W mińskiej gminie

Szkołę w Niedziałce budował obecny starosta, a wtedy wójt mińskiej gminy - Antoni J. Tarczyński. Miała być drugą po Janowie nowoczesną placówką dla dzieci z Niedziałki i Karoliny. Stało się inaczej - MEN przed jej otwarciem utworzyło gimnazja i do Niedziałki zaczęła zjeżdżać młodzież prawie z całej gminy. Wszyscy zarzekali się, że jest dobrze, ale to była bomba z opóźnionym zapłonem...

Nie płacz, Niedziałko

W mińskiej gminie / Nie płacz, Niedziałko

Od początku, czyli od września 2001 r., wszystko w Niedziałce szło na opak, ale oficjalnie nikt nie narzekał na stosunki pomiędzy dyrekcjami podstawówki i gimnazjum. Tylko czasami radni krytykowali dowóz uczniów do przepełnionej szkoły, ich zwierzęce zachowanie oraz tolerancyjną postawę dyrektora i jego nauczycieli. Nie rozumieli, dlaczego w podstawówce dzieci uczą się rosyjskiego i angielskiego, a w gimnazjum już nie.
- Bo dyrektor może uczyć tylko niemieckiego - szeptali po kątach, ale nikt nie śmiał Wróblewskiemu wypomnieć językowego nadużycia władzy.
Gmina też nie interweniowała, bo - jak zaznaczają wójtowie - nie mieli doniesień o niezadowoleniu rodziców. Zresztą, trzeba było budować nowe szkoły w Stojadłach, Mariance i Zamieniu, a nie zajmować się błahostkami.
Jednak z pozoru małe problemy z czasem urosły do konfliktu między gminą a dyrekcją. Szydło wyszło z worka podczas oporu Wróblewskiego w trakcie tworzenia zespołu szkół. Zabiegiem odraczającym koniec jego dyrektorskiej kariery było nadanie gimnazjum imienia Rodziny Sarzyńskich. Ale i wymyśleni na siłę bohaterowie z Mińska Mazowieckiego niewiele pomogli, bo parcie na zespół było coraz większe. Tym bardziej, że inne szkoły (Huta, Zamienie) nie widziały w jednej dyrekcji niczego zdrożnego.
Mimo kreciej roboty, a ostatecznie jawnej krytyki wójtów w czasie sesji, radni postanowili utworzyć zespół w Niedziałce od 1 września 2007 roku. Oznaczało to koniec kontraktu z Wróblewskim i wybór nowego dyrektora - już zespołu szkół. Jak się można było spodziewać, do walki o fotel stanęli szkolni sąsiedzi - Bożena Książek i Tomasz Wróblewski. Wójt zwołał komisję, w której obok duetu z kuratorium, nauczycieli, rodziców i gminy umieścił także przedstawiciela związków zawodowych.
Książkowa miała za sobą gminę, rodziców i powinna liczyć na ZNP, do którego od wielu lat należy. Stało się inaczej, choć prezes Jaguścik nie życzy sobie takich podejrzeń i chce dowodów, których żadną miarą być nie może przy zachowaniu tajności głosowania.
Na wynik 5:4 dla Wróblewskiego wójt Dąbrowski zareagował jednoznacznie: - Nie będzie dyrektorem człowiek, do którego nie mamy zaufania.
Wkrótce okazało się, że konkurs odbył się w niezgodzie z prawem. Tak orzekli prawnicy, wykorzystując przepis o koniecznym uprawnieniu przedstawiciela związków zawodowych do zasiadania w komisji.
Wójt przyznaje, że powołał Jaguścika na jurora, ale tylko z niewiedzy zawinionej przez związek, który miał obowiązek przysyłania kwartalnego wykazu swoich członków. Niestety, szkoły w Niedziałce tego nie robiły, więc na pewno nie mają 10 członków ZNP, a to minimum uprawnia do reprezentowania interesów związku. Dlatego też – jak argumentuje wójt Dąbrowski – owe nieprawidłowości mogły wpłynąć na wynik konkursu. Teraz wszystko w rękach kuratora, który może poprosić wojewodę o uchylenie zarządzenia wójta z 21 sierpnia 2007, o unieważnienie konkursu na stanowisko dyrektora zespołu szkół w Starej Niedziałce. Ale nawet gdyby tak się stało, gmina ma jeszcze pole odwoławcze do wojewódzkiego sądu administracyjnego, a nawet do NSA.
Tymczasem zespołem od 1 września kieruje Bożena Książek. Na razie pełni obowiązki, ale po 16 listopada - dniu ponownego konkursu - może być już w pełni dyrektorem zespołu. Chyba że znowu na jej drodze stanie komisja, upokorzona przez mińskiego wójta.
Co robi dzisiaj Wróblewski? Został nauczycielskim emerytem. O mały włos, czyli 5 dni, a byłby tych praw pozbawiony. Jednak sąd nakazał stronom doprowadzenie do ugody tj. możliwości odpracowania stażowego braku, ale już tylko w roli nauczyciela. I jak tu nie wierzyć mądrości przysłów o urwanym uchu dzbana, wilku, którego w końcu ponieśli czy wpadaniu we własne dołki? Ale najlepsze z nich jest to o nierychliwej, ale sprawiedliwej woli Opatrzności.

Numer: 2007 38   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *