Minął najgorszy dzień w roku. Takim mianem naukowcy z Cliffem Arnalem na czele nazwali przedostatni poniedziałek stycznia. Właśnie wtedy wszystko nas dołuje, a szczególnie stan pustego po świętach konta bankowego i brak nadziei na rychłą zmianę pogody. Już wiemy, że nic nie wyszło z naszych noworocznych postanowień, a przed nami wiele miesięcy ciężkiej pracy. Kto przeżył 21 stycznia - żył będzie, ale niektórzy z pytaniem - co to za życie...
Styczniowe strachy
Nie mam po co żyć... kobieta, którą uważam za słońce wszechświata mnie nie chce, a ja nie mogę przestać o niej myśleć. Mam problemy z nawiązywaniem kontaktów, boję się ludzi i choć mam dopiero 25 lat, życie wydaje mi się męczarnią. A może jestem chory psychicznie, może powinienem ze sobą skończyć - pisze na forum załamany mężczyzna.
- Masz naturalnego doła, pozbieraj się i do roboty. Najgorsze w takich stanach jest ciągłe myślenie - radzą mu forumowicze.
Takie listy ludzie piszą nie tylko zimą, ale nie da się ukryć, że mimo karnawału, rządzą w styczniu jakieś ciemne moce.
Przykładem niech będą udowodnione statystycznie styczniowe samobójstwa, liczba rozpadów rodziny, bójek, grabieży, a nawet zwolnień lekarskich, wymówień z pracy i nieobecności na lekcjach. W tym roku doszedł jeszcze krach na światowych giełdach, który nie mógł ominąć naszej GPW. Nastąpił też powrót polsko-żydowskich stereotypów po ukazaniu się „Strachu” Grossa.
Nie dam się sprowokować po kielecku i pozostanę przy słusznym twierdzeniu, że ludzi dzielimy nie na Polaków i Żydów, a dobrych i złych, czystych i brudnych, szczerych i zakłamanych etc. etc. Gross wyciągający po latach trupa historii nie jest bez winy jako humanista, bo powinien - jeśli już chce - rozliczać każdego złego Polaka, a nie cały naród, przypisując mu pronazistowski strach Lechitów.
Jednak styczeń nie do końca opanował nas egzystencjalnym lękiem. Nie ustają studniówki - teraz u nas licealiści z Kazimierzówki (vide s. 14), a wnuczęta składają urocze całusy na zatroskanych licach swoich babć i dziadków. Nasz jeszcze nie potrafi dobrze mówić, ale rano krzyczał na cały dom raz - baba, raz - dziadzia. A na kominku zostawił swoją uśmiechniętą twarz, odciski obu dłoni i zapewnienie, że nas kocha.
W lutym skończy rok, więc to jego pierwsze dowody wnuczęcej miłości, która każdej babci i dziadkowi wyciska z oczu łzy. A niech wyciskają, oby tylko było ich wielu i mieli serce.
Styczeń to również miesiąc podejmowania decyzji organizacyjnych. Będziemy mieli dla naszych Czytelników nie tylko 52 numery tygodnika (to ok. 1800 stron), ale również trzy imprezy, w tym dwie kulturalne na skalę ogólnokrajową.
Już w ferie rozpoczną się jubileuszowe mistrzostwa w halowej piłce nożnej, a 12 kwietnia - nowa rewelacja tj. MińskEtnoFestiwal „Wieś się śmieje”. Nie zapomnimy oczywiście o naszym flagowym przedsięwzięciu - Festiwalu Chleba, który 13-14 września urządzimy nad Srebrną.
I jak tu, mając na głowie takie zamiary, myśleć o styczniowych strachach. Nawet żydowskie strachy na Lachy trzeba przyjmować z wyrozumiałością. A książkę - przeczytać, choćby i Żydzi mieli na nas zarobić. Trzeba czytać, by wiedzieć; by nie wytykali nam, że nie wiemy o czym mówimy.
Numer: 2008 04 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ