Mińsk Mazowiecki Himilsbacha

Gdyby Jan Himilsbach jakimś cudem znalazł się w centrum Mińska Mazowieckiego 30 listopada 2007 roku, upiłby się ze szczęścia. Zawsze powodów miał tysiące, ale tym razem byłby jeden - radość z DeHy, czyli happeningu na jego cześć, który corocznie organizuje Leszek Celej, teraz dyrektor Muzeum Ziemi Mińskiej

DeHa w dechę

Mińsk Mazowiecki Himilsbacha / DeHa w dechę

Urodzony w 1931 roku Iwan przeżył w Mińsku Mazowieckim 16 lat, w tym część u boku matki - Rosjanki, która za wódkę i chleb żyła z wieloma mężczyznami, więc - jak mówią znawcy - Janek mógł być synem każdego z nich, a nawet całego 7 pułku ułanów.
O swoim życiu nad Srebrną mówił więc różnie, najczęściej zmyślając niezwykłe historie. Najbardziej wiarygodne wydają się fragmenty jego życia zawarte w opowiadaniach „Monidło” i „Przepychanka”, ale całej prawdy nie mógł nawet ustalić Stanisław Manturzewski, który peregrynował Mińsk, kręcąc himilsbachowską historię, pełną bujd i czarnych dziur w życiorysie.
I już niezależnie od tego, czy Himilsbach był tylko naturszczykiem-szczęściarzem, pijakiem-bluźniercą czy wielkim pisarzem i aktorem, to stworzył własną legendę. Co ciekawe, im więcej lat mija od jego śmierci (11 listopada 1988 roku), tym bardziej rośnie liczba jego fanów. W Mińsku Mazowieckim nie ma ich zbyt wielu, ale wystarczyli, by patronował mostowi na Srebrnej i miał coroczny happening. W ubiegłym roku przedstawiono fragmenty opowiadań Himilsbacha w kilku punktach Mińska.
- Nie wszyscy mogli je zobaczyć, więc teraz zachowamy jedność i czasu, i miejsca - tłumaczył zamieszanie na skwerze przed centrum handlowym Leszek Celej.
Mimo sporego mrozu i śniegu, plac zapełnił się nie tylko aktorami, a na przyczepie prosto z PRL-u zobaczyliśmy sześć trup aktorskich.
Pierwsza to „Marzenie” z Dąbrówki, które pokazało przypowieść o psie Bacy. Wypędzony z domu owczarek został przewodnikiem ociemniałego chłopca, bo stał się niewygodny dla rozbawionego małżeństwa.
Dydaktyczny wydźwięk miała również opowieść o Sroce, marzycielce-złodziejce, którą pokazał kabaret „Szpila” z Dobrego. W tytułową rolę wcieliła się Paulina Boguszewska, partnerował jej Daniel Wieczorek z Wojciechem Jastrzębskim, Mariuszem Zastawnym, Jakubem Bodeckim i Kamilem Radzio, a reżyserowała Joanna Raniszewska.
Lapidarny fragment Macierzanki z obłędem Becketta w roli głównej minął bez większego echa, choć scenografia mogła szeregować wielki dramat egzystencjalny. Podobnie przedstawienie Mechanika, którego „Rodzinny grób” był za cichy na ekstremalną pogodę, a wdowa po dwóch mężach zbyt nieśmiała.
Za to „Oto my” z GM-3 pod opieką Beaty Wójcickiej przemawiali do wyobraźni aż z dachu domu, gdzie pod kominem urządzili sobie strzelaninę i rzucanie cegłami. Milicjant Kielak okazał się jednak dobrym funkcjonariuszem i „w imieniu prawa” aresztował prowokatora, który najbardziej żałował straty pistoletu.
Teatr eksperymentalny z Ekonoma pokazał zaś w „Pogrzebie” zachłanność ludzi na mamonę, która wyzwala w nich najgorsze instynkty. Przeniesione we współczesność umieranie Alojzego (Paweł Parchomenko) budzi u jego przyjaciela Bolka (Piotr Sabak) odruch irracjonalny - raczenie ludzkich sępów banknotami za cenę spokoju. Naturalistyczne rekwizyty (trumna, drzwi, karawan) dosyciły niezłą grę Ekonomików, a sztuczne ognie wieść o happeningu zaniosły aż pod śniegowe chmury. Na jednej z nich widziano podobno Jana Himilsbacha, który swoim zachrypłym głosem krzyczał:
- Hej, wy, rozsławiłem wam miasto, a gdzie jest mój pomnik? Most k... to za mało!
Rzeczywiście, wart jest pomnika. Nawet na skwerze swego imienia, ale dzisiaj musi mu wystarczyć most, parada teatrów, okolicznościowa monografia i płyta. No i obsługiwana profesjonalnie przez Mechaników taczka, nieodłączny symbol wielkiego budowania naszego kraju, niezależnie czy to PRL, III RP, czy Najjaśniejsza Rzeczypospolita.

Numer: 2007 49   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *