Aby usprawnić pracę sądów, powołano do życia sądy grodzkie. I tak od jakiegoś czasu to właśnie one rozpatrują drobne wykroczenia np. jazdę na rowerze w stanie „wskazującym” (chyba najczęstsze) karaną grzywną, zakazem jazdy na rowerze, ale również pracami społecznymi na rzecz gminy
Pracusie po wyrokach

Delikwent ma do odpracowania powiedzmy 30 dni roboczych, raz w tygodniu przez 8 godzin dziennie. I tak w ustalonym wcześniej dniu wędruje do miasta gminnego, by „pracować”. Dostaje miotłę, worki lub taczkę i... do roboty.
No, ale cóż się dzieje, kiedy akurat w tym momencie spotyka kolegów? Przecież po ciężkiej pracy podpierania miotły trzeba przepłukać gardło. Towarzystwo przetrząsa kieszenie, liczy, przelicza, a nawet pędzi po prośbie, bo na mamrota mu nie starcza (o droższych trunkach nawet nie wspomnę). Teraz pod pretekstem skorzystania z toy-toja pracuś udaje się we wcześniej umówione miejsce, gdzie czekają już koledzy. I rozpracowują małe co nieco „pod boczek”, „pod westchnienie” lub „pod dymek” w zależności od humoru.
Powrót do pracy cechuje się wyjątkową gorliwością. Liście aż furkoczą, a hamulce w taczce rozgrzewają się do czerwoności. Oczywiście w międzyczasie są przerwy na papierosa, bo o płuca trzeba dbać.
Po zakończeniu prac porządkowych alejki w parku lśnią, trawniki równiutko przystrzyżone, zielsko z rabat wypielone, a w krzakach nawet pod lupą śmieci nie znajdziesz. I przepełnione kosze wreszcie są uprzątnięte (i nie mam tu na myśli Dobrego, bo pan Stasio o porządek dba i kosze co dzień rano uprząta).
Jeśli się zdarzy w gminie jakaś uroczystość - odpust lub dożynki na przykład - „pracusie” przywdziewają gustowne kamizelki w kolorze odblaskowym i wyruszają na ulice.
Oczywiście każda grupa ma „nadzorcę”, który ustala zakres prac. I jakież jest jego zdumienie, gdy nagle stwierdza, że pracowników wcięło. Czemuż się dziwić, skoro lato w pełni i skwar się z nieba leje. Pragnienie trzeba ugasić. Mamy więc powtórkę z rozrywki, z tą drobną różnicą, że po kolejnych zniknięciach „PRACUSIE” powracają w coraz lepszych humorach i fantazja u nich rośnie w miarę upływu dnia. A po pracy jak każdy szanujący się obywatel pędzą do baru, aby przy kufelku piwa z wkładką zakończyć jakże męczący dzień.
Co przezorniejsi do pracy przychodzą na piechotkę - po pierwsze z powodu zakazu prowadzenia pojazdów i jednośladów, a po drugie są po poprostu przewidujący i już z góry wiedzą, że powrót odbywał się będzie na czwartym biegu.
Jeśli ktoś pragnie poznać nazwiska delikwentów, to w każdej gminie jest tablica ogłoszeń, a na niej wyroki. Życzę państwu ciekawej lektury.
Numer: 2007 33 Autor: Kasia Rojnacka
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ