Sokół tygodnia

Obecnie rozwody stały się powszechnym zjawiskiem. Polskie społeczeństwo nie odnosi się do nich już z takim krytycyzmem jak niegdyś i nie gorszy już widok młodych, którzy – aby potem nie żałować przedołtarzowego tak – decydują się na wspólne, przedślubne zamieszkanie pod jednym dachem. Chcą się dotrzeć, poznać lepiej – w końcu niezgodność charakterów to (według statystyk) najczęstszy powód rozstania małżonków. Nasi Czytelnicy podają też kiepski seks, nudę w związku i chorobliwą zazdrość. W temat zagłębiamy się i my w dzisiejszym sokole...

Czas rozwodów

Statystycznie
Rok 2006 to prawie 72 tysiące rozwodów w Polsce, w tym 58 w miastach. W województwie mazowieckim zawarto 29 819 małżeństw (18 974 w miastach) i 9 755 rozwodów (7 978 to miastowi). W Siedlcach zanotowano 458 małżeństw, a rozwodów 245. W ubiegłym roku w powiecie mińskim zanotowano 839 małżeństw, wśród których tych w mieście było 375, cywilnych – 178, a wyznaniowych – 661. Rozwodów było prawie 3 razy mniej, bo 280. W miastach orzeczono ich 166.

Mniej po wojnie
Na wsi w 1946 r. odnotowano 2,5 tys. rozwodów. 5 lat potem ich ilość podskoczyła do 4 tys. i ta tendencja – nie przekraczająca 5 tysięcy – utrzymała się do 1965 r. Potem nagle w latach 1966-1977 wzrosła. W 1984 r. sięgnęła 10 tys., a do powojennego poziomu spadła w 1993 r. Od tego czasu rośnie (9 tys. w 2000 r. i 13 tys. w 2005 r.).
Inaczej wygląda to w mieście, gdzie liczba rozwodów różni się od tych na wsi nawet czterokrotnie! I tak rok 1946 to liczba około 8 tys. rozwodów, od 1951 r. zaczyna przekraczać 10 tys. Dwudziestu sięgnęła w 1965 r., 30 – w 1969 r. W 1982 r. przekroczyła 40 tys., za rok spadła do 39 tys., by w 1985 r. nagle skoczyć ku 44 tys. W 1998 r. wyniosła 39 tys., w 2005 r. - ok. 55 tys. Obecnie notuje się liczbę rozwodów w miastach w granicach 70 tysięcy.

Mniej rozwodów
Miński USC nie dzieli statystyk na gminy, a podaje ogólną liczbę rozwodów i małżeństw. W 2006 roku małżeństwo zawarło 435 par - 334 to związki konkordatowe, a 101 - cywilne. Rok później zanotowano 445 małżeństw, z czego 361 konkordatowych, zaś cywilnych - 84. W 2006 roku rozwiodło się 160 par, zaś za 2007 rok dokładnych statystyk jeszcze nie ma. A to za sprawą zawieruchy dowodowej.

Dlaczego?
Przyczyny rozwodów od lat wymienia się te same. Podstawową jest niezgodność charakterów (32%), dalej zdrada (24%), nadużywanie alkoholu przez współmałżonka (23%), naganny stosunek do członków rodziny, problemy finansowe oraz inne (agresja, choroba psychiczna, różnica wieku). Przyczyną niezależną jest m.in. śmierć któregoś z małżonków.
Ostatnio jedną z głównych przyczyn rozwodów jest... emigracja zarobkowa! Przełom grudnia i stycznia jest niestety czasem rosnącej liczby rozwodów. Według statystyk z dala od siebie żyje około pół miliona polskich małżeństw. W ciągu najbliższych 2 lat ich liczba może sięgnąć kolejnych 200 tys. Polacy często za granicą znajdują swoją drugą połowę. Podobno właśnie zdrada jest najczęstszym powodem rozstań w tym przypadku. Jak zapobiec takiej sytuacji? Jak radzą specjaliści, należy kontaktować się jak najczęściej, rozmawiać, zapewniać o uczuciach. Albo rzucić wszystko i jechać ze swoją miłością.

Cierpią dzieci
Z danych z 2006 roku wynika, że około 63% małżeństw wychowywało w momencie rozwodu prawie 67 tysięcy dzieci do 18 lat. Najczęściej (62%) sąd przyznaje opiekę nad dziećmi wyłącznie matce, ojcu jedynie w 3,8% przypadków, a w ponad 32% władza rodzicielska jest sprawowana przez oboje rodziców. Dla rodziców rozwód to zakończenie pewnego etapu życia, dla dzieci – ogromny wstrząs, masa obaw i lęków. Dzieci nierzadko odżegnują się od bliskich i znajomych, spotykane są też przypadki niechęci wobec rodziców i obwiniania o rozpad rodziny. Dzieci już dojrzałe, dorosłe również nie mogą pogodzić się z rozstaniem rodziców. Rozpada się świat wspomnień z dzieciństwa. Rodzice ukrywają brak porozumienia między sobą, by stworzyć dzieciom dom, do którego lubią wracać, w którym czują się bezpiecznie.
Rozwody nigdy nie toczą się bez udziału dzieci, one w nim uczestniczą.Wymaga się od nich spokojnego podejścia do kwestii. Tymczasem tacy młodzi ludzie sami potrzebują wsparcia! Rozstanie rodziców trudno zaakceptować bez względu na wiek. Małżeństwo rodziców często stanowi filar, na którym człowiek opiera się w trudnych chwilach. Kiedy trzeba zrezygnować z wizji rodziców wspólnie tworzących dom, rodzi się niepokój i zawód.

Winny mąż
W latach 2004-2006 odnotowywano stosunkowo gwałtowny wzrost liczby rozwodów. W 2006 r. rozwiodło się ok. 72 tys. par małżeńskich, podczas gdy w latach 1995-2002 orzekano ich ok. 40-45 tys. rocznie (w 2005 r. - prawie 68 tys.). W ponad 2/3 przypadków powództwo o rozwód wnosi kobieta - orzeczenie rozwodu z jej winy następuje w niespełna 3% przypadków, ale najczęściej – w ponad 70% przypadków - wina nie jest orzekana. Rozwiedzeni małżonkowie przeżywają ze sobą średnio 13 lat.

Chociaż rozmowa
Według dyrektor MOPS-u Krystyny Barankiewicz trwa epidemia rozwodów. - My u siebie nie notujemy, czy przychodzący po pomoc to osoby rozwiedzione, czy z niepełnej rodziny – mówi. Nastąpił moralny upadek przysięgi, zero zobowiązań, ludzie są nieodpowiedzialni i krzywdzą własne dzieci. - Obserwuję życie, widzę dramat, także naszych pokoleń, dzieci, bo coraz młodsi decydują się na rozstanie – ciągnie.

W MOPSie podopieczny jest klientem:
- Często po pomoc pojawiają się te same osoby, a my staramy się pomóc jak możemy – nie chodzi tylko o wsparcie finansowe, czasem wystarczy zwykła rozmowa. - Jednak pomoc uzależnia, dlatego staramy się wykryć te najbardziej potrzebujące przypadki – zapewnia Barankiewicz. - A najważniejsza jest praca socjalna – podsumowuje.

Nie kocha już rok
Sylwia (33 lata), mężatka z 16-letnim stażem i dwójką synów (15 i 11 lat), podjęła radykalne postanowienia noworoczne: 1 - rozwód, 2 - przeprowadzka, 3 - układanie życia na nowo. – Powinnam się rozwieść 10 lat temu, bo od początku nie było dobrze, ale zawsze umiałam sobie to jakoś wytłumaczyć - mówi Sylwia. Mąż nie miał dla niej czasu, a ona potrzebowała miłości, czułości i wsparcia. Postanowiła wzbudzić u niego zazdrość, ale się nie udało, wpadł w alkoholizm i pije już 11 lat. Robiła wszystko, żeby się leczył, ale nie dało to efektów. - Wieszał się, truł, chciał sobie żyły poprzecinać i to wszystko przeżyłam, ale dosyć takiego życia i traktowania mnie! - krzyczy. Mąż współżyje z nią już od roku. Ma swoich kumpli, pieści się sam. Ją najchętniej ogląda tylko jak się kąpie. - Chciałam w nim wzbudzić zazdrość, więc postanowiłam go zdradzić. Kiedy szłam na pierwsze spotkanie, to powiedziałam mu, że to w sprawie pracy, nawet pomagał mi wybrać biżuterię. Trzy razy to zrobiłam, to tylko się od teściowej nasłuchałam, że gumki noszę w torebce, a męża to nie obeszło. Podobno jeszcze w tym półroczu jest szansa, że będzie miała pierwszą sprawę - na razie chce się wyprowadzić do rodziców, by mieć spokój.

Dziwna nieważność
W kulturze małżeńskiej w Polsce, przez wiele wieków, przywołanie ewangeliczne że „cudzołożnicy nie wejdą do Królestwa Bożego” skutkowało, że rozwodów prawie nie było. Dopiero wejście na tereny polskie „oswobodzicielskiej” Armii Czerwonej zwiastowało zmianę tej zasady. Już wówczas niektórzy „bojcy” chwalili się, że mają po 3 lub 4, a nawet 6 żon. Dziś zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie oraz w Polsce panoszą się rozwody małżeńskie. Do tego w ostatnim czasie dochodzą nierozmyślne przyzwalania rodziców na pożycie młodych par w okresie przedślubnym albo bez ślubu.
Zdawałoby się, że sakramentalne małżeństwa winny być trwałe, bo „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza”. Ale tak nie jest. Małżeństwa się rozpadają, a adwokaci i sądy cywilne im w tym pomagają, nie bacząc na los dzieci. Pojęcie rozwodu w instytucji Kościoła nie istnieje. Natomiast może być separacja, a w niektórych przypadkach unieważnienie małżeństwa. Następuje to na przykład z racji niezdolności strony do podjęcia obowiązków małżeńskich z tytułu przyczyn emocjonalnych czy psychicznych. Istotnymi przymiotami małżeństwa według nauki Kościoła jest jedność i nierozerwalność. Sądy kościelne nie udowadniają winy którejkolwiek ze stron, lecz stwierdzają, czy małżeństwo zostało zawarte ważnie, czy też nie. Sentencja unieważniająca małżeństwo czyni byłych małżonków osobami stanu wolnego.

Czego Bóg nie złączył...
Stwierdzenie nieważności małżeństwa przez Kościół Katolicki nie jest tożsame z kościelnym rozwodem. W kościele rozwodów nie ma. Są jednakże wypadki, w których można wykazać, iż sakramentalny węzeł małżeński w ogóle się nie zawiązał. Prawo kanoniczne definiuje trzy rodzaje okoliczności, w jakich może zachodzić takie podejrzenie: defekty zgody małżeńskiej (najtrudniejsze do wykazania, gdyż zahaczają o najintymniejsze wymiary ludzkiej osobowości i sumienia), przeszkody małżeńskie (pokrewieństwo, wcześniejszy sakramentalny związek itp.) oraz braki dotyczące formy kanonicznej (wątpliwości co do osoby błogosławiącego, brak dwóch świadków zwykłych itp.).
W Mińsku Mazowieckim wszczynanie procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa nie odbywa się na poziomie parafialnym, lecz od razu diecezjalnym. Wnioski kierowane są do Sądu Metropolitalnego przy ul. Nowogrodzkiej 49 w Warszawie. Oficjał ks. prał. Stefan Kośnik mówi, że sąd nie prowadzi statystyk, toteż nie sposób oszacować, jak wiele każdego roku wpływa takich wniosków z naszego miasta. Jednakże śledząc ogólne tendencje można wnioskować, że ich liczba rośnie. Wszystkich, którzy chcą „rozwieść się przed Bogiem” upominamy, że w Kościele istnieje domniemanie ważności małżeństwa (Kanon 1061 Kodeksu Prawa Kanonicznego), a procesy są długie, żmudne i skrupulatne.

Co o tym znawcy?
Według jednego z mińskich psychologów małżeństwo musi być komplementarne, czyli umieć dopasowywać się – jedno wnosi do związku coś, czego nie posiada drugie – w ten sposób tworzą zgrany tandem. Jednocześnie podkreśla się tu, że rozwody to bardzo trudna i płynna sprawa. Nie ma tak naprawdę głównych przyczyn rozwodów. – Tyle ile rozwodów, tyle może być powodów rozstań – komentuje miński psycholog. Zwraca on uwagę na to, że rozwody małżeństw z niewielkim stażem świadczą o wcześniejszym tymczasowym zakochaniu się, zauroczeniu, gdyż głęboka miłość przetrwać może wiele. Inaczej jest w małżeństwach z wieloletnim stażem. Jeśli mają dzieci, to do ich pełnoletności małżonkowie mają wspólny cel – ich wychowywanie i kształcenie. Kiedy jednak pociechy wyfruną z gniazda, małżonkowie nie mają wspólnych tematów, nudzą się sobą, więc rozwodzą się nawet po 20-30 latach małżeństwa. Psycholog podkreśla jednak, że rozwód powinien być dla nas sygnałem, bo to w nas tkwi problem. Ponadto wielu z nas nie uważa rozwodu za patologię, a tak trzeba go postrzegać.

Numer: 2008 02





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *