Tragedia w Sulejówku

W zeszły wtorek w Sulejówku miała miejsce straszliwa tragedia. Malutkie dziecko zostało rozszarpane przez rottweilera w miejscu, gdzie teoretycznie nic nie powinno mu grozić

Zagryzł w budzie

Tragedia w Sulejówku / Zagryzł w budzie

Siedmiomiesięczna Janka leżała w wózku przed domem na prywatnej posesji, po której biegał rottweiler, należący do jej rodziców. Pies wydobył ją z wózka i zaciągnął do budy. Był środek dnia – ok. godziny 15. Dziadkowie usłyszeli płacz zbyt późno. Dziewczynka zmarła w karetce.
- Możliwe, że pies czuł się zazdrosny o nowego członka rodziny - mówi komendant Straży Miejskiej w Sulejówku Włodzimierz Bartnicki. To się zdarza, gdyż psy traktują właściciela i członków jego rodziny jak własne stado. Wobec rottweilerów powinno się zachowywać ostrożność. To jedna z czterech ras zaliczanych do kategorii psów niebezpiecznych. Z drugiej strony, według prawa dziecko do 15. roku życia nie powinno być pozostawiane bez nadzoru osób dorosłych, co oczywiście leży w gestii jego prawnych opiekunów. Niewykluczone, że w tym przypadku rodzice zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Na podstawie okoliczności towarzyszących, tak jak obecność kagańca czy czas pozostawienia niemowlęcia bez nadzoru prokuratura ustali, czy miało tu miejsce zaniedbanie. Jeśli stwierdzi winę, ojcu i matce grozi nawet kilka lat więzienia.
Właśnie przeczytałam o tragedii w Sulejówku: pies zagryzł 7-miesięczne dziecko. Natychmiast przypomniał mi się artykuł, który ukazał się kilka miesięcy temu w Co słychać? i również dotyczył groźnych psów – napisała do nas pani Barbara z Mińska. Ona nadal, odprowadzając dziecko do szkoły i wychodząc na spacer ze swoim psem, obserwuje właścicieli pitbulli, które niejednokrotnie biegają bez smyczy i kagańców. - Nie sądzę – dywaguje nasza czytelniczka - żeby ci ludzie, będący wiecznie pod wpływem alkoholu i innych środków odurzających, agresywni i wulgarni, uzyskali stosowne zezwolenia.
Wystarczy przejść po osiedlu Nalazków - Błonie, by zauważyć powagę sytuacji: tędy dzieci i młodzież chodzą do szkół, rodzice prowadzą maluchy do przedszkola. Pochmieleni młodzieńcy z butelkami w dłoniach obserwują swoje „pieski” ćwiczące siłę na kawałach drewna czy krzakach. Nikt im nie zwróci uwagi - może zostać obrzucony stekiem wyzwisk lub, nie daj Boże, poszczuty rozszalałą bestią.
Nie bądźmy, jak zwykle, mądrzy po szkodzie. Uważam, że zarówno funkcjonariusze policji, jak i władze miasta powinny zwrócić uwagę na opisaną sytuację.

Numer: 2008 08   Autor: (ww, jzp)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *