Nowosielski w pałacu

Rzadko tak blisko naszego łamowego szczytu pojawia się kultura, ale miano wystawy roku zobowiązuje do uwagi i należytego, by nie powiedzieć - elitarnego miejsca. Teraz już obrazy mogą oglądać zwykli zjadacze chleba po 5 zł od głowy, ale cóż to za wydatek w porównaniu do głów i ciał mistrza, które każdy może przyjąć jako sacrum i profanum jednocześnie

Ptysie jak malowane

Nowosielski w pałacu / Ptysie jak malowane

Zapowiedzi były jednoznaczne - na wernisaż wystawy Jerzego Nowosielskiego można wejść tylko z zaproszeniem. Wchodzimy więc do przyciemnionej sali teatralnej, w której już stoją wybrańcy domu kultury. Twarze w większości znajome, ale też obce, jakby na uroczysty początek zjechali goście z różnych stron kraju. Nic dziwnego, Nowosielski to artysta znany i uznany, o czym - jak w specjalnym informatorze pisze kurator wystawy Wojciech Bednarz - świadczy ponad sto pokazów indywidualnych w większości stolic świata. Teraz o propagowanie sztuki mistrza dba Fundacja Nowosielskich, która użyczyła galerii MDK 30 obrazów z lat 1952-1996, by pokazać wszystkie okresy i nurty twórczości dziś już zamarłego, 85-letniego malarza.
Co należy wiedzieć o jego twórczości? Przede wszystkim, że stworzył własny styl na styku tradycji staroruskiej ikony i europejskiej awangardy. Jego obrazy są zanurzone w rzeczywistości świeckiej, ale sięgają do sfery sacrum, by mieć otuchę płynącą z przeżywania chrześcijaństwa. Wszystko to mieści się zarówno w malarstwie figuratywnym jak i abstrakcyjnym, co może budzić niepokoje, a nawet konflikty u odbiorców.
Nic dziwnego - budzi je każda dawka metafizyki, gdy chce się jak najwięcej elementów ciała człowieka przenieść w sferę świadomości duchowej. A stąd już niedaleko do sfer niebiańskich, a nawet do samego Stwórcy, który od pół wieku patrzy na to nierozłączne sacrum i profanum z wyborem pierwszeństwa w zależności od świadomości i upodobań.
Tyle artystycznej uczoności, ale ważnej, bo przecież także od krytyki zależy cena obrazów. W domach aukcyjnych Nowosielski jest drogi, nawet bardzo drogi. Wprawdzie jeszcze nie dorównuje Wieruszowi-Kowalskiemu, ale 50 tysięcy na koncie może nie wystarczyć. Co ciekawe najdroższe w galeriach są akty Nowosielskiego osiągające 120-170 tysięcy złotych. Ale niektóre grafiki mistrza można już licytować od 7 tysięcy. Skala jest porażająca, ale i tak bez porównania z Czachórskim, którego płótna idą po 1,3 mln złotych czy Wieruszem sprzedającym się po 700 tysięcy.
Komu jeszcze daleko do galerii aukcyjnej, może sobie wyobrazić miński wernisaż z 30 obrazami Nowosielskiego, którymi dysponowała fundacja, a pochodzącymi z galerii Starmachów w Krakowie. Najpierw był jednak chór prawosławnych popów. Ich występ omal nie powalił stojących ponad godzinę gości, bo jak na złość krzesła opuściły pałacowe proscenium. Były za to stoły, a na nich małe bezy na głowach wielkich ptysiów pełnych ciekawskiej kremówki. Niektórzy z zaproszonej elity zapragnęli spróbować tych niewątpliwych smakołyków już przed otwarciem wystawy lub po śpiesznym obejrzeniu dzieł mistrza.
Mieli rację, później było przestronniej, co sprzyjało perspektywie. A bez niej ani rusz, bo cóż to za przyjemność obcować z plamą lub kilkoma liniami imitującymi piękno kobiecego ciała. Fakt, pełna transcendencja, ale niebezpieczna, bo zobaczyć można więcej niż chciał sam Nowosielski.
Niestety, już wyświetlonego na dole filmu Kubiaka o retrospektywie mistrza nie udało się zobaczyć. Zabrakło czasu, a na płytę za 28 zł skusiła się tylko jedna fanka abstrakcyjnej figuratywności.
Ale czas nie był stracony, bo wernisaż to także jedyna okazja, by zobaczyć, a nawet porozmawiać z dawno niewidzianymi znajomymi. Oczywiście o malarstwie...

Numer: 2008 10   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *