DRODZY CZYTELNICY

Jeszcze nie minęła połowa kampanii wyborczej, a na politycznej górze już pachnie trupiarnią. Na razie mordują się spotami, ale w powietrzu wiszą rozprawy sądowe i - jak twierdzą znawcy - masowe aresztowania zatwardziałych przeciwników IV RP. U nas na razie spokojnie, ale kto wie, czy nie dojdzie do publikacji plugawych spotów prasowych. Jeśli mogła się aż tak głupio posunąć słabo piśmienna „dziennikarka”, to dlaczego nie mogą tak walczyć inteligentni, a więc złośliwi kandydaci do Sejmu

Plują aż miło

DRODZY CZYTELNICY / Plują aż miło

Trudno zrozumieć zawistników? Nieprawda, oni swój plugawy charakter mają wypisany w kłamliwych oczach. Podobnie jest z autorką artykułu w czasopiśmie czytanym - według niezależnych sondaży - przez kilka procent populacji mińszczan, która ośmieliła się napluć na III Festiwal Chleba.
Można pogodzić się z krytyką niedociągnięć czy pogody, ale z kłamstwami i szkalowaniem organizatorów - nigdy. Gdyby jeszcze ta „dziennikarka” cokolwiek w swoim niedopieczonym życiu zorganizowała - też pół biedy, ale oszczerstwa totalnego beztalencia budzą wstyd, że takie coś ośmiela się cokolwiek pisać.
Wbrew pozorom nie zdenerwowały mnie kalumnie, a bezczelność osoby, która w Co słychać? nie miała szans na pracę. Teraz myśli, że się zemściła, ale to również pozory. Festiwalowi Chleba nikt i nic nie może zaszkodzić, a szczególnie medialne insekty. Nie planuję też żadnej rekontry w sądzie, bo szkoda czasu. Potrafię nawet te plugastwa wybaczyć, ale czy zapomnę, że „poza stolikiem z nalewkami, nie można było znaleźć nic ciekawego”? Czy można puścić w niepamięć „nieźle podpitych gości rozrabiających w parku”, czy też „garstki” mieszkańców na festiwalowych koncertach? Albo to, że „organizator liczył na duże oszczędności”, bo porządku pilnowała straż miejska, a miska żurku była jedyną strawą moich gości?
To oczywiście kłamstwa, więc pytam, ile może stracić głupiec, który owe bzdury wypisuje? Mam nadzieję, że taki tekst powstał tylko z głupoty, bo tylko ona potrafi wytłumaczyć brak gustu i honoru.
Po co mam rozmawiać z pomocnikiem, jak mogę z szefem - powiedział ostatnio Jarosław Kaczyński. Jako szef partii miał do tego prawo, ale premierowi takie segregacyjne odzywki nie przystoją. Czyżby tak wytrawny polityk zapomniał, że kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie? Wojna na spoty filmowe też nie przyniesie niczego dobrego, bo wyborcom przestaną się w końcu podobać. Teraz jeszcze się śmiejemy, ale w efekcie skończy się to powyborczym płaczem. Teraz jeszcze zaprawione w boju psy polityczne szczekają coraz głośniej, bo w centralnych mediach tylko tacy mają szansę na przebicie się do kamer i mikrofonów. Czy musimy ich słuchać?
A gdzie normalne życie, walka na programy czy chociażby, styl bycia, elokwencję etc, etc.? Odpowiedź jest prosta - my jeszcze jesteśmy lub staramy się być normalni. Patrzymy w ekran TV jak na tragifarsę czy teatr absurdu i... po przeżyciu katharsis, wracamy do siebie czyli normalności. Oczyszczenie z brudów wielkiej polityki nie jest jednak ani łatwe, ani całkowite. Z resztkami medialnych plwocin pójdziemy za trzy tygodnie do urn wyborczych. Niech te telewizyjne maskarady nie pomieszają nam w głowach, bo przecież chcemy mieć posła stąd, z mińskiej ziemi. Niezależnie z jakiej opcji, byleby był kompetentny i uczciwy. To mój pierwszy przedwyborczy apel, ale nie ostatni. Przed dwoma laty dokonaliśmy wyborczego cudu, więc stać nas i teraz.
A dla plujących mam jedną radę - uważajcie na wiatr. Gdy zmieni się jego kierunek, macie szansę na samoplucie. I wtedy sprawdzi się stare przysłowie o kopaniu pod kimś dołków. Życzę miłego wpadania, bo każde zło wraca do swego właściciela.

Numer: 2007 39   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *