- W Mińsku Mazowieckim działa chyba jakaś siła sprawcza, której celem jest wycięcie każdego rosnącego drzewa. Po dłuższej nieobecności w rodzinnym mieście uderzyła we mnie wielka pustka, która została po ciągle wycinanych drzewach. W przypływie emocji krzyknąłem do mojego taty: - Kurde, tylko i wyłącznie wycinają te drzewa, a czy widziałeś żeby jakieś posadzili? - napisał do nas Konrad
Rzeźnicy drzew
Nasz czytelnik zauważył, że od 1990 roku wycięto w Mińsku Mazowieckim całą masę drzew, a jeśli na ulicy układają kostkę, to już z pewnością wszystko co rośnie zostanie ścięte i przykryte kamieniem.
By to sprawdzić, postanowił przejechać się po mieście - i co zauważył? Jedyne drzewa posadzone w ostatnich latach, jakie udało mi się znaleźć, to kilka sztuk przy ulicy Pięknej, pomiędzy Kościuszki a Kazikowskiego. Nowe, ale bardzo prawdopodobne, że zostały one posadzone przez mieszkańców, a nie przez władze. Chyba że maczał palce w tym procederze sam burmistrz mieszkający w bloku przy Pięknej.
Na całym świecie miasta inwestują w zieleń. Madryt - uznana ikona piękna - jest miastem z największą liczbą drzew na świecie, Nowy Jork niedawno ogłosił program sadzenia drzew, aby w 3 lata wyprzedzić Madryt, a w Macedonii właśnie zakończyło się ogólnonarodowe sadzenie milionów drzew. U nas robi się wszystko, żeby się ich pozbyć. Przy okazji budowy deptaku wycięto piękne drzewa na Piłsudskiego. A niedawna wycinka na Warszawskiej pomiędzy Nowym Światem a Orzeszkowej, rzeź drzew na rzecz budowy parkingu naprzeciwko SP-1, dziury po ściętych drzewach na ulicy Warszwskiej i na Kazikowskiego, cała ulica Stanisławowska bez jednego drzewa, podczas gdy można z niej było zrobić piękną aleję, to tylko nieliczne przykłady barbarzyństwa mińskich władz.
- Mam więc prośbę do „Cs” o zadanie pytania włodarzom miasta, ile drzew posadzono - nie przez ostatnie 5, 10 lat ale przez 18! Jakby nie liczył, na gołe oko widać, że Mińsk Mazowiecki ma duże szanse na miejską pustynię – konkluduje Konrad.
Z wrażeniami naszego czytelnika nie do końca zgadza się Marek Gogolewski, kierownik wydziału usług komunalnych w UM. To prawda, że na ulicach Mińska Mazowieckiego drzew ubyło, ale z nasadzeniami jest duży kłopot, bo prawo zabrania zadrzewiania pasów drogowych. Jeśli już, to pasy zieleni można tworzyć na skwerach i posesjach prywatnych. Tam przez 15 lat wiele zmieniło się na lepsze. Wraz z usunięciem drzew z drogi właściciele willi natychmiast odgradzają się od ulicy iglakami, które szybko rosną.
Można więc sądzić, że mińskie ulice już nigdy nie będą tak zielone jak przed 10-15 laty. A nawet mniej, ponieważ rosnące wzdłuż nich drzewa starzeją się, a nowe są albo niszczone, albo kradzione. Nikt nie potrafi policzyć, ile w ciągu ostatnich lat drzew wycięto. Odpowiada za nie właściciel drogi, co w mińskim przypadku oznacza Rejon Dróg Publicznych. Bezkarnie i bez pozwolenia można ścinać drzewa poniżej 5. roku życia, które łatwo można obliczyć po przyrostach. Nielegalnych wycinek nie ma albo nikt o tym nie doniósł magistratowi lub starostwu, które wydają pozwolenia. Symbolem dbania władz miasta o zieleń jest jodła, która jako jedna z nielicznych młodych drzew jest dumą skweru przy fontannie obok ronda gen. Hallera.
Numer: 2008 12 Autor: Janko Fridayski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ