W mińskiej Anielinie

Są takie miejsca na świecie, a więc i w Polsce, gdzie jedni budują, drudzy rujnują, a inni przechodzą obok tego obojętnie. Gdyby nie wandale i chrześcijanie, moglibyśmy do dziś korzystać z ogromnej wiedzy starożytnych Egipcjan, Greków i Rzymian. Gdyby nie lokalni wandale, życie byłoby przyjemniejsze, bezpieczniejsze i tańsze!

Ziemia niczyja

W mińskiej Anielinie / Ziemia niczyja

Dawno, dawno temu… a może nie tak dawno powstał (i słusznie) przystanek kolejowy Mińsk-Anielina. Bardzo przydany, hucznie otwarty i pokropiony. Od początku istnienia nie miał szczęścia do spokojnego bytu. Stał się mekką okolicznych (nie tylko młodych) rzezimieszków. Zresztą dworce kolejowe, a nawet przystanki mają w sobie ten dziwny magnes, który przyciąga męty wszelkiego autoramentu.
Niszczono więc ławki, obijano perony, bo taki był szpan. Ten opłakany stan rzeczy zmienił się wraz z budową tzw. szybkiej linii kolejowej. Tym razem już nie miasto, ale „oni” ponieśli koszty budowy torowiska i koszty naprawy przystanku, zgodnie z unijnymi wymogami. Trzeba przyznać, że „oni” zrobili to całkiem ładnie. Cóż z tego?! Kiedy poszli budować gdzieś dalej, w kierunku na Siedlce, przystankiem w Anielinie zajęli się miejscowi. Efekt ich działań możesz podziwiać czytelniku na zdjęciach. Ba! Niektórzy podróżni odczuli go na własnej skórze! Dewastacja przystanku jest potworna. Dzieło zboczeńców i zwyrodnialców, i co najśmieszniejsze, ci mądrzy inaczej najpierw niszczą, a potem, korzystając z usług PKP, klną na czym tylko świat stoi, że szyby wybite, wiatr wieje i na głupi łeb pada. Aneta W. mówi, że gdy na peronach pod wiatami odbywają się suto zakrapiane orgietki, to niektórzy starają się dzwonić po policję lub straż miejską, ale reakcji brak... Policja jest niezainteresowana, a straż po godzinie 18.00 nawet się nie odzywa. Perony pełne stłuczonych butelek po piwie, winie i wódce. Pełne petów, pseudo graffiti i zużytych kondomów. Jest wszystko z ciemnej strony mocy! A czego brak? To proste - działań policji, straży miejskiej czy służby ochrony kolei. No gdyby choć było ORMO!
I nikt chyba nie chce na serio wziąć odpowiedzialności za tę ziemię niczyją. Myślę jednak, że można podpowiedzieć rozwiązanie. Może nie najtańsze, ale... skoro stać nas na lodowisko i park wodny, na dotacje do Caritasu i utrzymywanie nikomu niepotrzebnej straży miejskiej, to może stać nas też na dwie kamery (niekoniecznie ukryte), które monitorowałyby ten zaułek. Moi rozmówcy z okolic przystanku Anielina są jak najbardziej „za”. A co na to rajcy miejscy i burmistrz Grzesiak? Nieważne jest jednak co oni na to, ważny jest problem i trzeba go rozwiązać. Uważam, że jest to problem nie błahy i że nie ma już zgody w naszym mieście na bezrozumny wandalizm i ziemię niczyją.

Numer: 2007 47   Autor: Kazimierz Okrasiński





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *