W Mińsku Mazowieckim

Za obietnicę pomyślnego rozwoju gminy czy miasta niejeden wójt lub burmistrz zapłaciłby każdą sumę. Pod warunkiem, że jest to wizja prawdziwa i bez rażących błędów. Za PRL, czyli plan rozwoju lokalnego Mińska Mazowieckiego Grzesiak wyłożył z kasy tylko 20 tysięcy, ale to, co zrobił Invert Consulting SA, zdaniem wielu radnych, nadawało się do kosza. Tak można było sądzić prawie do końca dyskusji o mińskim PRL-u

Uchwalili PRL

W Mińsku Mazowieckim / Uchwalili PRL

Powrót planu rozwoju lokalnego na październikową sesję rady miasta był koniecznością, bo to ostatni dzwonek, by go uchwalić i podjąć starania o jakiekolwiek środki unijne. Bez PRL-u jako załącznika trudno też myśleć o rozwoju miasta, ale trzeba go najpierw napisać, potem przedyskutować i przyjąć do realizacji. To nie stawki podatków, które mieszczą się na kilku rzadko zapisanych stronach. Za ich stawki, nawet te najwyższe, radni nie muszą się wstydzić, bo zawsze mogą się wytłumaczyć, że obciążyli nimi mieszkańców w imię dynamiczniejszego rozwoju miasta lub - jak piszą internauci - by mieć pieniądze na dokończenie wstydliwego aquaparku.
Mimo znacznej objętości - 86 stron - radni PRL przeczytali i wychwycili wiele rażących błędów, świadczących o niechlujstwie autorów i korektorów. Mamy więc w mińskim PRL-u ulicę Mareckiego i... Grzesiaka, na co oburzył się sam burmistrz Grzesiak. Mamy zapis, że rozbudowa regionu energetycznego zakończy się w... 2003 roku, i – jak zauważył Andrzej Kuć - stek bzdur i pobożnych życzeń. Radny poczuł się tak rozczarowany PRL-em, że zapomniał o innym dokumencie - strategii rozwoju, w której rzeczywiście - jak sobie życzył - są wizje rozwoju miasta, a nie tylko diagnoza, czyli zabezpieczenie potrzeb mieszkańców. PRL Grzesiaka nie podobał się również Tomaszowi Płochockiemu. Radny chciałby zobaczyć w planie Mińsk Mazowiecki osadniczy, z marką inwestora i mecenasa biznesu, a nie - jak do tej pory - sypialnię stolicy. Stwierdził też, że kontakty z miastami bliźniaczymi to jeszcze za mało, by nad Srebrną powiało bogatą Europą.
- Wprawdzie mamy jeszcze strategię rozwoju, ale rzeczywiście ten plan nie jest majstersztykiem - łagodził atmosferę przewodniczący Leon Jurek.
- Za późno na dyskusję, za późno na zmiany - próbował uciąć dyskusję atakowany zewsząd burmistrz Grzesiak. Przypomniał jedynie, że Mińsk Mazowiecki ma za mało gruntów (tylko 13 km2) na wielką wizję rozwoju, a on nie będzie spekulował gruntami, by ściągnąć biznes. Niech je scalają pośrednicy nieruchomości, bo od tego są. Gdy już omal nie doszło do głosowania, Krzysztof Paluch krzyknął jak Rejtan, że on nie wie, co rada chce uchwalić, bo chyba nie błędy.
- Bzdur nie należy kupować - dokładał do pieca radny Kuć, a Dariusz Kulma zirytował się faktem, że urzędnikom nie chciało się skorygować błędów.
– PRL jest do przyjęcia, bo przecież głosujemy tylko nad narzędziem, które można zmienić - namawiał do rozsądku Maciej Cichocki.
Ale radni nie byli wcale skorzy do zmiany decyzji. Zaczęli głośno szeptać, by odłożyć głosowanie o miesiąc, a do tego czasu urzędnicy zdążą poprawić błędy.
Zdążą i to niekoniecznie w czasie wyznaczonym przez radę. Oto stało się podczas sesji coś, czego nawet nie było w rzeczywistym, a nie papierowym PRL-u. Przewodniczący Jurek zarządził głosowanie i 13 radnych koalicji (PO wstrzymała się od głosu) podniosło mandaty za uchwaleniem planu rozwoju lokalnego z... błędami.
Burmistrz Grzesiak ma dopilnować, by w ostatecznej wersji już ich nie było. A gdy się jednak znajdą? Wtedy też nic się nie stanie, bo zawsze może powiedzieć: - Taki oto PRL uchwalili mi radni.

Numer: 2007 45   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *