DRODZY CZYTELNICY

Prawdziwi mężczyźni, do których należą też niektóre kobiety, nigdy nie pozwolili męczyć się zwierzętom. Kula w koński łeb była dlań wybawieniem z męczarni, jak kosa czy nóż prosto w serce wyzwalał ludzi z mąk wysłuchiwania zdychających krów, owiec czy świń. Z ludźmi nie jest tak łatwo, bo mają duszę, a z politykami jeszcze trudniej, bo... są bezduszni. Szczególnie wtedy, gdy posmakują władzy prawie absolutnej i bezkarnej

Frycowe postępu

DRODZY CZYTELNICY / Frycowe postępu

Śpieszymy się coraz bardziej, skutecznie zmieniając odwieczny rytm przyrody. To znamiona postępu czy efekt ludzkiego wariactwa? W „Konopielce” Redlińskiego motorem postępu jest gospodarz Kaziuk. On to pierwszy w całej wsi zamiast żąć sierpem, tnie zboże kosą, wzbudzając gniew sąsiadów. Ale i sam Kaziuk nie wpadłby na tak genialny i szybszy sposób żniwowania, gdyby nie nauczycielka - prawdziwa kreatorka cywilizacji. I to nie tylko żniwnej, ale też erotycznej, o której nikt w całych Taplarach nie miał zielonego pojęcia. Gdyby nie mądrość ówczesnych władz, które zainwestowały w nauczycielki, kto wie, czy po kosie chłopi wpuściliby na pola żniwiarki i kombajny.
Bo cóż to dzisiaj za żniwa? Prawie ich nie ma, a z ich brakiem uciekła ze wsi dawna atmosfera. Zamiast rannego klepania kos na babkach, słychać warkot silników oraz poimprezowe gazy wiejskich pracusiów.
Co za dużo, to niezdrowo, więc i dożynkowanie w środku sierpnia wydaje się zbyt wczesne i mało stosowne nawet w erze kombajnów. No, ale teraz niemal każda gmina chce uświęcić plony modlitwą i festynem na cztery fajerki z gwiazdą o znanym, a więc przyciągającym nazwisku.
W Kałuszynie będzie Wodecki, w Dobrem - Norbi, w Stanisławowie - znany kabaret, a w Siennicy - Trubadurzy. W ubiegłym roku właśnie w Siennicy za gwiazdę robił Lepper, ale teraz były premiero-minister ma inne zamierzenia, a nawet problemy, więc na pewno nie będzie prosił biskupa Głódzia o zaproszenie. Jest więc szansa, że wreszcie dożynki trzech rang (diecezjalne, powiatowe i gminne) będą prawdziwym świętem plonów, na które wójt Grzegorz Zieliński za naszym pośrednictwem serdecznie zaprasza.
Ale nic w przyrodzie, a tym bardziej w polityce nie ginie, więc zamiast lepperyzacji dożynek, mamy dziś ziobrzydzanie prawa. Opozycja jest twórcza frazeologicznie, ale już chyba zapomniała, jak Miller nie został prawdziwym mężczyzną. Skończył po kretyńsku, a teraz znowu widzi swoją szansę, bo prawi i sprawiedliwi też już umoczyli i nikt nas nie uchroni przed wyborami.
Nie powinniśmy jednak narzekać - elekcja przed czasem to inwestycja w lepszą Polskę. Zawsze mamy nadzieję, że będzie lepiej i nie żal tych 8 złotych na głowę - byleby tylko się znowu nie pomylić.
O pomyłkę jednak nietrudno, bo w czasach totalnego nagrywania wszystkiego przez wszystkich, w czasach herbatek z marihuaną, obcinania penisów przez górali i wszechobecnej zawiści zdarzyć się może wszystko. Nawet może się udać wprowadzenie Mińska Mazowieckiego do świata baśni, tj. do grona miast czystych, bogatych i szczęśliwych (vide: Miasto z baśni, s. 5). To nic, że dzisiaj jakieś tam rondo budujemy pół roku, a na ulicę mieszkańcy czekają po 5-10 lat. To nic, że na pierwszy komunalny blok z kilkoma mieszkaniami ponad 200 rodzin czeka z cierpliwością godną postronka, a modernizacja ulicy Topolowej (zaczęli od pałacu) potrwa do zimy, a może i dłużej. O basenie nie wspomnę, by nie kopać leżących i nie doprowadzić do aktów zemsty, jaka spotkała naszego czytelnika, który zaproponował wykupienie karnetów z góry, by dopłacić Holmie 10 milionów na dokończenie sztandarowej inwestycji burmistrza Grzesiaka.
I w tym kontekście chciałoby się skrzyknąć mińszczan na referendum, ale ja tego nie zrobię, bo nie nazywam się ani Lepper, ani Giertych. Niech zrobią to ci, którzy zawiązali z burmistrzem koalicję. Tak będzie lepiej, a może i po chrześcijańsku. Nie w kontekście odpokutowania za grzechy, a naprawienia szkód, które wyrządzili podatnikom, a szczególnie swoim wyborcom. Czy ktoś zapytał, jak oni się teraz czują? Chyba że nie przyznają się, na kogo głosowali. Nie pomoże, to widać gołym okiem, jak zwolenników padającego PiS-u czy tryumfującego po wizycie u papieża Tadeusza Rydzyka.
Są zwierzęta, których nie można zabić, choćby ich cierpienie doprowadziło nas do szaleństwa. Są też ludzie, których nie ima się nic, nawet smród. To wyjątki, ale jakże skuteczne potwierdzające regułę, że każdy w końcu zapłaci. Nawet za frycowe postępu.

Numer: 2007 33   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *