W Stanisławowie

Wespół z diecezjalno-powiatowo-gminnymi dożynkami w Siennicy swoje święto mieli także rolnicy ze Stanisławowa. Dopisała pogoda, uczestnicy i atrakcje, ale rozczarowała... ilość wieńców dożynkowych

Trzy wieńce i kabaret

W Stanisławowie / Trzy wieńce i kabaret

Może zmęczenie po żniwach, może zbyt niskie nagrody spowodowały, że u bram kościoła, tuż przed mszą, zobaczyliśmy tylko 3 wieńce - precyzją, pomysłowością i zaradnością popisały się gospodynie ze Stanisławowa, Lubomina i Kolonii Stanisławów. Około 13.00, po nabożeństwie i kazaniu proboszcza Henryka Drożdża o szacunku dla ludzkiej pracy i chleba oraz jego sprawiedliwym dzieleniu, przy dźwiękach orkiestry dętej pomaszerowano na szkolne boisko. Wyjątkiem był włodarz gminy Wojciech Witczak, sekretarz Beata Budzyńska-Kupidura i proboszcz Drożdż oraz starostowie dożynek, Dorota Baranowska z Wólki Czarnińskiej i Grzegorz Popławski z Wólki Wybranieckiej, którzy zasiedli w bryczkach z furmanami Jackiem i Krzyśkiem Kruszewskimi.
Gdy ostatni goście zbierali się pod sceną, wójt już dziękował za tegoroczne plony podkreślając, że trudu rolnika nie da się przeliczyć na pieniądze. - Cześć rolnikom gminy Stanisławów, cześć polskim rolnikom! – krzyknął, wzbudzając gromkie oklaski. Bochen chleba, który otrzymał od starostów dożynek, ustawił przy scenie, aby każdy mógł go skosztować. Zaprosił też do spróbowania grochówki, którą aż w 4 tysiącach porcji przygotowali strażacy z Pustelnika, po czym ustąpił miejsca konferansjerowi Andrzejowi Meżeryckiemu. Ten w galowym stroju zaprosił na koncert orkiestry dętej. Usłyszeliśmy m.in. „Kapitańskie tango”, „Pszczółkę Maję” i „W zielonym gaju”. Ostatnie dźwięki orkiestry i ponownie na scenę wkroczył wójt, by nagrodzić za piękne wieńce. Pierwsze miejsce ex equo zajął Stanisławów z ogromną makietą wiatraka oblepionego zapałkami i przylegającym doń żniwnym gospodarstwem oraz Lubomin z hostią oplecioną żniwno-pszenicznymi kłosami – otrzymały po 1000 zł. Pięćset złotych dostały Kolonie Stanisławów za żytni krzyż z wizerunkiem Jezusa i owsianymi kłosami. Nagrody czekały także na autorów najlepszych potraw regionalnych, których przygotowano 15. Triumfatorką okazała się Zofia Zdanowicz ze Stanisławowa, która zwyciężyła aż 3 razy: pierwsze miejsce zdobyła za polędwiczki staropolskie, czwarte za nalewkę miętową, a wyróżnienie za podpiwek. Drugą najpyszniejszą potrawą była gęś pieczona Bożeny Piaseckiej z Lubomina, dalej cebulak stanisławowianki Teresy Kani i ciasto vegio Danuty Marczak. Przyznano także 7 wyróżnień.
Wzrok wszystkich przykuły pokazy karate tsunami UPLKS Stanisławów pod okiem Jacka Keslera. W międzyczasie na ulice Stanisławowa wyruszyło 34 biegaczy. Najszybszym okazał się mińszczanin Maciej Badurek (otrzymał 600 zł), za nim znalazł się Ryszard Jagliński z Kolonii Stanisławów – on także został najlepszym gminnym biegaczem (nożyce elektryczne oraz 400 zł) i Sławomir Wieczorek z Ciopanu (szlifierka). Anetę Piecyk z Goździówki okrzyknięto najlepszą biegaczką (zegarek), mińszczanina Patryka Lubkiewicza najmłodszym zawodnikiem. DVD nagrodzono najlepszych biegaczy szkoły podstawowej: Magdę Wytrykus z Goździówki i Jakuba Gańko ze Stanisławowa, a spośród gimnazjalistów: Ilonę Domańską z Rządzy i Mariusza Wieczorka z Ciopanu. Natomiast najstarszym biegaczem został warszawiak Tadeusz Doliński (wiertarko-wkrętarka).
Najstarszą uczestniczka dożynek ogłoszono ok. 90-letnią Janinę Araszkiewicz ze Stanisławowa, a z najdalszego zakątka przybył Afgańczyk Aimel Soltan-Borucki.
Pustelnik pokazał siłę i krzepę w przeciąganiu strażackiego wozu, zajmując pierwsze miejsce. Zaraz za nim znalazł się Stanisławów I. Obie drużyny mogły odsapnąć przy zgrzewce piwa i w koszulkach – nagrodach konkursu. Trzecie miejsce zajęła Czarna, która została bez koszulek, ale za to z piwem.
Największą atrakcją dożynek okazał się krakowski kabaret Pod Wyrwigroszem, który przez ponad pół godziny bawił skeczami wyjętymi wprost z polskiego polityczno-religijnego życia. Wszyscy jeszcze długo powtarzali z uśmiechem na ustach ich „los moheros” i „kwa-kwa hacjendos”.
Około 20.00 większość mężczyzn pomaszerowała ku scenie, by podziwiać występ (i walory) kobiecego trio Waterloo. Dziewczyny zabrały nas w podróż muzyczną po latach 70. i 80., śpiewając przeboje szwedzkiej Abby. Piękne widoki mogliśmy podziwiać także na niebie, gdy rozpoczął się pokaz sztucznych ogni. Potem już tylko taniec i śpiew. Najpierw z dance’owym zespołem „Chrząszcze”, później przy hitach puszczanych przez didżeja. I tak aż do północy.

Numer: 2007 34   Autor: Sylwia Anna Gadomska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *