Sokół tygodnia

Pierwszy kontakt z matką zostawia ślad na całe życie. Dzieciństwo, młodość, życie dorosłe i starość – kolejne etapy ziemskiego bytu mają związek uczuciowy i materialny z rodzicielką. To ona karmi, wychowuje, doradza i wspiera swoje potomstwo, a kiedy odejdzie - wraca we wspomnieniach. Pierwszy smak, pierwsze ciepło, pierwszy obraz i pierwsze słowo – to matka. I tak już zostaje na zawsze - jej portret powraca uporczywie w chwilach trudnych i pomaga znieść przeciwności losu

Pamięć matki

Matka XXI wieku
Dla Polaków rodzina (mimo iż nieliczna) nadal jest najważniejszą wartością. Matka ma w niej silną pozycję i decyduje w wielu sprawach. Jednak obecnie kobiety coraz później decydują się na macierzyństwo, a im później chcą zajść w ciążę, tym jest to trudniejsze i niebezpieczniejsze. Obojgu rodzicom zależy bowiem na zapewnieniu dziecku nie tyle komfortu psychicznego, bezpieczeństwa, opieki, ale przede wszystkim komfortu ekonomicznego. Bardzo często wiąże się to z wysokimi ambicjami rodziców. Jeśli od najmłodszych lat ich pociecha nie mówi trzema językami, nie gra w tenisa, nie podróżuje za granicę, uważają się za złych rodziców. Dziecko to dla nich okazja do zabrylowania wśród znajomych oraz inwestycja – to ona ma im w końcu zapewnić byt na starość. Jest to smutne, ale niestety, prawdziwe. Nierzadko kobiety postawione są przed faktem dokonanym – dziecko albo kariera. Wybierając karierę, muszą polegać na fachowej baby-sitter. Gorzej, gdy wybór dziecka i domu prowadzi do obwiniania dziecka o niespełnienie aspiracji zawodowych. Nie potrafią umiejętnie wyrazić swoich uczuć, są zaborcze i egoistyczne. Często wykorzystują miłość jako element kary: - Jak zrobisz to czy tamto, to mamusia przestanie cię kochać. Dzieci sądzą, że muszą zapracować na ich miłość lepszym zachowaniem. Lepiej jest więc powiedzieć: - Dlatego że cię kocham, muszę cię ukarać, tak jak wcześniej ustaliliśmy. Karanie bez miłości rodzi bunt, a ten niekiedy prowadzi do zamknięcia się przed nami własnego dziecka. Roli matki trzeba się więc uczyć całe życie, bo wzbudzamy nią oddanie, zaufanie i szacunek. To mama jest dla nas najważniejsza. (syl)

Na dwa głosy
- Dla mnie macierzyństwo to nadawanie sensu całemu życiu. Kiedy urodził się syn, zrozumiałam po co żyję. Jestem przeciętną osobą i może odkryję jakiś ukryty talent podczas wychowywania dzieci. To mnie właśnie uszczęśliwia - chcę być tym garkotłukiem, obmyślać nowe potrawy, żeby moi mężczyźni cmokali z zachwytu. Lubię prasować, zmywać i sprzątać, chociaż absorbuje mnie moje dziecko i zabawa się z nim (ciekawe, że sama w dzieciństwie nie przepadałam za lalkami). Wcześniej moje życie było nieuporządkowane - teraz jest tak, jak być powinno. Zrezygnowałam nawet z pracy w biurze, godząc się na gorsze warunki materialne. – mówi Anka.
- A ja w czasie urlopu macierzyńskiego doszłam do wniosku, że ustawiczne krzątanie się po mieszkaniu, wieczne powtarzanie tych samych czynności strasznie mnie ogłupia i odbiera mi nawet radość zajmowania się dzieckiem. Okazało się, że z mężem coraz mniej mamy sobie do powiedzenia. Wszystko się sprowadzało do przysłowiowych pieluch. Nie wytrzymałam - kiedy Adaś poszedł do żłobka, wróciłam do pracy. Mąż nauczył się wielu rzeczy, o których wcześniej nie miał pojęcia i teraz jesteśmy prawdziwymi partnerami. Nie mam zamiaru głupieć w domowych pieleszach. Chcę, aby mój syn miał interesującą, czynną zawodowo matkę, a nie sprzątaczko-kucharkę! Moje życie musi mieć sens, ponieważ jestem nie tylko matką – jestem człowiekiem! – deklaruje Ewa. (bak)

Domowy ideał
Odkąd pamiętam, moja energiczna, elegancka i błyskotliwa mama, ciągle aktywna i pracująca zawodowo, była dla mnie niedoścignionym wzorem współczesnej kobiety. Zawsze z niekłamanym podziwem obserwowałam, jak ta prawdziwa, kompetentna „bizneswoman” – a ostatnio i dziennikarka – z równym wdziękiem przeprowadza ważne rozmowy i... gotuje zupę pomidorową. A przy tym jest ciepła, serdeczna, towarzyska, sumienna, pracowita i bardzo przywiązana do męża i dzieci. To ona zaszczepiła mi wielką miłość do książek, poczucie humoru i otwarte, tolerancyjne poglądy. Choć nie jest łatwo być córką własnego ideału – wiem, że w wielu sprawach (jak choćby pedantyczne zamiłowanie do porządku), wciąż do niej nie dorastam, to jednak mam nadzieję, że kiedyś uda mi się stać podobną do niej kobietą. (ak)

Matka z zaświatów
W pewnym okresie zamieszkiwałem w Białymstoku. W sąsiedztwie była rodzina składająca się z rodziców i czworga dzieci. Najstarsza Honorata miała 12 lat, a ostatnie niemowlę około pół roku. Zdarzył się tragiczny przypadek. Matka, która była karmicielką niemowlęcia wpadła pod autobus i wkrótce zmarła w szpitalu. Jednak po śmierci nie opuszczała dziecka. Przychodziła w nocy z zaświatów. Kiedy kwiliło, uspokajała je, a być może i karmiła piersią. Honorka - najstarsza z rodzeństwa - opiekowała się najmłodszą Agnieszką. Opowiadała, że w nocy kiedy Agnieszka płakała mimo bujania kołyską, bywały momenty, że zachowywała się tak, jakby matka wzięła ją do piersi – uciszała się, robiła minki i zasypiała. - W tych przypadkach i ja odczuwałam obecność naszej mamy – mówiła Honorka. To samo powtarzał ojciec. (fz)

Oddany chleb
Jedna z moich sióstr umarła na tężyczkę – chorobę dziecięcą, która w połowie lat czterdziestych ubiegłego wieku zbierała okrutne żniwo wśród małych dzieci. A kiedy i ja we wczesnym dzieciństwie zapadłam na tę samą chorobę, mama podjęła heroiczną walkę o moje życie i nie oddała śmierci kolejnego dziecka. Podczas mojej długiej rekonwalescencji zapomniała o odpoczynku i rozrywkach, gotowała, nawet sprzątała i prasowała po nocach, by w dzień jak najwięcej czasu móc spędzać ze mną na świeżym powietrzu, co było konieczne, abym wyzdrowiała. A po to, bym miała zawsze świeże mleko, na podwórku naszej miejskiej kamienicy hodowała kozę i dokonywała prawdziwych cudów, by w trudnej rzeczywistości lat pięćdziesiątych zdobyć dla mnie np. cielęcinę. Po dwójnasób zawdzięczam jej życie, a także dobre i pełne miłości dzieciństwo. Była i jest kobietą, która w żaden sposób nie mogłaby się dogadać z feministkami, albowiem nigdy nie myślała o sobie. Zawsze na pierwszym miejscu byli jej mąż i dzieci. Dawała nam też dobry przykład, czule i wspaniale opiekując się naszą babcią (a swoją teściową) i życzliwie traktując wszystkich otaczających ją ludzi. Starsi ludzie często powtarzają powiedzenie o pożyczonym chlebie, który musi być kiedyś oddany. Oznacza ono, że tak się będzie potraktowanym na starość, jak samemu traktowało się swoich sędziwych rodziców. W myśl tego przysłowia moja mama, jak mało kto, zasłużyła sobie na troskliwą opiekę teraz, kiedy sama nie może już sobie poradzić. W ten sposób oddajemy jej tylko to, co kiedyś sama tak hojnie nam ofiarowała. (rk)

Dziecięce mamy
Towarzystwo na prywatce bawiło się znakomicie. Żywiołowy chłopak cieszył się wielkim powodzeniem. Dziewczyny z początku czuły się onieśmielone, ale miały chęć z nim poflirtować. Jego uwagę zwróciła myszowata Janka – wydawała się łatwą zdobyczą i to ją właśnie wybrał. Imprezka skończyła się rozejściem par dobranych w trakcie zabawy. Mirek porwał swoją wybrankę do domu, gdzie doszło do pierwszego między nimi kontaktu seksualnego. Było cudownie tak, że została u niego do końca weekendu. Rodzicom powiedziała, że dwie noce spędziła u koleżanki, która ten fakt potwierdziła (sama przeżyła podobną przygodę). Obie dziewczyny spotykały się ze swoimi chłopcami coraz częściej przeżywając wielką fascynację męskimi partnerami. Były dumne z ich posiadania i zadzierały nosa przed samotnymi koleżankami ze szkolnej ławki. Po jakimś czasie najpierw jedna, potem druga, zorientowały się, że dzieje się z nimi coś dziwnego, nieznanego. Zachodziły w nich zmiany fizyczne i psychiczne, których nie potrafiły sobie wytłumaczyć. Po wielu naradach ze starszymi siostrami wiedziały już, że stają się matkami. Lęk przed opinią otoczenia i reakcją rodziców nie pozwalał im na ujawnienie wstydliwej prawdy. Wreszcie Mirek się odważył i wyznał ojcu Janki, że jest ojcem jej przyszłego dziecka. Nie było spodziewanej awantury, ani nawet reprymendy. Nie zgodził się też na propozycję młodych, by ciążę usunąć. Potem była przeprawa z matką Janki, ale kiedy Mirek zaofiarował się zostać jej zięciem, jakoś dała się udobruchać. Do rozwiązania został szkolny problem. Matura za półtora roku i co tu robić? Z pomocą przyszła wychowawczyni i dyrektorka – obie wyperswadowały dziewczynom naukę na wieczorówce. Koleżanki wspierały się wzajemnie i w nauce zaczęły brylować! Ostatni miesiąc przed porodem spędziły na szkolnym urlopie, co nie przeszkodziło w uzyskaniu świadectw z wyróżnieniem. Naukę w klasie maturalnej musiały łączyć z obowiązkami matek i żon. Wywiązywały się z nich znakomicie, a na studniówce bawiły się otoczone powszechnym uznaniem. Oklapły dopiero po egzaminach, ale postanowiły prowadzić samodzielne życie rodzinne w wynajętych mieszkaniach. Różnie się ono układało, ale Mirek okazał się partnerem godnym zaufania i wspaniałym ojcem, co Jance daje powód, by czuć się szczęśliwą matką, choć została nią przed czasem. A ich pociecha jest lubiana przez wszystkich i kochana przez zazdrosne o nią babcie i wyrozumiałych na psoty dziadków. (jot)

Numer: 2005 22





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *