Żniwa 2007

W pamięci zachowały mi się na zawsze żniwa, jakie towarzyszyły mojemu dzieciństwu i młodości. Pola uprawiane wówczas rzetelnie nawożono naturalnym obornikiem, dzięki czemu zboża były obfite, kłosy ciężkie i zwisające. Kto żył i miał siłę - pracował przy żniwach. Nawet dzieci pomagały

Kośba w pełni

Żniwa 2007 / Kośba w pełni

Żniwa rozpoczynano zawsze w sobotę, bo to dzień Matki Boskiej. Na pole wychodzono wcześnie rano o chłodzie, niekiedy rosa jeszcze nie obeschła. Koszono ręcznymi kosami, a odbieraczki zbierały ukosy również ręcznie i przeważnie wiązały je w snopy. Zboża wysokie jak żyto, pszenica i owies koszono „na ścianę”, a niskie jak gryka czy jęczmień „na pokos”. Koszenie „na ścianę” bez odbieraczki było niemożliwe. Za wyjątkowo dobrym kosiarzem trzeba było dać dwie odbieraczki. Proso, a zwłaszcza łubin koszono sierpami. Ale i kosy weszły w użycie dopiero w XX wieku, bo jeszcze u mojego dziadka około roku 1900 przy rżnięciu sierpem żyta pracowało około 20 najętych dziewek. Najprzyjemniejsze żniwa były po południu, wtedy gdy słońce chyliło się ku zachodowi i ochładzało się, bo w południe z uwagi na upał robiono dłuższe przerwy obiadowe, a wtedy gospodarze klepali ręcznie kosy na kowadełkach, tak zwanych „babkach”. W czasie żniw na polach słychać było dźwięki kos, szum ścinanego zboża i ludzkie nawoływania. Czasami w tę żniwną „ciszę” wplatały się porykiwania bydła na pastwiskach, rżenie koni czy pianie kogutów. Szczególnym wydarzeniem był przelot roju pszczół. Wtedy kosiarze dzwonili w kosy, żeby rój osiadł. Już z pierwszego koszenia zboże było okłosowane cepami. Ziarno osuszone na słońcu na płachtach niesiono do młyna na przemiał, aby można było upiec chleb z nowego żyta. Trzeba wiedzieć, że wtedy istniały „przednówki” i niejedna rodzina oczekiwała chleba.
W latach 50. ubiegłego wieku na polskich polach zaczęły się pojawiać konne kosiarki. Ale nie wszyscy gospodarze doceniali tę mechanizację, bo spod maszyn słoma nie była prosta - mówili, że nie nadaje się na poszycia i sieczkę. Wnet pojawiły się także mechaniczne kosiarki i żniwiarki jak „Kutnowianka” i „Vistula”. Prawdziwą karierę zrobił kombajn żniwno-omłotowy typu „Bizon”. Wszedł on na nasze pola w latach 70. Współcześni rolnicy bez obecności na ich polach Bizona nie wyobrażają sobie żniw. Tylko że czasami gospodarz z mojego dzieciństwa nie chciałby skosić kosą, a po prostu spasłby inwentarzem na pniu. Według oświadczenia gospodarza ze Starogrodu, Stanisława Osicy, Bizon kosztuje niemało, bo około 230 tys. zł. Natomiast za godzinę jego pracy płaci się około 230 zł. Jest on w stanie w ciągu godziny zebrać i omłócić żyto z hektara pola. Tegoroczna wydajność z jednego hektara żyta wynosi 30-35 kwintali. Z racji wiosennych mrozów żyto sypie nie najlepiej. Bizony bez wielkiego wysiłku ludzkiego dają gotowe ziarno, ale z braku właściwych spichlerzy są problemy z jego przechowywaniem, bo tęchnieje i butwieje. Ziarno najlepiej przechowuje się w słomie, czyli w sąsieku. Tylko że zbiórka kosą w obecnych czasach byłaby nieopłacalna i nie wszyscy gospodarze umieją kosić ręcznie.

Numer: 2007 31   Autor: Franciszek Zwierzyński





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *