W Mińsku

W piątek, 22 lutego 12 mińskich rodzin zasiedliło oddany do użytku segment komunalny przy ul. Chełmońskiego. Wszystko odbyło się po cichu, a to przecież pierwszy po ’90 roku, a drugi w historii miasta taki azyl dla mińszczan, których nie stać na własny dom czy chociażby skromne mieszkanie

Cicha komuna

W Mińsku / Cicha komuna

Budowany od roku segment komunalny (obok powstaną jeszcze dwa) wzbudzał nie tylko apetyty rodzin z baraków, ale również dyskusję mińszczan. Na jednej z sesji o przydziale mieszkań rozmawiali radni, ale oprócz egzaltowanej wypowiedzi Wandy Rombel, niczego nie uchwalili. Dowiedzieli się tylko, że komisja mieszkaniowa bada wnioski i postara się sprawiedliwie ocenić, komu przyznać lokal. Mimo szantażu i podstępów sprytnych lokatorów innych komunałek, którzy uciekają się nawet do zapowiedzi podpaleń czy śmierci samobójczej wreszcie się ta sztuka udała.
W połowie lutego na stronie mińskiego BIP-u pojawiła się decyzja burmistrza Grzesiaka o przydziale nowych lokali, ale bez nazwisk. W referacie gospodarki komunalnej i PGK też ich nie ujawniają, bo - podobno - zabrania tego ustawa o ochronie danych osobowych. Kto więc otrzymał nowiutkie mieszkanko w centrum miasta za frico?
Dowiedzieliśmy się, że cztery rodziny opuściły baraki na Serbinowie, zwalniając duże mieszkania po 66 m2 każde. - Można z nich zrobić 8 lokali po 33 metry - cieszy się Marek Gogolewski, szef wydziału gospodarki komunalnej.
Jest również zadowolony, że trzy rodziny opuściły drewniak przy Siennickiej 25, który już dawno powinien być rozebrany, ale ze względu na liczne rodziny, PGK wciąż odwleka decyzję. Pozostałe 4 rodziny mieszkały w barakach przy ul. Olsztyńskiej i Tuwima 2a (obok przedszkola), a ostatnia z przydziału - w willi przy ul. Okrzei, gdzie mieści się obecnie Muzeum Ziemi Mińskiej. Nie wiemy, czy ucieszył się pan Tauzowski, ale dyrektor Celej na pewno, bo wreszcie jego koncepcje kompletnego urządzenia gmachu mają szanse powodzenia.
Czym kierowała się komisja, wybierając te, a nie inne rodziny? W ankiecie zespołu wizytacyjnego jest opis nie tylko domowników i lokalu, ale również dbałości o mieszkanie. Właśnie ono - zdaniem komisji - powinno decydować o przydziale lokali do nowego bloku. Jeśli rodzina dbała o swoje mieszkanie w baraku, to na pewno zadba również o dużo wartościowsze w nowoczesnym budownictwie.
A jest o co dbać. Wśród 12 mieszkań jest tylko jedno 32-metrowe, po trzy 34- i 42-metrowe oraz aż pięć 54-metrowych. Każde z nich ma salonik z aneksem kuchennym oraz po jednej lub dwie sypialnie. Na wolnym rynku takie mieszkanie to wydatek od 250 do 400 tysięcy złotych. Czy wobec tego ich rozdawnictwo nie jest marnowaniem społecznych pieniędzy?
- Za plac w rozwidleniu Budowlanej i Chełmońskiego miasto mogłoby tyle zarobić, że starczyłoby na wykupienie większej liczby mieszkań na rynku wtórnym. A jeśli nawet burmistrz ma zamysł budowania, to niech dogadza wyborcom, ale poza centrum miasta - mówi jeden z mińskich biznesmenów z zachowaniem incognito.
Nieprawda, Grzesiak chce budować i kupować. Właśnie na elektronicznej tablicy ogłoszeń prosi oferentów o wystawienie na sprzedaż 10-15 lokali o powierzchni od 20 do 45 metrów. Tłoku nie ma, bo każdy developper woli sprzedawać drożej indywidualnie, a nie hurtem. Poza tym nie wie, kogo magistrat tam umieści, więc mogą być kłopoty.
Mimo zabiegów burmistrza, głód mieszkaniowy w Mińsku Mazowieckim nie maleje. Nadal ponad 200 rodzin czeka na darmowe lokum, więc tylko budować. Niekoniecznie, bo - jak tłumaczą w magistracie - wraz z większą ofertą mieszkaniową wzrośnie liczba wniosków o przydział lokalu. Może się o to ubiegać każdy, nawet dzieci właścicieli mieszkań i... domów jednorodzinnych, którzy wkraczają w dorosłe życie i nie chcą kupować na hipotekę. W komunałce nie tylko taniej (nie trzeba spłacać pożyczki), ale i wygodniej, bo każdą dziurę naprawi PGK.
Przeprowadziliśmy błyskawiczną sondę, czy mińszczanie chcieliby poznać nazwiska i stan rodziny osób korzystających z dobrodziejstw opieki mieszkaniowej miasta. Tylko jedna respondentka powiedziała, że to jej nie interesuje. Niektórzy zapowiadali złożenie wizyty nowym lokatorom, by sprawdzić, czy naprawdę są tacy biedni.
We wtorek PGK instalował na bloku antenę satelitarną, bo mieszkanie komunalne też musi mieć okno na świat. Może dzięki niemu nauczą się, że za taki wspaniały dar trzeba się odwdzięczyć. Chociażby dobrym słowem, a nie pretensją, że za wygody trzeba więcej płacić. Trzeba, bo jeśli nie, to na każde miejsce jest kilkudziesięciu chętnych.
PS Jest prośba do burmistrza - jeśli nie urządził uroczystego otwarcia, to niech przynajmniej zaprosi na parapetówkę.

Numer: 2008 09   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *