Jedni wolą chować się za plecami odważniejszych i mądrzejszych, inni - choć nie grzeszą inteligencją - stoją w awangardzie nowych idei i czynów. Jest też nieliczna grupa mądrych i odważnych, którzy zanim cokolwiek zrobią, to wcześniej pomyślą. Nie o grożących im konsekwencjach (bo się nie boją) czy czekających ich nagrodach (nie są łasi), a dumają o tym, by nie krzywdzić niewinnych lub słabszych
Bez skrupułów
Nawet najlepszy scenarzysta nie wymyśliłby na wakacje lepszego serialu. Gdy Wojciech Adamczyk zajął się wreszcie kinową wersją „Rancza Wilkowyje” (vide Ranczo jak fala, s. 17), my oglądamy codziennie polski folwark zwierzęcy. Orwell jak żywy, ale nie o zwierzętach chcę pisać, a braku odpowiedzialności. Jeden z posłów (nieważne kto i z jakiej partii) podsumował te harce polityczne dosadnie, ale trafnie, kierując najaktywniejszych harcowników do psychiatrów. Na trzeźwo i bez skrupułów, bo takie dziś obyczaje. Nie tylko wśród politycznych wierzchołków...
Po uroczystościach 63. rocznicy tzw. wyzwolenia Mińska Mazowieckiego otrzymaliśmy list od radnego powiatu Andrzeja Kojro z prośbą o opublikowanie. Na całość się nie zdobędę, bo list jest długi i przegadany. Niech więc wystarczy streszczenie, za które i tak będę posądzony o wybiórczość na szkodę radnego.
O czym, a właściwie o kim pisze Kojro? O księdzu Sikorze, który w czasie Mszy św. przez ponad godzinę przekazywał zebranym mińszczanom najważniejsze wydarzenia z lat okupacyjnych Mińska Mazowieckiego po 1939 i 1945 roku.
- Niestety, emocje włożone w kazanie i sędziwy wiek nie pozwoliły księdzu na udział w uroczystościach w pałacu - pisze Kojro w liście do burmistrza.
Co tam się wydarzyło? – Dla samego księdza może to i lepiej, ponieważ nie doświadczył przykrości (a może i poniżenia) ze strony burmistrza Mińska, który pod nieobecność księdza Sikory zwrócił się do kombatantów, aby mu przekazali, że za długo mówił, a poza tym zawsze mówi to samo - donosi prasie radny Kojro.
Mało tego, zarzuca Grzesiakowi, że ten spokojnie słuchał wywodów, byłego członka ORMO – Ciszkowskiego, który podważał wysiłek zbrojny AK, a sam w czasie walk schronił się w piwnicy w podmińskim Zamieniu.
A wystarczyło – zdaniem Kojry – po męsku powiedzieć: – Kończ waść, wstydu oszczędź.
Kojro oczywiście na koniec spuszcza z tonu, chwaląc Grzesiaka za organizację obchodów uroczystości patriotycznych i historycznych oraz budowę pomników. Reprymenda dla księdza Sikory też jawi mu się w końcu jako faux pas burmistrza i ma nadzieję, że kapelan AK-owców będzie mógł jeszcze przemawiać i dłużej niż godzinę. Słowem - przycisnął do muru, by potem w ramach miłosierdzia poluzować, a nawet wyciągnąć dłoń do pojednania. Jasne, ale żeby o tym wszystkim informować ks. dziekana Dariusza Walickiego i prasę?! I do tego tytuł, który (po ubiegłorocznych dożynkach w Siennicy) zadenuncjował do kurii biskupiej i prokuratury, nie mówiąc o plugawych wywodach na forum rady powiatu...
Dość, bo mogę napisać coś, czego będę żałował. Już żałuję, że w ogóle otworzyłem ten list i promuję Kojrę na swoich niezależnych łamach, ale nie mogłem się oprzeć chęci zdemaskowania autopromocji bez skrupułów. Nie zamierzam bronić burmistrza Grzesiaka, ale miał rację. Do młodych bardziej przemawia 15-minutowy happening, jaki na przykład w rocznicę Konstytucji przygotowała Elżbieta Kalińska, niż wielogodzinne mowy najczcigodniejszych mężów. To prawda, księdzu Sikorze trudno odmówić talentu oratorskiego, ale i on powinien znać granice. Tym bardziej powinien mieć umiar radny, który aspirował do godności starosty.
Wolność słowa jest zapisana w konstytucji RP i nikt nie może jej podważyć. Mieści się w niej również krytyka zachowań ludzi i też nikt nie może jej zapobiec, ani uniknąć, jeśli zasłuży. Nawet Kaczyńscy, Rydzyk, Grzesiak czy Kojro. O tym powinniśmy pamiętać, bo każdy nasz lęk, każde zawahanie autokraci wykorzystają bez skrupułów. Przeciw nam oczywiście, a wtedy może już być za późno.
Numer: 2007 32 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ