Jako z natury źli potomkowie Kaina zwykliśmy nie wybaczać zła naszym bliźnim. Zarzekamy się, że nie do wybaczenia jest morderstwo, zdrada, podłość czy zniewolenie. To prawda, ale największym złem i tak pozostanie obojętność
Rany z kamienia
Każde zło jest wyraziście ciemne, a każde dobro jawi się w ciepłych, pastelowych barwach. Obojętność jest bezbarwna, spowita pajęczyną mgły, nieprzystępna, nieokreślona i niezgłębiona. Z każdym przejawem zła możemy walczyć, każde dobro pielęgnować, ale na obojętność nie ma żadnego sposobu, by ją przezwyciężyć. Kto przynajmniej raz poczuł jej gorzki smak, ten wszystko przebaczy, chyba że sam stanie się nieczułym kamieniem.
Gdy odwiedzam rodzinę lub znajomych, boję się jednego - zastać ich w martwym domu. Z pozoru wszystko jest jak należy, nawet wydobędą z siebie kruszynę uśmiechu, sztucznej uprzejmości, ale wszystko to siedzi pod grubą skorupą obojętności. W oczach widać wszystko jak na dłoni, nawet zasuszone serca i niewzruszone sumienia. Często miałem za złe rodzicom, że podnoszą głos, gdy chcą się przekonać do swoich racji. Wydawało mi się, że te ich „kłótnie” o nic to jakaś małżeńska gra wymierzona przeciwko rodzinie, że za chwilę jedno z nich trzaśnie drzwiami i już nie wróci.
Jeszcze gorsze były dyskusje przy obcych lub krewnych. Rozmawiali praktycznie o wszystkim bez żadnego skrępowania, a ja wychodziłem zżerany wstydem, jakbym czytał nieprzyzwoitą powieść. Dopiero po latach zrozumiałem, że oni tak się nieobojętnie i prawdziwie kochali. Bez żadnego tabu i skrępowania uczuć. Ale nigdy nie powiedzieli sobie: - Rób, co chcesz, czy: mnie na niczym nie zależy. Nikt ich nie uczył małżeńskiej socjotechniki, a wiedzieli, jak żyć, by sobie ufać przez prawie 50 lat.
Każdy z nas ma inną receptę na szczęście i wybaczanie, ale gdybyśmy nawet stali się podobni aniołom, nie potrafimy usunąć z pamięci doznanego zła. Bo pamięć to nasze sumienie, ta boska cząstka, dzięki której możemy marzyć o nieśmiertelności.
Tymczasem obojętność dotyka nas każdego dnia w sytuacjach, gdy chodzi o zwykłą pomoc. Tą w czterech ścianach domu i miejscach publicznych, bo co nas obchodzi czyjaś tragedia, czyjeś ciche cierpienie. Takie akcje, jak niedzielny festyn mińskiej wolontariackiej młodzieży nie tylko wyzwalają nas z lęku i obojętności, a być może pozwolą znów uwierzyć w zwykły altruizm człowieka. Wszystko kosztuje, nawet nieczuły kamień, ale nikt nie kupi najczulszego ze zmysłów - serca.
PS. Nasze jedyne kino Światowid na pewno nie jest obojętne filmowym nowościom. Kolejny jego hit to „Stara baśń”, czyli nasza najstarsza legenda opowiedziana przez Kraszewskiego, którą na filmowy obraz zamienił Jerzy Hoffman. Kto nie przeczytał lub zapomniał, już od czwartku ma szansę na powtórkę z pradziejów, kiedy słońce było Bogiem.
Numer: 2003 38 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ