W powiecie mińskim

Miało być krótko i bezlitośnie. Niestety, po wprowadzeniu do programu sesji rady powiatu dodatkowego punktu zrobiło się długo, a momentami nieprzyjemne. Tak bywa, gdy napięty budżet powiatu obciąża się nowymi, niespodzianymi wydatkami. A potrzeby mińskiego szpitala i oświaty szły w grube miliony

Zdrowie za kredyt

By mińska służba zdrowia mogła normalnie funkcjonować, trzeba ją w tym roku zasilić 10 milionami złotych. I to tylko na wzrost płac lekarzy i pielęgniarek. Głównie lekarzy, którzy jeszcze w ubiegłym roku przyparli dyrekcję do muru, wymuszając 30-procentową podwyżkę. Stało się to już w okresie absencji dyrektora Sobolewskiego, który „zachorował” tuż po propozycji zarządu powiatu o zwolnieniu na własną prośbę. Aż 10 milionów szpital nie ma i szybko miał nie będzie, więc pełniący obowiązki dyrektora Andrzej Poziemski wystąpił do zarządu o poręczenie 3-milionowej pożyczki, z której - po odcięciu prowizji i procentów - zostanie mu 2,3 mln na spełnienie bieżących zobowiązań płacowych. Zarząd musiał jednak zapytać o zgodę radę powiatu, więc w ostatniej chwili (po wyborze banku) wprowadził projekt uchwały na marcową sesję. Radni nie byli zachwyceni perspektywą ewentualnego obciążenia budżetu, gdy ZOZ nie da rady spłacać rat i nie chciało im się wierzyć w tak wybujałe żądania lekarzy, gdy wielu z nich zarabia nawet 12 tysięcy złotych. Radny Płochocki pytał, czy zarząd pomyślał także o innych zakładach pracy i czy lekarze będą po podwyżce pracowali ponad 42 godziny w tygodniu. To jedna strona medalu, a druga - zdaniem radnego Kojry - to słaniający się na nogach młodzi lekarze pracujący za głodowe pensje. Dyrektor Poziemski też nie miał dobrych wieści o aktualnym stanie szpitala, którego przyszłość widzi jak we mgle. To przez NFZ, który zabezpiecza tylko 60 procent nakładów na leczenie i kontraktuje usługi raz na kwartał, a nie na rok. Dlatego na pytanie, na jak długo wystarczy mu 2,3 mln zł, odpowiedział tylko o łataniu dziur czym będzie mógł. - Oczywiście chodzi o 3 mln w skali roku, a reszta w rękach dyrektora Poziemskiego, który musi tak negocjować, by mu wystarczyło - próbował wyprostować dyskusję starosta Tarczyński. Stwierdził również, że obecna sytuacja SP ZOZ to efekt kilkuletnich zaniedbań, a pozostawienie służby zdrowia samym samorządom jest totalnym nieporozumieniem. By dzisiaj ratować szpital, trzeba wziąć kredyt, a te 2,3 mln zł powinno wystarczyć na 8-procentową podwyżkę płac. Mimo tych zabiegów starosta jest pewien, że nie zabezpieczy wszystkich żądań płacowych, które obecnie sięgają 20-30 procent. Na takie kwoty powiat nie stać. Gdy wydawało się, że emocje powoli opadają, radny Kikolski zaproponował zobowiązać dyrektora ZOZ do oświadczenia, że poręczona pożyczka wystarczy mu na cały rok. - Mamy prawo określić rozdysponowanie kredytu - wtórował mu Kojro. Nie mieli, bo zgodnie z prawem rada tylko udziela zgody na poręczenie, a resztą procedur zajmuje się zarząd. - W ramach restrukturyzacji zlikwidujemy pralnię, a renowacja umowy z NFZ umożliwi mi zatrudnienie nowych lekarzy - próbował określić przyszłość szpitala dyrektor Poziemski, jakby już wygraną w konkursie miał w kieszeni. A tymczasem zarząd dopiero przymierza się do jego ogłoszenia, mając nadzieję na liczne zgłoszenia medycznych menadżerów. I znowu w gasnące ognisko dmuchnął radny z klubu PiS (tym razem Adam Ciszkowski), zarzucając kolegom, że dyskutują o duperelach, gdy tymczasem z budżetu wypływają miliony. Jakby tego było mało, radny Ruciński, a zawodowo - ordynator chirurgii, wręczył radnym opozycji swoją kartę zarobków za styczeń 2008 roku, chcąc udowodnić, że wyszczególniona na liście płac suma prawie 14 tysięcy to gruba przesada, bo on ma niewiele powyżej 6 tysięcy. Nie zdradził, czy bez kontraktów i zadań zleconych jak dyżury i opieka, które w płacach lekarzy stanowią prawie połowę miesięcznej gaży. Co wynika z przedstawionego radnym zestawienia? Ukazuje się całkiem przyjemny dla portfeli obraz, bo oto średnia płac 65 lekarzy zatrudnionych na umowę o pracę wynosi 6,2 tys. zł. Najwięcej zarabiają ordynatorzy - ponad 13 tysięcy, a najmniej nie mogący dorabiać lekarze z ośrodków zdrowia - 3.677 zł. Ponad 6 tysięcy mają lekarze kontraktowi i zatrudnieni na zlecenie, a najmniej zarabiają dentyści - średnio niecałe 3 tysiące. Szpital zatrudnia prawie 300 pielęgniarek, które opiekują się chorymi za niecałe 2 700 zł. Podobnie zarabia administracja i obsługa techniczna, a najmniej (1818 zł) personel gospodarczo-obsługowy. Główna księgowa, Zofia Morawska średnie pensje trzyosobowej dyrekcji wyliczyła na 8 618 zł. W sumie SP ZOZ zatrudnia obecnie ponad 750 osób, których średnie zarobki (bez dodatkowych dyżurów i kontraktów) wynoszą dokładnie 2 597 zł. Dzięki radnym wzrosną o 8 procent, ale nie wszystkim. Dyrektor Poziemski musi przede wszystkim zadbać o lekarzy, bo nie ma nas kto leczyć. Teraz trochę zdrowia zyskamy za 2,3-milionowy kredyt. A co dalej?

Numer: 2008 14   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *