Aktorzy w Co słychać?

Aktor Bogdan Kalus - Hadziuk z serialu „Ranczo” - przyjechał na lekcję z dziennikarstwa do mroziańskiego liceum. Odpowiedział na każde pytanie o swojej karierze, upodobaniach i kulisach kręcenia serialu

Lubi Hadziuka

Aktorzy w Co słychać? / Lubi Hadziuka

- Znamy pana głównie z seriali: „Święta wojna” i „Ranczo”. Jak pan trafił do tych produkcji?
Zadzwonili, żebym zagrał w jednym odcinku „Świętej wojny” i zostałem. Z reżyserem, Wojtkiem Adamczykiem znałem się z „Dziupli Cezara”, potem zagrałem epizod u niego w „Camera cafe”. Najpierw dostałem propozycję do „Halo, Hans!”, potem do „Rancza”.
- Zdjęcia do serialu „Ranczo” kręcone są w Jeruzalu. Czy spotykacie tam mieszkańców podobnych do tych z filmowej ławeczki?
Oczywiście, pamiętam scenę, kiedy pijany facet szedł koło kościoła. Zaczął rozmawiać ze swoim cieniem... - Nie idź za mną! – krzyczał - przez ciebie muszę tyle pić, ja już nie chcę, a ty – pij! pij! Na koniec bił się z własnym cieniem.
- A jak smakuje Mamrot?
To zależy, co wleją do butelki. Na początku był jakiś sok – strasznie niedobry. (śmiech)
- Zabawne wydarzenie z planu „Rancza”?
W odcinku „Porwanie” musiałem przebiec ok. 100 metrów. Ubrany w kurtkę, upał 35 stopni, reżyser zażyczył sobie osiemnaście dubli, a scena nie weszła do serialu. Nosiłem Kusego na plecach chyba sześć razy i też scena została wycięta. Czasem sami sobie robimy dowcipy. Prowodyrem zabawnych sytuacji jest mój kolega, Piotr Pręgowski, z którym uwielbiam grać, bo to chodzący dowcip. Tylko spojrzę i wiem, że coś kombinuje...
- Najciekawsza rola, to ...
Największą sympatię mam do filmu „Biała sukienka” z cyklu Święta Polskie. To była pierwsza moja duża rola, potem nagle posypały się nowe propozycje. Musiałem się przenieść ze Śląska do Warszawy. Bardzo mile wspominam film „Karol, człowiek, który został papieżem”, mimo, że zagrałem małą rolę i oczywiście czarny charakter (grałem ubeka), ale film przejdzie do historii. Mam nadzieję, że hitem będzie film fabularny „Ranczo Wilkowyje”. Przekonamy się pod koniec tego roku. Lubię postać Hadziuka, którego gram. Jak zaczynaliśmy serial, miało być 13 odcinków, a okazało się, że będzie ich 52.
- Czy zagrałby pan każdą scenę, np. erotyczną?
Wykonuję zawód aktora..., ale nie zagrałbym roli w filmie erotycznym. Oglądałem film „Golasy” i nie specjalnie to wyglądało. Jeszcze nie jestem na tym etapie kariery, abym musiał odmawiać. Jeśli muszę odmówić, to tylko dlatego, że nie mam czasu się do niej przygotować.
- Woli pan grać role komediowe czy bardziej poważne?
Lubię role komediowe, ale bardzo chciałbym zagrać czarny charakter. W „Halo, Hans!” zagrałem żołnierza Wehrmachtu, ale to serial komediowy.
- Wciąż gra pan w teatrze. A kabaret?
Świadomie zerwałem współpracę ze sceną kabaretową, która była dużym doświadczeniem, ze względu na bezpośredni kontakt z publicznością. Wolę teatr, bo rozwija i daje większą satysfakcję. I mimo, że muszę dojechać 300 km, chce mi się to robić. Gram ponad 17 lat w spektaklach, które mają margines improwizacji, dlatego cieszą się ogromnym powodzeniem. Do końca nie można przewidzieć, co się stanie na scenie, bo wszystko zależy od widowni. „Spektakl dla trzech aktorów” graliśmy ponad 900 razy. Była propozycja, żebyśmy na festiwalu w Opolu pokazali się na „ławce” i komentowali wydarzenia podczas kabaretonu. Nie zgodziliśmy się na teksty zaproponowane przez dyrekcję, bo chcieliśmy, żeby je napisali scenarzyści „Rancza”, czyli Robert Brutter i Jerzy Niemczuk. A na to nie wyraziła zgody dyrekcja festiwalu, a zwłaszcza telewizji, bo nie mieliby wpływu na teksty.
- Czy ma pan swojego mistrza w sztuce aktorskiej?
Cenię Janusza Gajosa, Piotra Fronczewskiego i Leona Niemczyka, z którym uwielbiałem grać. To wspaniali aktorzy.
- Kim byłby Bogdan Kalus, gdyby nie był aktorem?
Zawsze chciałem robić coś innego niż moi koledzy ze szkoły. Dorastałem w Chorzowie, wtedy były inne czasy, można było zostać hutnikiem albo górnikiem. Na Śląsku zawsze był kult pracy, studia nie były popularne. Jedyną odskocznią było granie w klubie „Ruch” Chorzów, ale mnie sport niespecjalnie interesował. Chodziłem do szkoły muzycznej, grałem na perkusji. Może zostałbym muzykiem... Ale gdybym teraz przestał być aktorem, otworzyłbym restaurację śródziemnomorską. Znam się na gotowaniu i lubię to robić. Nawet, jeśli jestem za granicą, a coś mi smakuje, idę do kucharza i proszę o przepis.
- Pana kuchnia zapewne byłaby smaczna, ale niech pan nas dalej rozbawia jako aktor. Dziękujemy za wywiad i życzymy dalszych sukcesów.

Numer: 2007 46   Autor: Martyna Szostak, Ewelina Ręczajska i Sylwia Tumielewicz





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *