DRODZY CZYTELNICY

Zdaje się, że wszystko i wszyscy wracają do pokanikułowej normy czyli pracy, a wakacyjne ogórki powoli zamykamy w słoikach. Ale utarte normy nie dotyczą pogody, bo właśnie nad Mińsk Mazowiecki nadciąga wielka burza znad Wisły, a nad jeziorami pioruny i szkwał zebrały śmiertelne żniwo. Kto wie, co jeszcze się zdarzy przed pierwszym szkolnym dzwonkiem...

Aktywność na miarę

DRODZY CZYTELNICY / Aktywność na miarę

W przyszłym, 35. numerze Co słychać? chcemy wszystkim uczniom zrobić niespodziankę przedszkolną, ale służącą im przez 10 miesięcy nauki. Będzie więc plan lekcji i szkolny kalendarz w małym i dużym formacie. Zarówno rozkład zajęć, jak i kalendarze to interesujące miejsce na reklamę firm, których klientami są uczniowie i studenci. Ale to jeszcze nie wszystko, bo w naszym specjalnym Sokole tygodnia prześledzimy gotowość mundurową wszystkich szkół w powiecie. W związku z tym mamy prośbę o przesyłanie na adres redakcji listów zwykłych i elektronicznych z opisem lub zdjęciami uniformów, w których 3 września dzieci pójdą do szkoły. Czekamy również na opinie, czy jednolite stroje to tylko fanaberie purystów obyczajowych, czy jednak wymóg sprzyjający wychowaniu młodzieży. Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy i nagrodzimy.
Oczywiście, to prośba tylko dla aktywnych, by nie powiedzieć zaangażowanych czytelników. Malkontenci i tak machną tylko ręką, jak machali podczas wyborów do Sejmu i samorządów. I – by było sprawiedliwie - muszę im czasem przyznać rację. Nie dlatego, że popieram marazm czy lenistwo, a z powodu przeczucia, że ten świat kręci się dostatecznie szybko i bez naszego udziału. Po co więc go popędzać czy zmieniać, jeśli jesteśmy do tego za słabi lub nikt nie zrozumie naszych intencji. Z tłumu trudno się nie tylko wybić, ale można zostać przez ten tłum stratowanym. To za duże ryzyko dla spokojnych lub bojaźliwych.
A jednak warto bywać wśród ludzi, warto rozmawiać, bawić się i pokazywać siebie. Na dożynkach w Jeruzalu, które miały charakter lokalny, były prawie takie same tłumy, jak w diecezjalnej Siennicy. Część gości wyjechała szybciej niż sądziła, bo spodziewali się czegoś więcej, niż tylko licytacja filmowych gadżetów i  występ kapeli z Mińska. Tymczasem nie mieli gdzie usiąść, czegokolwiek zjeść, a samochody zostawiali kilometr od rynku. A chętnie również na te pozaaukcyje atrakcje nie żałowaliby pieniędzy, więc i suma na remont świątyni mogłaby być o wiele obfitsza. Czy przyjadą na kolejną aukcję? Wielu tak, ale też wielu będzie omijało niegościnny - ich zdaniem - Jeruzal z daleka. Tak to jest, że liczenie tylko na jedną atrakcję podczas imprezy może pożreć jej organizatorów. Nawet jeśli wytrychem są lubiani aktorzy.
Ale jest też tak, że jeden wyjazd, ba - jeden moment w czasie imprezy może też przynieść satysfakcję. Gdyby nie jeruzalska aukcja, nigdy nie kupiłbym żonie cudownej sukienki Ilony Ostrowskiej, w której jako Lucy grała w pierwszych odcinkach sierialu (vide Kusy rekord, s. 13).
Inaczej było w Siennicy, która zorganizowała dożynki promie bez zarzutu. Mimo vipowskiej pompy i mało kameralnej sceny ludzi ciągnęło do zabawy (vide Ziarno bez plew, s. 8-9). Ale w tej znakomitej Siennicy też zabrakło kilku istotnych elementów święta plonów. Trudno wszystkich dostrzec w wielotysięcznym tłumie, ale starostów dożynek dzielących chleb nie było. Rwał więc go każdy jak popadło, a przecież to symbol godny poszanowania.
To tylko niektóre okruchy z aktywności organizatorów i uczestników masowych imprez. O innych piszemy w relacjach z pikniku mlecznego, dożynkach w Stanisławowie i dwóch uroczystościach rangi historycznej - 87. rocznicy wyzwolenia Mińska Mazowieckiego i 65. rocznicy krwawej likwidacji mińskiego getta. Mieszkańcy Mińska Mazowieckiego nie byli na nich aktywni z różnych względów, ale to już tradycja. To konfornizm na miarę naszej polskości, patriotyzmu i... pamięci.

Numer: 2007 34   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *