Po strajkach lekarzy
Medycyna społeczna winna organizować ochronę zdrowia i walkę z chorobami. Na straży tych zagadnień stoją przede wszystkim lekarze medycyny i pielęgniarki. Ale jak to jest w rzeczywistości, przekonaliśmy się w okresie strajku lekarzy i pielęgniarek
Według Hipokratesa?
Konia z rządem temu, kto udowodni mi, że strajkujący lekarze i pielęgniarki walczą o poprawę opieki zdrowotnej społeczeństwa,
a nie o swoje własne interesy. Jakkolwiek pielęgniarki można wytłumaczyć, bo zarabiają niewiele, a przy tym pracę mają nielekką. Inaczej kształtuje się sytuacja lekarzy. Należą oni do jednej z najlepiej usytuowanych grup społecznych w Polsce. To widać po ich mieszkaniach, budynkach, samochodach
i standarcie życiowym. Żądanie dla młodego lekarza 5 tysięcy złotych miesięcznie jest jakimś nieporozumieniem. Płacić powinno się za pracę, a nie za zdobyte uzdolnienia zawodowe, osiągnięte za narodowe pieniądze.
Najgorszą rzeczą w tych strajkach jest fakt, że zakładnikami są pacjenci. Oto - 72-letni Jerzy Z. czeka na operację zaćmy oka już od roku w szpitalu w Warszawie. Skierowany został z przychodni w Mińsku. Pierwszy kontakt telefoniczny nie dał efektu, ponieważ w Warszawie protestowali lekarze. Wreszcie
w grudniu 2006 roku został zbadany w poradni siatkówkowej, a następnie w lutym 2007 roku i zakwalifikowany na operację. Ale od tego czasu temat jak gdyby przerwał się, a choroba robi postępy. Interwencje nie przynoszą skutku. A przecież wydaje się, że lekarze powinni być z wewnętrznego powołania, bo jest to służba bliźniemu.
Byłem chłopcem, kiedy w 1944 roku w okresie wojny dostałem opuchlizny i obierania się palca u ręki. Z bólu nie mogłem spać. Mama zaprowadziła mnie do stacjonującego w lesie oddziału Armii Czerwonej. Tam frontowy lekarz rosyjski przeciął mi ropień, założył opatrunek, a leki i bandaże dał do domu. Jako zapłatę mama zaniosła mu pół bochenka chleba. To był mój prawdziwy bliźni.
Ciekawi mnie, czy do strajkujących lekarzy docierają złorzeczenia, jakie pod ich adresem kierują pacjenci. Te, które słyszy się, będąc na korytarzach poczekalni. Bo z propagandy
w środkach masowego przekazu wynika, że wszyscy popierają strajki. Tylko że te środki są upolitycznione, a polityką chorób się nie leczy, lecz rozdrapuje rany.
Numer: 2007 30 Autor: (fz)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ