Finlandia wciąż ma opinię kraju tajemniczego i zamkniętego. Dziś, w erze szybkiej komunikacji może nie tyle ze względu na odległości, co na kulturę i dość hermetyczny język. Finowie to lingwistyczni purytanie, którzy na wszystko tworzą własne określenia. Jednak w sobotę, 29 marca między naszymi światami został przerzucony most – w pałacu odbył się Dzień Fiński
Z krainy białych nocy
Wśród zaproszonych gości byli m.in. Paivi Laine - radca minister ambasady, prezes Towarzystwa Polsko-Fińskiego Zbigniew Szortyka oraz Bożena Kojro - wykładowczyni UW i tłumaczka literatury fińskiej. Na wstępie głos zabrała pani Laine, która wyśmienitą polszczyzną opowiedziała o początkach swojej fascynacji Polską. Jej miłość do naszego kraju zaczęła się jeszcze w dzieciństwie od oglądanego w telewizji serialu „Czterej pancerni i pies”.
- Mieszkałam na wsi – wspominała – tam nie było dużo dzieci, więc z koleżanką bawiłyśmy się w Pancernych, biegając po lasach. Ja byłam albo Jankiem, albo Szarikiem. Pozostali mieli tak trudne imiona, że nie mogłyśmy ich powtórzyć.
Gdy tylko dorosła i zaczęła podróżować, przyjechała do nas, a ponieważ uwielbia jeździć konno, dostała letnią pracę przy wyścigach na Służewcu. Zawsze marzyła o pracy w ambasadzie i w końcu jej marzenie się ziściło. Mówiła też o samej Finlandii – o jej cudownym pejzażu, o tym, że mimo znacznie większej od Polski powierzchni (338 tys km2), ma dużo mniej mieszkańców (niecałe 5 i pół miliona) i wreszcie o łączących nasze narody związkach historycznych. Przypomniała, że w XVI wieku mieliśmy wspólnego króla, Zygmunta Wazę, którego matka, Katarzyna Jagiellońska, znana jest w Finlandii dlatego, iż wszczepiała tam renesansowe idee.
Bożena Kojro w swoim wykładzie nakreśliła zwięzłą syntezę historii fińskiej literatury. Jest to, wywodziła, piśmiennictwo stosunkowo młode, zaś jego początki sięgają zaledwie XIX wieku oraz fińskiego eposu narodowego „Kalevali”, którym inspirował się Tolkien w pracy nad „Władcą Pierścieni”. Fińskie powieści cechuje przede wszystkim prostota języka, melancholia i niezrównane opisy przyrody. Finowie są wytrawnymi czytelnikami – najniższy nakład książki w ich kraju to dwa, trzy tysiące egzemplarzy… Mniej więcej tyle samo co u nas przy nieporównywalnie mniejszym rynku.
Mariusz Dzienio przybliżył słuchaczom postać Carla Gustawa Mannerheima – prezydenta Finlandii w latach 1944-46, który cieszy się tam podobną estymą jak u nas Józef Piłsudski. Poniekąd to właśnie za jego przyczyną została zorganizowana ta sobotnia impreza. Na ślad jego związków z Mińskiem badacz tutejszej historii natrafił przypadkowo, tropiąc dzieje armii carskiej na naszych terenach. Odkrył, że niedługo po wojnie rosyjsko-japońskiej Mannerheim przez dwa lata był dowódcą stacjonującego w Mińsku Mazowieckim 13 Pułku Ułanów Włodzimierskich i z racji szacunku, jakim obdarzyli go mińszczanie, jako jedyny dostojnik zazwyczaj bojkotowanej rosyjskiej armii był podejmowany w Pałacu ze wszystkimi honorami wojskowymi. Dzienio podzielił się z audytorium swoim marzeniem, by kiedyś Mińsk Mazowiecki ufundował Mannerheimowi płytę pamiątkową.
Drugą część wieczoru uświetnił kwartet etniczny Pauliny Lerhe, aranżerki i kompozytorki ze wschodniej Finlandii. Muzycy zaserwowali solidną dawkę porządnego folku z przytupem. Było też głęboko i nostalgicznie – trochę tak jak gdyby w wypływających z gitary, basu, skrzypiec i akordeonu dźwiękach łkało rozdzierające wspomnienie jakiejś dawno utraconej czy raczej zaprzepaszczonej miłości.
Zaspokoiwszy intelekt, goście udali się na bankiet sponsorowany przez Sławomira Pilniaka, właściciela firmy SBS-SIM z Huty Mińskiej. Łososiom i sałatkom towarzyszył wernisaż fińskich zdjęć Anny Kojro. Majestatyczne polodowcowe krajobrazy i rozległe, puste, świecące łagodnym błękitem przestrzenie wydawały się niemal rozsadzać sobą ramki, w które je oprawiono. Co mogły sobie myśleć, przypatrując się ze stoicką zadumą jedzącym pyszne przekąski i pomykającym z papierowymi talerzykami ludziom? Na to odpowie chyba tylko północny wiatr.
Numer: 2008 14 Autor: Marcin Królik
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ