Swój obecny kształt pałac Dernałowiczów zawdzięcza pieniądzom hrabiego Stanisława Jezierskiego i pracy jednego z najwybitniejszych architektów XIX wieku, Henryka Marconiego. Tak można było powiedzieć jeszcze na początku tego roku. Teraz trzeba dodać jeszcze nazwiska właściciela restauracji Pałacowa i mińskiego burmistrza Zbigniewa Grzesiaka
Pałacowe przystawki

Wiosną spacerujący po parku mińszczanie mogli zobaczyć wytężone prace przy południowej ścianie budynku MDK zwanego przez bardziej bywałych pałacem Dernałowiczów. Robotnicy najpierw nawozili ziemię, potem ją utwardzali, wreszcie wydłubali wielką dziurę w fundamentach pałacu, by zrobić wejście do restauracji mieszczącej się w podziemiach tego przybytku kultury.
Mniej obeznani ze sztuką budowlaną, patrząc na te pospieszne prace myśleli, że obserwują powstawanie amfiteatru: – Ale, po co coś takiego? - dziwiła się pani Anna. – Przecież jest wspaniały amfiteatr od wschodniej ściany pałacu, może tam będzie bardziej profesjonalny. Ci, którzy po parku spacerują regularnie, pewnego letniego dnia zobaczyli parasole z reklamą piwa, którego smak rodzi się z czasem, stoliki, krzesła i szopę z bufetem, za którym stanęła atrakcyjna barmanka.
Puryści na taki widok zaczęli szemrać: – Jak to możliwe, przecież to jest naruszanie fundamentów zabytkowego obiektu, pałac wciąż nie jest do końca odnowiony, na przykład brakuje herbu Dernałowiczów nad wejściem do budynku, a tu coś takiego – skarżył się pan Franciszek.
Okazuje się jednak, że takie przeróbki klasycystycznego budynku wcale nie niepokoją wojewódzkiego inspektora ochrony zabytków. Więcej, kierownik delegatury wojewódzkiego urzędu ochrony zabytków w Warszawie, Stanisław Fiedorczuk, wręcz jest zadowolony z takiego obrotu sprawy.
– Dobrze, że obiekt ten żyje, takie budynki są po to, aby ludzie mogli z nich swobodnie korzystać. Jeśli byśmy chcieli być całkowicie w zgodzie z prawdą historyczną, powinniśmy zakazać instalowania w dawnych pałacach łazienek, bo takich dawne projekty nie przewidywały. Powstały przy pałacu taras mińskiemu zabytkowi moim zdaniem nie szkodzi, znacznie gorzej wyglądają szalety przy wejściu do parku czy buda, w której jest restauracja na obrzeżach parku – one powinny zniknąć najprędzej – uzasadnia Fiedorczuk.
Miński burmistrz tematem specjalnie się nie interesuje. – Mnie się to podoba i więcej komentarza nie będzie – tak Grzesiak odpowiedział na prośbę o komentarz w sprawie rozbudowy głównego mińskiego zabytku. Z włodarza miasta udało nam się jeszcze wydusić oświadczenie, że miasto jest w trakcie przygotowywania rewitalizacji parku pałacowego. – Jest zlecone sporządzenie dokumentacji geodezyjnej i dendrologicznej, która ma być skończona do końca tego roku – mówi Grzesiak. Na jej podstawie zostanie sporządzony plan rewitalizacji otoczenia pałacu. Wtedy może znikną koszmarki architektoniczne wątpliwie zdobiące okolice domu kultury, a na pewno będzie przyjemniej napić się zupki chmielowej na pałacowej przystawce. Swoją drogą właściciel restauracji Pałacowa mógłby się postawić i zainwestować w oczyszczenie pałacowych stawów, bo odór kwitnącej wody skutecznie uniemożliwia rozkoszowanie się aromatem bursztynowego napoju. Może za jakiś czas, bo na razie sporo go kosztował wystrój przypałacowego tarasu, który nie mógł odstawać od urody samego gmachu.
Numer: 2007 34 Autor: Hubert Borowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ