W mińskim powiecie

Nie tylko dyrektor Sobolewski tłumaczył radnym powiatu zawiłości swych menadżerskich działań. SP ZOZ niespodzianie stał się głównym problemem dla starosty i zarządu, bo upadek szpitala to nieszczęście społeczne i polityczne. Ale radni - szczególnie opozycyjni - mieli również pytania do ochrony środowiska, sanepidu i samego starosty Tarczyńskiego

Dręczą pytaniami

W mińskim powiecie / Dręczą pytaniami

Trwająca ponad 6 godzin ostatnia przed wakacjami sesja rady powiatu to nie tylko problemy SP ZOZ, choć te siłą rzeczy wysunęły się na pierwszy plan, czemu wyraz daliśmy w artykule „Zastrzyk na śmierć?”. Oczywiście z pytajnikiem, bo nigdy nie wiadomo, czym tak naprawdę zapachną w przyszłości miliony na kanalizację i na wykończenie oddziału ratunkowego. Jest jeszcze problem z brodą, czyli nierozstrzygnięty spór z Exitusem. Radny Śliwa z Sulejówka nie ma wątpliwości, że ciągnąca się umowa z firmą pogrzebową jest notorycznym łamaniem prawa i trzeba ten proceder jak najszybciej przerwać.
- Propozycje zarządu powiatu dotyczące Exitusa nie zmieniły się, choć mamy świadomość działań niezgodnych z prawem - próbował nie zaogniać dyskusji starosta Tarczyński.
Ale Śliwa nie ustępował, nazywając działania zarządu zwodniczymi. Starosta znowu ripostował i tłumaczył, że dzierżawca prosektorium nie akceptuje żadnej propozycji zarządu, a radykalne posunięcie, tj. rozwiązanie umowy i wystawienie nieruchomości do przetargu to ewentualna strata kolejnych milionów. Wtedy załamie się nie tylko budżet ZOZ-u, ale i powiatu.
Wiele pytań - co jest już standardem - zadał staroście radny Michał Góras. Miał też konkretne propozycje, by np. w powiecie powołać komitet Euro 2012, zająć się profesjonalną promocją powiatu, bo to, co jest, nie wystarczy, i zorganizować dzień otwarty starostwa. To zadania łatwiejsze od ratowania szpitala (więc starosta nie oponował), ale już miał kłopoty z wytłumaczeniem, dlaczego miasto nie chciało wspólnie z powiatem budować kompleksu sportowo-rekreacyjnego przy ul. Budowlanej. Nie wszystko jeszcze stracone, tym bardziej, że radni uchwalili pieniądze na projekt hali, a miasto ma ochotę na nowoczesny stadion obok Łazienek.
Nie wiadomo, czy ochoty, czy też czasu zabrakło przedstawicielom ochrony środowiska, ale pewnym jest, że radni, a szczególnie Wiktorowicz nie mieli komu zadać „szeregu pytań o ochronie rzeki Mieni”.
Była za to dyrektor Dorota Boruta, która już na wstępie zniechęcała radnych do zadawania pytań stwierdzeniem, że w 2006 roku nie zdarzyło się nic szczególnego oprócz... 7 zapaleń opon mózgowych, 13 świerzbic, 70 płonic, 79 salmonelloz, 169 różyczek, 330 świnek i 1064 wietrznych osp. Nie było za to czerwonki i zapaleń wątroby typu A, B i C, mimo niewielkiej, bo ok. tysięcznej liczby zaszczepionych na 140 tysięcy mieszkańców powiatu. Znacznie więcej - 3627 osób zaszczepiło się przeciw tężcowi, a 3084 uznało, że warto zapobiec grypie.
I tak optymistyczne wywody dr Boruty przeszłyby do cichej historii, gdyby nie znowu radny Wiktorowicz, który chciał się publicznie dowiedzieć, dlaczego sanepid zabronił mu wystawiać warzywa przed sklep. Urządził sobie piękne stoisko na wzór zachodni, a tu klops.
- Można tak handlować nawet w Meksyku, ale nie w Mińsku Mazowieckim - pokazała lwi pazur doktor Boruta. Motywy odnowy są jednoznaczne - możliwość wtórnego zanieszczyszczenia, a nawet zarażenia towaru.
W handlu okrężnym i na targowiskach przepisy są trochę łagodniejsze, ale wtedy ryzyko spada na kupujących. Będą więc tępić każdy przejaw niehigienicznego handlu jak to było z warszawskimi pączkarzami, którzy ośmielili się sprzedawać je przy ulicy. Zwyciężyli dzięki straży miejskiej, bo Siedlce do dzisiaj walczą z tą plagą.
Niezadowolenie Wiktorowicza zmieniło się w konsternację, gdy dyrektorka tłumaczyła radnemu Legatowi, że przewożenie inspektorów sanitarnych taksówkami jest tańsze od karetek pogotowia. Nawet wtedy, gdy TAXI czeka kilka godzin na kontrolera. Aż się nie chce wierzyć, że tańsze również od użytkowania własnego samochodu, którego sanepid z premedytacją nie kupuje. - I to wszystko za pieniądze ciężko pracujących podatników - szepnął któryś w kuluarach. No i wreszcie się wydało, dlaczego w Mińsku Mazowieckim jeździ tak dużo taksówek i żadna nie bankrutuje.
W sierpniu, podczas kolejnej sesji rady, znowu posypią się pytania i interpelacje. Opozycja winna mieć ich jak najwięcej, ale to wcale nie znaczy, że radni z koalicji zapadną w błogostan na oczach prasowych obiektywów.

Numer: 2007 29   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *