Płonąca świeca 2007

Listopad to czas płonących świec. Nie tylko przy głównych alejach i w zaułkach cmentarzy. Jesienią w sercach ludzi wrażliwych na rosnący brak światła zapalają się świece poezji. Nieraz już nawet płoną, czego dowodem był miniony weekend w mińskim pałacu, gdzie lirycznych emocji było aż nadto, a wszystkich omal nie spalił ogień czarnej gromnicy

W ogniu gustów

Płonąca świeca 2007 / W ogniu gustów

W sobotę już od 9.00 MDK otworzyło biuro piątych mazowieckich spotkań śpiewających poezję, a pierwszą pod nazwą płonącej świecy. Przez cztery lata świece w pałacu zapalano, ale - by uniknąć plagiatu - organizatorzy postanowili słuchać śpiewanej poezji przy już płonących kagankach.
Celem festiwalu jest przede wszystkim prezentacja dorobku nieprofesjonalnych bardów, ale też twórcze warsztaty z gwiazdą piosenki poetyckiej, którą w tym roku była Edyta Geppert. Miała być również autorytetem służącym młodym wykonawcom (wiek ograniczono do studenckiego) do poprawy poziomu artystycznego. Temu służyły pokonkursowe warsztaty, podczas których Geppert nie tylko oceniła występy, ale również przygotowała laureatów do finałowej gali.
Wybór najlepszych nie nastręczył jury trudności, chociaż - jak to podkreśliła pieśniarka - każdy werdykt jest subiektywny i raczej odbija gusta oceniających, a nie obiektywną prawdę o poziomie wykonawcy. Mimo tego skład jury skłonił artystkę do przekonania, że taki zestaw ich wiedzy i umiejętności równa się sprawiedliwej ocenie, a jeśli nawet ktoś się z nią nie zgadza, to powinien się nad sobą poważnie zastanowić.
Zanim ujawnimy artystyczne gusta płonącego jury (oprócz Geppert zasiadł w nim Piotr Loretz - prywatnie mąż pani Edyty, Krzysztof Herdzin - jej pianista oraz polonistka Izabela Saganowska), przyjrzyjmy się sobotniemu konkursowi, a właściwie wykonawcom. Do zmagań o trofea stanęło ponad 50 wokalistów, w tym 13 z gimnazjów i aż 38 licealistów i studentów. Co śpiewali? Głównie interpelacje znanych i już docenionych przebojów do słów Osieckiej, Cygana, Mickiewicza, Poświatowskiej, Kofty, Brela, Wojaczka, Młynarskiego czy Baczyńsskiego. Co ciekawe, żaden z utworów nie pochodził z repertuaru szefowej jury, co może dawać powody do myślenia. Interesujący był również zestaw wykonawców i ich pochodzenie. Scenę zdominowały dziewczęta - tylko jeden Maciek Walewski wśród gimnazjalistów i osiem męskich podmiotów wykonawczych w grupie licealistów. Przeważali wykonawcy z Mińska Mazowieckiego i okolic, ale mieliśmy okazję zobaczyć również artystów z Warszawy, Siedlec, Sterdyni, Łochowa, Radomia, Garwolina, a nawet Szamotuł i Katowic. To niewątpliwy sukces tegorocznej „Płonącej świecy”. Sukcesem był również wyrównany poziom artystyczny, choć można ubolewać, że zabrakło własnej twórczości i oryginalnych prezentacji, w których ujawnia się prawdziwy obraz artysty. Ocena coverów jest zawsze spłaszczonym odniesieniem do oryginału, więc może dojść - jak to ujęła Geppert - do nieporozumień artystycznych. Na szczęście było ich w tym roku niewiele, choć można było również odnieść wrażenie, że wielu wykonawców ma stały repertuar na każdą okazję, a tylko zmieniające się jury nic o tym nie wie.
Wśród gimnazjalistów nie przyznano pierwszego miejsca, a na drugie zasłużyła mińszczanka Magdalena Maciejec oraz Natalia Ołdak z Jakubowa (obie za m.in. „Ludzkie gadanie” Osieckiej). Trzecie miejsce zdobyła Anna Siwek z Borowia, a wyróżnienia - Sylwia Łoboda z Mińska, Agnieszka Partyka z Warszawy i Paulina Siwińska ze Sterdyni.
W rywalizacji licealistów bezapelacyjnie wygrała Wiktoria Jabłońska z Siedlec (zaśpiewała m.in. „Pożegnalny wieczór” Kofty i Turkowskiego), a trzecie miejsce przyznano naszej Izabeli Furdal, łochowiance Natalii Śliwoskiej i zespołowi z Garwolina (Giska, Karczmarczyk i Bieńko). Wyróżnienia przypadły dwom zespołom z Mińska Mazowieckiego pod wodzą Żywickiego i Kopki, Marzenie Prokopczuk ze Sterdyni, Marcie Gołębiewskiej reprezentującej Macierzankę, Dagmarze Ostrowskiej i Karolinie Tomaszewskiej z Żyrardowa.
Do finałowej gali dopuszczono tylko zdobywców głównych lokat. Śpiewali przed koncertem Edyty Geppert, gdyż ta nie chciała być suportem przed występem nieprofesjonalistów. Szkoda, bo zanosiło się na długą ucztę poetycką, a po zmianach w programie obejrzeliśmy tylko migawki przed ponadgodzinnym, standardowym występem gwiazdy, której menadżer zabronił widzom wszystkiego prócz podziwiania. Rzeczywiście - Geppert na scenie robi wrażenie, ale... Kto był i nie wyszedł - gratulujemy siły woli. A może gustu? Kto wie, ale pytanie jest zgoła inne: – Ile jeszcze świec trzeba rozpalić, by na poezję śpiewaną przyszły do pałacu tłumy mińszczan...

Numer: 2007 47   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *