Mińsk Mazowiecki osiedlowy
Ostatnio w artykule „Przyszłość bez blockersów” pisaliśmy o placach zabaw (lub raczej ich braku) na nowych osiedlach. Okazuje się, że planiści wykonują swoją pracę zgodnie z przepisami. Plac zabaw leży już w gestii inwestora czy też później zarządcy. Niestety, wraz z nową strukturą – wspólnotami mieszkaniowymi, a nie spółdzielniami - zanikły też niektóre dobre praktyki...
Place na zamówienie

Edward Piotrowski – naczelnik Wydziału Architektury i Budownictwa informuje, że wydając pozwolenia na budowę, urząd zobowiązuje projektanta do określenia zakresu powierzchni czynnej biologicznie w planie zagospodarowania przestrzeni, jest też wymóg placu zabaw przy zespole budynków wielorodzinnych. Inaczej mówiąc około 20-25% przestrzeni przeznaczonej na budowę budynków mieszkalnych to zieleń. W ramach tego terenu można skonstruować plac zabaw. Oczywiście procent zieleni zależy od położenia budynków – przy budynkach w centrum nie można zaplanować jej tyle, co na osiedlach na obrzeżach miasta. Jak się okazuje, na poziomie planów wszystko jest w porządku – wymóg placu zabaw również jest spełniany. Natomiast po realizacji budynków zgodnie z przepisami inspektorzy mają obowiązek sprawdzić tylko procent zieleni na osiedlach. Tutaj kończy się rola urzędników. Budowa placu należy do deweloperów, spółdzielni czy też wspólnot mieszkaniowych.
I zaczyna się problem. Coś, co z punktu widzenia młodych rodzin jest niezbędne, innym wydaje się zbyteczne. Gdzie zbudowano odpowiednie, bezpieczne i przestrzenne place zabaw, można spotkać się z opinią, że za to nie ma dosyć parkingów. Skrajnie (aż wstyd) wpływają pisma, aby przekształcić część placu zabaw w parking! Gdzie nie ma placu zabaw, tam często znajdują się dodatkowe miejsca parkingowe. Gorzej, jeśli nie ma dosyć parkingów ani placów zabaw...
We wspólnotach mieszkaniowych każdą decyzję trzeba przegłosować, ustalić wspólnie. Niestety, należy się dogadać, a to nie zawsze wychodzi. Gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie – to powiedzenie nabiera sensu. Wszyscy pozornie chcą placu zabaw, ale nikt nie chce go mieć pod swoim oknem. Ponadto wszystkie decyzje podejmowane są przez pryzmat pieniędzy, a nie zawsze potrzeb. Bezpieczny plac zabaw to po prostu wydatek.
Do tradycji spółdzielni mieszkaniowych należało swego rodzaju pojęcie solidarności – myślenia o swoich mieszkańcach od najmłodszych do najstarszych. Tutaj nie tylko znajdują się place zabaw z prawdziwego zdarzenia, ale również nie brakuje ławek dla dorosłych. Początkowo regulowało to prawo spółdzielcze, które nakazywało zaplanowanie i wykonanie nie tylko parkingów, lecz również placów zabaw i klubów osiedlowych. Co roku odbywa się przegląd techniczny placów zabaw przez inspektora BHP i kierownika działu technicznego. Każdego roku również jest wymieniany piasek w piaskownicach. – Ze względów bezpieczeństwa na Targówce musieliśmy zmienić drewniane instalacje na metalowe – informuje z-ca prezesa spółdzielni „Przełom”, Bogusław Zwierz. Spółdzielnie współpracują także z władzami miasta, organizując fundusz na działalność kulturalno-oświatową. O idei współdziałania spółdzielnie nie zapominają. Aż chce się powiedzieć: - I komu to przeszkadzało?
Numer: 2007 32 Autor: Przemysław Ogonowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ