Jak zaplanowali, tak było. Setki ludzi, dziesiątki generałów i dwóch biskupów przed pomnikiem lotników 1 plm oraz tysięczne tłumy na płycie janowskiego lotniska. Wojsko miało też szczęście do pierwszej w tym roku piknikowej pogody, ale zmotoryzowani długo będą pamiętać dwugodzinny powrót do domu
Skrzydła honoru
- Odwaga moralna jest najcenniejszą i zazwyczaj najbardziej niespotykaną cechą mężczyzn – napisali w zaproszeniach do parlamentarzystów, biskupów, generałów, władz lokalnych i mediów. Jakby chcieli przekonać wszystkich vipów, że heroizm wojska to nie tylko rozkazy i gotowość do obrony kraju, ale też postawa etyczna żołnierzy po służbie. To też odwaga w zostawianiu po sobie symboli pamięci wśród cywilów. Pierwszym z nich jest odsłonięty w piątek 20 maja pomnik lotników 1 pułku lotnictwa myśliwskiego „Warszawa”.
Uroczystości zaplanowali tak, by po ich zakończeniu fajerwerki rozświetliły nocne niebo nad miastem. Mimo przedłużonej mszy (pierwsze po kilku latach cywilne homilie) musztra paradna orkiestry wojskowej z Radomia ograniczyła się do przejścia z kościoła na skrzyżowanie ulic 1 PLM z Siennicką, gdzie wśród przeciętych drzew placu Wolności lśnił w słońcu pomnik lotników.
Ustawieni wzdłuż ulic mińszczanie długo czekali na pochód gości. Tuż za orkiestrą i kompanią honorową 2 Bazy Lotniczej szli biskupi Głódź i Płoski w otoczeniu naszych księży, posła Piłki, senatora Borkowskiego, generałów i znanych lokalnych polityków. Nie było wśród nich posła Oleksego, który podobno na wieść, że nie będzie przemawiał, zrezygnował ze statycznej prezentacji na trybunie honorowej. Głos zabrali tylko nieliczni. Płk. Rajchel powitał gości, burmistrz Grzesiak przypomniał ideę budowy pomnika i cieszył się, że to honorowe zadanie wykonał na czas, a gen. Harmoza namawiał mińszczan, by przyjęli ten pomnik jak swój. Dziękowano pomysłodawcy monumentu – płk. Henrykowi Michałowskiemu (pilot 1 plm) i gen. Ryszardowi Olszewskiemu, który był przewodniczącym komitetu budowy. Nie pominięto też mińskich weteranów i promotorów pamięci 1 plm – płk. Mikiciuka i Zięby oraz darczyńców, którzy jeszcze wpłacają pieniądze na konto. Z nadwyżki powstaną tablice (też na cześć lotników) wmurowane w katedrze praskiej i mińskim kościele NNMP. Klasą dla siebie był abp. Leszek Sławoj Głodź, który nie ograniczył się do poświęcenia pomnika, robiąc burmistrzowi Grzesiakowi kampanię wyborczą i namawiając do powiększania wojska, bo tylko wtedy będzie porządek.
Wraz z przyjściem zmroku pomnik oświetliły halogeny, wojsko oddało cześć bohaterom, a w niebo wystrzeliły salwy honorowe. Tuż po nich – plejady sztucznych ogni kończących uroczystości. Ich integracyjnym finałem była wojskowa biesiada w sąsiednim gimnazjum.
Powrót lotniskowego festynu to radość nie tylko z okazji do wyjazdu z miasta, ale też gratka dla fanów wszelkich maszyn latających – od modeli po ryczące migi. Przez 6 godzin po płycie krążył kilkutysięczny tłum, bo samo obejście wszystkich stoisk zajmowało co najmniej godzinę. A do tego pokazy akrobatyczne w powietrzu (modele, MIG-29 z kpt. Sokołem przy sterach, Orliki z Radomia na PZL-130), na scenie ludowa Dąbrówka, Kapela Małego Stasia i chirliderki z SP-1 i 2, loty widokowe, a po nich dla odprężenia gofry z owocami, lody lub kufel piwa z sokiem malinowym.
Tylko piknikowi weterani wytrzymywali tak wielki natłok wrażeń i prażące słońce, więc wcale nie dziwił widok odpoczywających w cieniu parasoli i popłakujących dzieci. Ale prawdziwy horror zaczął się po 14.00, gdy naraz wszyscy chcieli się stamtąd wydostać. Nie dało rady jechać ani do przodu, ani się cofnąć. I tak przez ponad 2 godziny, by dostać się na trasę A-2. Gdyby nie służby wojskowo-policyjne, byłoby jeszcze dłużej. Tylko auta vipów były poza wszelką kolejnością, co zepchnięci do rowów piesi uznali za arogancki wybryk demokracji. Za rok będzie lepiej, jeśli oczywiście samochody zostawimy w garażu, a na lotnisko pojedziemy rowerami lub autobusami.
Numer: 2005 22 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ