W Stanisławowie

Pani Kasia od 3 lat handlowała na stanisławowskim rynku warzywami i owocami. Do czasu, gdy nagle zaczęły napływać na nią skargi do gminy i usłyszała niemiłe słowa pod swoim adresem od sprzedawczyń z pobliskich sklepów...

Handel dla swoich

W Stanisławowie / Handel dla swoich

Tyle czasu stałam ze świeżym towarem i nie było problemu – mówi poszkodowana. - Do tej pory nie słyszałam żadnych skarg i pretensji, aż nagle sytuacja zmieniła się na początku lipca – żali się. Najpierw mało przyjemne epitety, potem skargi u samego wójta gminy Wojciecha Witczaka. I wizyta policjantów, wedle których pani Kasia zajmowała za dużo chodnika i utrudniała przejście. – Po co miałam się szarpać? Poustawiałam skrzynki bliżej siebie i poszli – ciągnie. Kto ich nasłał – nie wie. Ale niedługo potem postanowiła wyjaśnić całą tę sytuację i sama udała się z wizytą do wójta. Ten podparł się uchwałą podjętą jeszcze w 2002 roku przez radę gminy. Mówi ona o uruchomieniu miejsca targowego przy ul. Kościelnej, tuż obok baru Zacisze. Miejsce bardzo dobre i z daleka widoczne... ale tylko dla swoich. W świetle wspomnianej uchwały uprawnionymi do handlowania są tu osoby z terenu gminy, a pani Kasia zamieszkuje sąsiednią – Dobre. Mimo to od lat nie narzekała na brak klientów.
- Najpierw sprzedawaliśmy na targu, potem i na rynku stanisławowskim, od 7 rano do południa. Towar sprzedawał się bardzo dobrze – wspomina. Jednak musiała się stąd wynieść. Mimo że sprzedawała tyle lat, mimo że miała zarejestrowaną działalność gospodarczą, mimo że płaciła podatek i opłatę targową. I sprzedawała płody rolne wyhodowane we własnym gospodarstwie, jak nakazuje ustawa. A skąd pewność, że pozostali handlarze stosują się do zapisów uchwały? - Nie dzielmy włosa na czworo. To widać. Produkty rolne z giełdy są selekcjonowane i jednakowe; tam trwa walka o klienta – tłumaczy Wojciech Witczak.
– Przykro mi, że tak się stało, ale uchwałę podjęli radni, a ja ją wykonuję – tłumaczył pani Kasi. - Jest to prawomocnie obowiązujące prawo na terenie gminy i nie dyskutuję na ten temat – odpowiada na pytanie, czy nie narusza ono wolności gospodarczej. Jedynym rozwiązaniem jest złożenie wniosku o zniesienie uchwały. Może to zrobić także sam wójt, ale... nie chce.
- Ja już sobie odpuściłam – stwierdza handlarka. Teraz stoję w Dobrem na rynku i tu nikt mnie nie gania – mówi zadowolona. A co na to wszystko prawo? - Uchwała jest zgodna z prawem. Fakt – w pewien sposób ogranicza swobodę handlu, ale gmina ma do tego prawo. Legitymizuje ją ochrona interesów mieszkańców. Takie uregulowania to sposób na popieranie oddolnej inicjatywy mieszkańców – mówi jeden z warszawskich prawników.
I na to, by wypierać innych? Fakt, w końcu bliższa ciału koszula.

Numer: 2007 36   Autor: (syl, pd)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *