiać się na wsi. - Teraz na wsi to nie ma nic do śmiechu – mówi Maria Wójcik z Posiadalanek. - Jest biednie, młodzi idą do większych miast. Ma jednak swoje koleżanki z zespołu, z którymi może pośmiać się, pośpiewać, powspominać stare, dobre czasy. - Wtedy jak się zbieramy, to dopiero jest gwarno i wesoło, a tak to na co dzień czas zajmuje obrządek – mówi.
- U nas to są organizowane różne festyny, są dożynki – wieś umie się śmiać, wtedy to wspaniale widać – zdradza Anna Kotuniak z Podciernianek. Według niej kto się uśmiecha, ten ma zawsze powód do dumy. Ona sama należy do ludzi wesołych, jest optymistką. - Mimo wielu smutnych przejść, umiem sobie radzić z problemami – zapewnia. Siłę dają jej m.in. członkinie zespołu – razem mają próby, śpiewają. Ale i mąż, z którym nadal prowadzi gospodarstwo rolne.
O tym, że teraz każdy śmieje się tylko podczas oglądania telewizji, mówi Iwowianka Teresa Pazura. - Dawniej było śmieszniej, opowiadaliśmy sobie kawały. Wesoło jest jak się i teraz spotykamy, wtedy i z nieudolności rządzących się pożartuje, i z władz kościelnych – przytyczki zawsze się na kogoś znajdą - uśmiecha się. W sobotę będą rozśmieszać nas, bo już przygotowali skecze, teraz zbierają odpowiednie rekwizyty.

Życie handlarza
W ponury sobotni poranek od wczesnych godzin porannych na mińskim rynku handlarze rozkładają swój towar. Po spojrzeniach widać, że dopiero teraz kończą cały tydzień wytężonej pracy i wcale im nie do śmiechu. – Panie, a z czego tu się śmiać? Pieniędzy nie ma, a roboty wcale nie ubywa – odpowiadali kupcy. I trudno się temu dziwić, skoro często ci ludzie nawet nie mają czasu wieczorem obejrzeć telewizji. Ciągły strach i napięcie związane z codziennymi problemami, takimi jak sprzedaż i uprawa bądź hodowla zwierząt zaprząta głowy handlarzom. Najczęściej kupcy wręcz odmawiali odpowiedzi na pytania, o podaniu swoich danych nawet nie było mowy. Czyżby klaustrofobia kulturalna? Ciężko powiedzieć. – Ja nawet nie odpoczywam jak jestem chora – mówiła jedna z handlarek, pokazując złamaną nogę, którą chowała za straganem. Dopiero gdy został zapytany Patryk, młody handlarz siedzący w kącie, polska wieś zyskała trochę koloru. Stwierdził, że pracy jest co prawda dużo, ale i tak podchodzi do życia optymistycznie. Możliwe, że wynika to z wieku albo po prostu z innego postrzegania świata, ale Patryk podczas rozmowy cały czas się uśmiechał. – Na wsi nie jest tak źle, jak mówią starsi, ale oni nie potrafią już tego dostrzec, bo życie już dało im się we złe znaki. Są po prostu zmęczeni. Słowa Patryka brzmią niezwykle prawdziwie i nie ma się czemu dziwić, że na pytanie czy jest wśród nich oglądany serial Ranczo, najczęściej padała odpowiedź: - Nie mam na to czasu.

Nieudacznicy
Na wsiach zawsze pośmiewiskiem byli nieudaczni gospodarze, którym nie wiodło się z racji ich lenistwa i nieumiejętności. Takim obiektem śmiechu był Bartek. Wychodził na pole przed południem, siał w czerwcu, a zbierał zawsze z opóźnieniem, kiedy łapały już jesienne przymrozki. Toteż i pola Bartkowe nie wyglądały ładnie - pełno chwastów, ostów, a rumianek przewyższał jęczmień. Do tego dochodził nieład w zabudowaniach, podwórku i sprzęcie. Inwentarz, jak konie czy krowy, nie wyglądał dobrze. Sam Bartek, zamiast pilnować gospodarstwa, to kursował po targach: w Kołbieli, Parysowie, Stoczku, Latowiczu i Mińsku, mając rzadko coś do sprzedania. Całym gospodarstwem z konieczności zajmowała się jego zabiedzona żona wraz z sześciorgiem dzieci. Jednak nie wszyscy w Woli śmiali się z rodziny Bartka. Byli i tacy, którzy współczuli losowi Bartkowej. A stara Maciejowa zawsze wspomagała ją dobrym słowem, a czasami dzieciakom Bartka dawała po cichaczu kilka złotych. Czasy się zmieniły, dzisiaj na wsi śmieją się też z gospodarzy, którzy nie umieją sobie radzić, pomimo że otrzymali w spadku świetne gospodarstwa. Obecnie po targach już nie jeżdżą, ale odwiedzają sąsiadów i lubią dużo rozprawiać. Z gadki wypadają na „mądrych ludzi”, ale w postępowaniu, co widać na polu, są betkami. U porządnych gospodarzy wzbudzają wstręt i pośmiewisko.

Dupniak
Jeszcze w epoce towarzysza Gomułki wieś mazowiecka w znaczącej większości nie miała prądu. Brak prądu pociągał za sobą brak odbiorników radiowych, telewizyjnych czy odtwarzaczy muzyki. Nie było też zmechanizowanych gier, toteż wieczory towarzyskie wypełniane były śpiewami, grą w domino, karty i w salonowca. W tym ostatnim przypadku nie potrzeba było żadnych przedmiotów, bo w grę wchodził tylko tyłek i ręce oraz powaga zachowania. Gra ta wzbudzała zawsze radość, zwłaszcza w przypadku, gdy brały udział dziewczęta. Jako młody kawaler nie spodziewałem się, że biorąc udział w tej grze, będę miał dodatkową atrakcję. Byłem na imieninach u koleżanki Kazi. W pewnym momencie Józek, który nadawał ton towarzystwu, zaproponował grę w salonowca. Jako prowodyr wieczoru usiadł sobie na krześle i blokował rękami oczy wystawionych do bicia osób. Kiedy zabawa już na dobre rozgorzała, zdarzył się ciekawy przypadek. Dobrze zbudowana koleżanka Wanda pochyliła się ze swoim tłustym tyłkiem do bicia. Kolega Jurek miał wciętą rękę - uderzając dłonią w pośladek, spowodował rozprucie kiecki i obnażenie ciekawej części ciała Wandy. Wszyscy buchnęli śmiechem, a Jurek oberwał dwa razy po gębie od Wandy, przy czym dostało się i Józkowi, organizatorowi zabawy. Ta oczywiście została przerwana. Najbardziej jednak niekorzystnie wyszedł ze zdarzenia Jurek, który musiał zabiegać później o wybaczenie u Wandy i dodatkowo zyskał przezwisko „dupniak”.

Cmentarny strach
Mój kolega Czesiek mieszkał na Wólce Mińskiej. Najkrótsza droga piesza z Mińska prowadziła przez cmentarz parafialny. W dzień nie było obaw, ale wieczorami, a zwłaszcza nocą, trzeba było naprawdę odważniachy, żeby korzystał z tego skrótu, zwłaszcza że powtarzano o straszeniu na cmentarzu.
Było już po 22.00, kiedy Czesiek wracał od pociągu do domu. Przed wejściem na ścieżkę cmentarną zauważył za sobą jakiegoś osobnika, zaczekał na niego. We dwóch będzie śmielej i weselej pokonać niezbyt przyjemny odcinek drogi - pomyślał. Był to podchmielony Józek K., dalszy sąsiad Cześka, który nie rozpoznał w Cześku sąsiada. Po jakieś 150 m wspólnej drogi zaproponował zapalenie papierosa, a Czesiek bezmyślnie odpowiedział: - Na tym świecie nie palę. Józek natychmiast ile miał sił wziął do tyłu i „nogi za pas”. Nie pomogły nawoływania Cześka. W ten sposób na długie lata obaj zyskali przydomki „diabłów”, a sam ośmieszający przypadek powtarzany był wśród okolicznych mieszkańców.

Humor weselny
W latach mojej młodości wieś mazowiecka była wesoła i roześmiana. Największy upust dawano na przyjęciach weselnych. Dawniej o miłostkach i seksie nie mówiono głośno. Codzienne zmagania z problemami życia i ogólna skromność i umiar pozostawiały te sprawy małżeństwom. Wesele było tą okazją, kiedy dawano upust nieprzyzwoitym myślom i pieśniom. Cała gama przyśpiewek i odśpiewek, wzbudzające śmiech współbiesiadników, naćkana była rozpustną treścią. Lecz wszystko to miało charakter dobrego humoru, bez zdrożnych następstw czy rozpusty. W owym czasie do wielkiej rzadkości należały związki dorywcze czy chwilowe i były przedmiotem dodatkowych drwin. Każda ostra czy zgryźliwa przyśpiewka weselna kończyła się przeprosinami w formie „moi drodzy państwo, proszę się nie gniewać, bo to na weselu wszystko można śpiewać”. A przyśpiewki dotykały zarówno pary młodych, teściów, biesiadników jak i ich majątku, wyglądu, zdarzeń czy genitaliów. Melodie weselne czasami rozbrzmiewały jeszcze długo po weselu w pojedynczych śpiewach. I bywało, że „u naszej Małgosi Maciek łączkę kosi, Wojtek siano grabi, niech ich porwą diabli”. A dzisiaj to nawet ja sobie podśpiewuję „niech to diabli wezmą tą dzisiejszą modę, jeden się ożeni, siedmiu ma wygodę”.

Kabaretowy Łochów
Podczas naszego kabaretu wystąpi m.in. zespół Łochowianie, który istnieje już 25 lat. Założyły go członkinie łochowskiego Koła Gospodyń Wiejskich. Swoją twórczością artystyczną urzekły ówczesnych gminnych włodarzy i zaproponowano im dalszy rozwój w nowo wybudowanym domu kultury.
Łochowianie od początku swojego istnienia prezentowali lokalny folklor, który wraz z upływem lat i koncepcji kolejnych choreografów zespołu zmieniał swoją artystyczną formę. Najpierw był to zespół śpiewaków ludowych, później tworzył krótkie widowiska teatralne, obecnie najmocniejszą stroną zespołu są kabarety o różnorodnej treści osadzonej w aktualnej sytuacji społecznej wiejskiego i małomiasteczkowego środowiska. Kabaret Wiejskie dylematy w sposób satyryczny przedstawia rzeczywistość polskiej wsi. Scenki w piosenkach i poprzedzających je zapowiedziach trafnie oddają charakter wiejskiej społeczności, jej problemów i przywar.
Program prezentowany był na wielu scenach naszego i ościennych województw, między innymi w Siedlcach, Sokołowie Podl., Płońsku, Sarnakach, Nowej Suchej, Węgrowie i w Warszawie. Jest laureatem wielu głównych nagród. Na swoim koncie, za ten właśnie kabaret, Łochowianie otrzymali nagrodę główną Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki.
Autorem tekstów jest Mieczysław Oniszk, akordeonista i prowadzący kapelę. Muzyka jest zapożyczona z polskiego repertuaru ludowego. Choreografię i cały zamysł sceniczny opracowała kierownik zespołu - Jolanta Abramczyk.

Numer: 2008 15





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *