Powiat sesyjny

Radni powiatowi wyraźnie się nudzą, bo jak wytłumaczyć ich wybujałą aktywność w sprawach, które nie dotyczą starostwa lub wkraczają na pole polityki. A może dla niektórych powiat jest wędzidłem ograniczającym możliwości popisu na miarę ich telewizyjnych autorytetów. Trudno dociec, choć pewnym jest, że marnują czas na czcze dyskusje, a potem się dziwią, że mija szósta godzina sesji i muszą wracać do domu już w czasie nocnej ciszy

Jarzma gadulstwa

Powiat sesyjny / Jarzma gadulstwa

Nikt nie spodziewał się w ubiegłą środę - 7 listopada - maratonu, choć już po pierwszych interpelacjach było pewne, że bez różnicy zdań i polityki się nie obejdzie, mimo że na sali obrad nie było ani jednego posła. Był za to radny Kojro, który najpierw zbeształ dziennikarzy za „nielubienie” prezydenta RP, a organizatorów za potraktowanie tak cenionego żołnierza PiS jako persona non grata. Musiał więc interweniować aż w kancelarii prezydenta, by go ochrona wpuściła do pałacu.
- Starostwo nie miało nic wspólnego z organizacją wizyty prezydenta. Ja też byłem tam gościem - odpowie później starosta Tarczyński, ale to wyjaśnienie nie uśmierzyło bólu radnego, który postawił radę pod murem, gdy już wszyscy mieli dość obrad i polityki.
Zanim jednak doszło do ostrej polemiki, starosta wręczył stypendia najlepszym uczniom (relacja za tydzień), wyjaśnił radnemu Ciszkowskiemu, że nie ma zamiaru zlikwidować poradni psychologiczno-pedagogicznej w Sulejówku, a tylko poszukać jej nowego lokum i przeanalizował aktualny stan mińskiej służby zdrowia. Na razie bez obecności dyrektora Sobolewskiego, któremu zmarł ojciec, ale po spotkaniach z ordynatorami i pielęgniarkami.
Sytuacja SP ZOZ wciąż się pogarsza i finansowo (1,7 mln in minus) i kadrowo (na wewnętrznym to już tragedia). Muszą więc jak najszybciej nastąpić zmiany organizacyjne i... podwyżki, bez których szpitalowi grozi wyludnienie.
- Nie możemy dopuścić do upadku ZOZ-u, więc konieczna jest nadzwyczajna sesja tylko na temat ochrony zdrowia - zapowiedział starosta, przewidując interwencję nie tylko w kwestiach finansowych.
Radni posłuchali prośby, by już na temat zdrowia nie dyskutować, więc zrobiło się na sali dość miło. Tym bardziej, że Grażyna Borowiec ciekawie opowiadała o spadającym bezrobociu, a Andrzej Solonek o gotowości do zimowego utrzymania dróg, o których piszemy w raporcie na str. 10 i 11.
Nagły dopływ pieniędzy to - jak twierdzi wicestarosta Michalik - potworne zamieszanie w budżecie i szukanie furtek do ich wydania. Starostwo sobie z tym radzi, odkładając swoje nadwyżki na przyszły rok, a dotacjami wspomaga rozpoczęte inwestycje lub nieoczekiwane straty, jak samochód SOSzW, który w centrum miasta został rozbity na złom.
Zapaliło się również zielone światło w sporze z Exitusem, którego właściciele przyjęli propozycję dzierżawy bez przetargu, ale za czynności leżące po stronie szpitala każą sobie płacić aż 200 tysięcy rocznie. Według wyliczeń powiatu usługi prosektorium nie powinny kosztować więcej niż 70 tysięcy, więc trzeba dojść do ugody, by znowu prawa nie spalić na panewce.
Do dobrych wieści należy także zapowiedź podwyżki płac w starostwie i zapewnienie Antoniego J. Tarczyńskiego, że poziom bezpieczeństwa w powiecie jest wysoki. Ale prawdopodobnie nie dojdzie do powstania powiatowej rady sportu, o którą walczy Adam Ciszkowski. Według Mirosława Krusiewicza działacze sportowi nie chcą być kolejnym kwiatem do samorządowego kożucha, który i tak o wszystkim decyduje.
I na tym mogli zakończyć, ale posypały się wnioski i tzw. sprawy różne. Najpierw radny Prus ze Stanisławowa postulował, by przewodniczący nie czytał treści uchwał, bo każdy powinien już znać i wiedzieć, za czym głosuje. Taka procedura znakomicie zaoszczędzi czas posiedzeń rady. A w ogóle rozpoczynanie sesji o 16.00 to zbyt późna pora, bo jak można pracować po 14 godzin dziennie. Nie wszyscy zgodzili się z argumentami radnego Wyszogrodzkiego, a na spostrzeżenie Stanisława Woźnicy, że nic się nie stanie spóźnionemu radnemu, radny Góras ripostował niemożnością interpelacji, bo właśnie przez korki nie dotarł na początek sesji.
Stanęło na niczym, czyli na oddaniu procedur w ręce przewodniczącego Zbrzeznego. On też przyczynił się do odrzucenia wniosku Kojry w sprawie podatków, które podobno rząd Tuska chce podnieść. Radnym zapachniało polityką, a tego nie lubią, więc nie zdziwili się wystąpieniem radnego Legata, który bez ogródek zarzucił Kojrze marnotrawienie ich czasu przez polityczne propozycje. Na ironiczny wniosek, że w powiecie rządzi wroga koalicja PSL-PO jeszcze nikt się nie zdobył, ale wszystko przed nami.

Numer: 2007 46   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *