Sianecki w MUTW

Dobrze jest wracać do krainy dzieciństwa, nawet jeśli w sensie geograficznym nie odjechało się od niej zbyt daleko. Tak z pewnością Tomasz Sianecki mógłby podsumować swoje krótkie odwiedziny w rodzinnym mieście, z którego wyjechał do stolicy, by teraz powrócić w glorii sławy jako gwiazda stacji TVN. Nie omieszkał przy tym również wpaść na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku, gdzie od razu poczuł się jak wśród swoich

Powrót bez kitu

Sianecki w MUTW / Powrót bez kitu

Zaczął od krótkiego wstępu autobiograficznego. Urodził się w 1960 roku, ukończył liceum Reytana w Warszawie, a następnie prawo na UW oraz podyplomowe dziennikarstwo, na które zdecydował się – jak wyznał – dlatego, iż łatwo było się tam dostać. Karierę reporterską zaczynał w Trójce, zaś w TVN pracuje od roku 1997. Najpierw wspólnie z Martyną Wojciechowską prowadził „Automaniaka”, potem przeszedł do „Faktów”, by w końcu trzy lata temu zostać współprowadzącym „Szkło kontaktowe”, które ironicznie bywa nazywane radiem Maryja dla wykształciuchów.
Słuchacze mieli mnóstwo pytań dotyczących „Szkła” – szczególnie interesowała ich „kuchnia” programu.
- Mamy piątkę stałych gości – mówił Sianecki – na przykład Krzysztof Daukszewicz i Artur Andrus lubią przychodzić, nie wiedząc zawczasu, co jest przygotowane, chcą reagować na żywo. Oczywiście śledzą wydarzenia dnia, chociaż różnie to bywa, bo jak Krzysiek przyjeżdża z Mazur, to po prostu kompletnie nic nie wie, co czasami jest atutem. Pozostali koledzy po przyjściu oglądają te krótkie filmiki, które przygotowaliśmy do programu. Jest ich przeważnie trzydzieści, czterdzieści, podczas gdy w programie mieści się około dwudziestu. Nie ma scenariusza, nic nie rozpisujemy na role. Idziemy na żywioł. Ma to być rozmowa dwóch dobrych znajomych.
- Czy są jakieś reakcje polityków? – zapytała jedna z pań.
- Z politykami jest lepiej, niż można by sobie wyobrażać. Tych osób, które się obraziły, jest naprawdę bardzo niewiele. Nigdy bym nie podejrzewał o tak duże poczucie humoru na własny temat, na przykład Romana Giertycha. Bywa też, że politycy robią pewne rzeczy tylko po to, by się u nas znaleźć, więc ta błazenada często jest z ich strony wykoncypowana.
Gość zdradził też pewną ciekawostkę dotyczącą serialu dokumentalno-fabularnego „Ucieczki”. Okazało się, że jego pomysł poniekąd wyszedł z Mińska. Autorem scenariusza pilotażowego odcinka był Dariusz Baliszewski, który mimo iż przyszedł na świat w Warszawie, do liceum chodził w naszym mieście, a uczyła go między innymi mama Tomasza Sianeckiego. Zagadnięty o wspomnienia z Mińska Mazowieckiego pan Tomasz odparł:
- Jest takie jedno zdjęcie, na którym stoimy z siostrą na tle baraku, gdzie mieściło się moje przedszkole. Ale gdzie to było? Szło się od nas Błoniem, przechodziło się przez most na tej rzece, mówiliśmy na nią Śmierdzianka… To było gdzieś w tamtych okolicach, ale dokładnie nie pamiętam. A co do szkoły, to przez dwa lata chodziłem do Czwórki, a moją wychowawczynią była pani Gutowska. Potem, jak już przeprowadziłem się do Warszawy, to… nie to, że było mi tam źle, ale mamie mówiłem, że na pewno wrócę do Mińska. Nie udało się.
- Jeszcze nic nie przesądzone! – padły głosy z sali.
Przy tej okazji sypnęły się też wspomnienia o rodzicach pana Tomasza, którzy wśród słuchaczy MUTW są postaciami dość dobrze znanymi. Wielu należało do prowadzonego przez nich harcerstwa i mówili jak wiele im zawdzięczają, jak bardzo państwo Sianeccy ukształtowali ich jako ludzi i obywateli. Zapanował rodzinny nastrój, proszono, by nasz sławny krajan przekazał rodzicom serdeczne pozdrowienia.
A po spotkaniu były kwiaty i wpis do księgi pamiątkowej. Niektórzy uczestnicy mieli ze sobą wydaną niedawno książkę „Kontaktowi, czyli szklarze bez kitu” napisaną przez Tomasza Sianeckiego wespół z Grzegorzem Miecugowem, więc ustawili się w kolejce po autograf, co stało się okazją do wymiany zdań na nieco bardziej prywatnej płaszczyźnie. Rzeczą, która na pewno powinna zostać w pamięci, było to, co bohater dnia powiedział o istocie bycia dziennikarzem.
- Dziennikarz – stwierdził – nie jest słońcem, lecz księżycem, który świeci światłem odbitym. Kiedy sam zaczyna wytwarzać to światło, zmienia się jego rola – zaczyna być jakimś komentatorem albo nawet… politykiem.

Numer: 2008 11   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *