W Kałuszynie

Tym razem nie dożynki parafialne czy gminne, a święto plonów na Mazowszu zafundowały swoim mieszkańcom władze Kałuszyna. Wszystko po to, by patronat objął marszałek Adam Struzik, a zarząd województwa sypnął kasą na konkurs potraw regionalnych. Występ gwiazdy - Zbigniewa Wodeckiego - zasponsorowali lokalni przedsiębiorcy

Dzieła plonujące

W Kałuszynie / Dzieła plonujące

Mimo szumnych i zachęcających punktów święta plonów ogarniających swoim zasięgiem całe Mazowsze, na scenie prezentowali się przede wszystko kałuszyńscy i ościenni artyści. Była więc ludowa Kasianiecka z programem prezentowanym kilka dni wcześniej na Węgrzech, dostojna, szlachecka Pawana, zespół flecistów, orkiestra dęta, seniorzy z piosenkami i kabaretem i dziewczęta z „Eksplozji”.
Z ludowych przysmaków wyróżniła się kapela Stanisława Ptasińskiego i... potrawy regionalne. Smakołyki prosto z gospodarstw przywiozło do Kałuszyna 17 gospodyń, które tuż obok sceny oceniło jury z przewodniczącą Sabiną Pachlerską-Iwańczuk. Wśród 22 potraw dominowały mięsne i mączne oraz nalewki. Mało kto się jednak spodziewał, że wygra... sernik, który po swojemu (ser ucierany z zapachem cytrynowym) upiekła Stanisława Abramowska z Zimnowody. W nagrodę otrzymała 700 zł w sprzęcie tj. kosiarkę i huśtawkę ogrodową. Drugie miejsce zdobyły cebulaczki Barbary Świstek, a trzecie - rogaliki Modesty Więzowskiej, również zimnowodzianki.
W czasie, gdy jury oceniało potrawy, Marek Pachnik (etatowy konferansjer dożynek) dopuścił do głosu gości święta plonów. Już po korowodzie wieńców i dzieleniu się tegorocznym chlebem, który między spragniony sprawiedliwości lud wyniósł burmistrz Soszyński i proboszcz Szymański z gospodarzami dożynek. Katarzyna Wąsowska mieszka w Kałuszynie, ma męża, troje dzieci, 30 własnych i tyle samo dzierżawionych hektarów, z których utrzymuje 27 krów mlecznych. Jej partner – Robert Ruciński mieszka z żoną w Sinołęce, mają dziecko i doją 12 krów. Jako pierwszy przemówił do kilkuset osób starosta Antoni J. Tarczyński, bo śpieszył do Stojadeł na uroczystość nadania zespołowi szkół imienia kardynała Wyszyńskiego. Będąc pod wrażeniem homili kan. Szymańskiego, mówił o trudzie rolników i ich patriotyzmie. Poseł Czesław Mroczek, syn - jak przyznał - rolnika kałuszyńskiej ziemi - mówił zaś o współpracy i konieczności wyborów, by wreszcie ustał bałagan.
- Teraz będą pieniądze na wszystko, więc promujmy, co mamy najlepszego, a szczególnie nasze produkty regionalne - zachęcał Krzysztof Borkowski, który stara się odwiedzać choćby na pół godziny każdą rolniczą czy agroturystyczną imprezę.
- Szkoda, że mamy w tym roku gorsze plony. Pamiętajmy jednak o chlebie, który był, jest i będzie symbolem sytości i sprawiedliwości - podsumował wystąpienia burmistrz Marian Soszyński.
Ale dożynki to nie tylko sam chleb. W Kałuszynie wieńce nazwano dziełami ludzkich rąk, a do oceny było ich w tym roku aż 13. Dominowały akcenty sakralne, ale jury - co jest ewenementem podczas wielu świąt plonów - wybrało świecki, czyli kosiarza z podbieraczką - dzieło mroczkowian pod wodzą sołtysa Zygmunta Mroczka (nagroda 600 zł). Na 400 zł i drugie miejsce oceniono wieniec z Gołębiówki, a brązowe laury i po 300 zł zdobyły Olszewice z Ryczołkiem. Były też nagrody specjalne od Romana Ruśpla, który jako artysta najwyżej punktował pożniwne prace Falbogów i Garczyna Małego.
Pustoszejący plac Kilińskiego ożył przed koncertem Zbigniewa Wodeckiego, a w czasie występu klaskali i młodzi, i starsi fani głośnej i lirycznej jednocześnie gwiazdy estrady. Wodecki śpiewał oraz grał na trąbce i skrzypcach, a pożegnał Kałuszyn swoją nieśmiertelną „Pszczółką Mają”.

Numer: 2007 36   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *