W mińskiej gminie są sprawy, o których głośno się nie mówi. Nie z lęku przed władzą, bo niemal wszyscy znają dobroduszność wójtów, a z powodów mentalnych. Jakoś się tak składało, że dotychczasowych malkontentów i dyskutantów wiatry rozwoju spychały na manowce publicznej aktywności. Odeszli jedni, przyszli ich następcy, ale dzisiejsze rozmowy o budżecie, podatkach czy oświacie to już nie ten żywioł z poprzednich kadencji

Zimne żywioły

Wśród 15 podmińskich radnych i 44 sołtysów jeszcze przed dwoma laty liczba żywiołowo reagujących uczestników sesji sięgała kilkunastu osób. Teraz mamy nie więcej niż 5 radnych (Celiński, Kozera, Stosio, Rozbicki i Padzik) oraz chór sołtysów, gdy gmina chce im za frajer dać nowe obowiązki. Tak było z ankietowaniem potrzeb telekomunikacyjnych. Gdy wreszcie dali się wójtom przekonać, przedstawiciel TP S.A. nie stawił się na sesję. Zrobił to dopiero tuż przed uchwaleniem budżetu, by nie zmarnować szans operatora na 85% unijnych dotacji.
Wyjaśnianie prostych jak światłowód problemów zajęło Bartoszowi Kubickiemu ponad godzinę, a i tak radny Celiński podsumował wywody puentą, że jak kto chce, to i na drzewie kabel zawiesi.
- Nas interesuje cała inwestycja, udział w niej gminy i kto będzie to wszystko konserwował - pytał wcale nieretorycznie radny Zagańczyk.
- Wam potrzebny jest zarządca sieci, a gmina będzie miała to, co sama wybuduje - odpowiadał koordynator TP S.A.
Nie przeszedł też postulat, gdzie droga, tam telefon, bo nikomu się nie opłaca ciągnąć linii w zabudowie kolonijnej. Tam już niedługo będzie UMTS o pojemności 50 MB, co znacznie uatrakcyjni podmińskie wioski.
W jednej z nich - Niedziałce doszło do dyrektorskiego przesilenia. Otóż 6 grudnia konkurs na dyrektora zespołu szkół wygrała łochowianka Krystyna Gmur, która do tej pory wizytowała podstawówkę z ramienia kuratorium. Pokonała 6. głosami trzy rywalki (z Poświętnego i dwie z Mińska), a Bożena Książek zrezygnowała z walki. Teraz - do końca stycznia - zastępuje nową dyrektorkę, by ta dociągnęła semestr w łochowskiej szkole. Nie, to nie żart, ale smutna prawda, choć nominację od wójta Dąbrowskiego już ma w kieszeni. Co ciekawe, w szkole funkcjonują dwa sekretariaty, a ten gimnazjalny nie ma pojęcia, kto jest nowym dyrektorem szkoły. Wszystko więc kierują do Książkowej, która tylko wzdycha i nie chce nikomu udzielać wywiadów. Na razie wypisała się ze związku bo uważa, że ZNP zawiodło jej wiarę w uczciwość. - Ale pracować muszę, bo za co będę żyła - tłumaczy swoją dwuznaczną sytuację.
Podmińscy radni poczekają na dyskusję o oświacie do czerwca, a tymczasem podnieśli sobie diety z 75 na 120 złotych. Najlepiej wyszli na tym sołtysi, którym zrównano dietę z radnymi. Przeciwnikiem aż 50-procentowego wzrostu był radny Piotr Stosio, ale wójt Dąbrowski miał antidotum na tak medialne pomysły.
- Teraz sołtysom trudniej rządzić wsiami, bo zaludniają je przybysze, którzy nie zawsze są skłonni do posłuszeństwa i współpracy - tłumaczył Dąbrowski.
Wyjaśnił też, że jeśli komuś ciążą gminne pieniądze, może je przeznaczyć na cel charytatywny. Nie tylko 120 zł diety radnego, ale też tysiąc złotówek przewodniczącego Padzika, 700 zł wiceprzewodniczącego Gruby czy po 500 zł każdego z puli przewodniczących komisji.
- Statyści na planie „Rancza” biorą 120 zł za godzinę stania - porównał tuż przed głosowaniem Stanisław Ruta z Wólki Mińskiej, sugerując ciężką i wielogodzinną pracę radnych i podmińskich sołtysów. Dziesięciu radnych było za skokiem na kasę i to wystarczyło. Ale cóż to za skok w porównaniu z radnymi miejskimi czy powiatowymi. Tam za dietę można śmiało przeżyć miesiąc, a nie tylko sesyjny dzień i posesyjny wieczór.
Na pewno przez diety w mińskiej gminie nie dojdzie do demoralizującego pijaństwa, bo - jak podkreślił wójt przy omawianiu działalności GKRPA - teraz żony już się nie wstydzą ujawniać skłonności mężów i synów, a to tylko krok do skierowania ich na przymusowe leczenie.
PS. Gorącym punktem sesji były życzenia imieninowe dla wójta Sylwestra Dąbrowskiego z pięknymi storczykami.

Numer: 2008 03   Autor: J. Zbigniew Piątkowski