Z Mińska Mazowieckiego na Jasną Górę

Zdjęcia w kilku opasłych albumach są kroniką prawie połowy jej życia. Kroniką pielgrzymek na Jasną Górę, którą 15 sierpnia odwiedza nieprzerwanie od 21 lat. Mińszczanka Anna Książek twierdzi, że dwa tygodnie trudu w pątniczym tłumie to najpiękniejszy urlop

Urlop z Bogiem

Z Mińska Mazowieckiego na Jasną Górę / Urlop z Bogiem

Z początku myślała, że na ponad 300 kilometrów pieszej wędrówki decydują się tylko wariaci. Naszło ją w lipcu 1986 roku. Cały czas była osobą wierzącą i praktykującą, ale mimo przekonań koleżanek, pielgrzymi wysiłek jawił się jej jako spore ryzyko dla zdrowia. Nie myliła się - po pierwszym zdobyciu Jasnej Góry zachorowała. Nawet ciężko, ale właśnie podczas cierpienia zrozumiała, że pójście na pielgrzymkę było darem. Poczuła się jak nowo narodzona, oczyszczona i spełniona.
- Piękno pielgrzymek to dar Boga przez ludzi - twierdzi pani Anna. Zarówno współpątników, jak i spotykanych po drodze. Oni ich uważają za namaszczonych, za żywy Kościół. Nie dziwne, że płaczą rzewnymi łzami i częstują czym mogą. Nie można ich zlekceważyć i odmówić. A sami pielgrzymi? Dzięki wspólnocie pątniczej stają się mocniejsi fizycznie, a przede wszystkim duchowo. Bo pielgrzymka to nie tylko pogłębianie wiary, a całkowite zawierzenie Bogu i Maryi.
- Im mam więcej lat, tym trudy pielgrzymowania są dla mnie lżejsze - wyznaje Barbara Książek. Niewiarygodne, ale prawdziwe, bo w czasie drogi autentycznie odpoczywa. Kryzys zazwyczaj pojawia się po 3-4 dniach.
- Ale co tam chore nogi. Taki ból jest kochany, bo cierpienie jest miłością - opowiada pątniczka, jakby poodbijane stopy, krwawiące palce i omdlenia były koniecznym dobrem, a ból - łaską od Boga.
Po drugiej swojej pielgrzymce została tylko w ubraniu, bo do domu wróciła na zgliszcza. Pożar mógł zabrać jej matkę, ale ta cudownie ocalała. Może dlatego, że jej córka modliła się właśnie przed Matką Częstochowską. Mimo braku męża i dzieci nie narzeka na samotność, bo... przeznaczona jest Bogu i ogromnej pielgrzymkowej rodzinie. Tam idą wszyscy - młodzi, starzy, idą rodziny z dziećmi na rękach. Idą również małżeństwa z problemami i wracają pojednani. Sąsiedzi z sąsiadami też żyliby w zgodzie, gdyby doświadczyli tego innego stanu ducha. Na pielgrzymce nie można udawać kogoś, kim się nie jest, co nie znaczy, że nie trafiają się źli ludzie. Ale im również dają szansę na znalezienie spokoju ducha i w ostateczności przemiany, nawrócenia.
- To dobrze, że chcę wcześniej zmienić swoje życie, bo „gdy trwoga, to do Boga”, to może być już za późno - twierdzi pani Barbara. Gdy ją okradli, nie złorzeczyła złodziejom, a dziękowała Bogu, że zginęła jej tylko torebka. To najlepszy sposób na wyzbycie się złych myśli. Bo jeśli jest się z Bogiem, ludzie nie przeszkadzają, a są potrzebni. Nawet złoczyńcy.
Barbara Książek nie opuściła od 1986 roku ani jednej pielgrzymki na Jasną Górę. I nie opuści, dopóki pozwoli jej zdrowie. Właśnie wraca z 22 najpiękniejszego swojego urlopu. Urlopu z Bogiem.

Numer: 2007 33   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *