Na początku myślałam, żeby zacząć cytatem „wsi spokojna, wsi wesoła...” tylko czy aby na pewno? Każdy z nas, małomiasteczkowych Polaków mieszka we własnych Wilkowyjach, gdzie czasem jest jeden dzielnicowy czasem cały posterunek, wójt z plebanem czasem się kochają, a czasem nie i filmowa Amerykanka niekoniecznie z Ameryki do nas przyjechała. Jednym słowem szczegóły, a diabeł zawsze tkwi w szczegółach
Dobre jak Wilkowyje

Weźmy na ten przykład dowolną miejscowość leżącą na trasie Warszawa Węgrów. Odwiedzamy Dobre. Tylko godzina jazdy z warszawki, wokół lasy, powietrze czyste, agroturystyka się rozwija. Po prostu raj. Wjeżdżamy na rynek i widzimy piękny park... z gniazdami wron pośrodku, tak że bez parasola nie wchodź. Alejki kostką wybrukowane, pośrodku pomnik Marszałka, a na ławeczkach „siedzą, piją, lulki palą”. Sierżant, Olek, Biały, Rybka. O Kajtku nie zapominajmy. Ot, lokalni Japycze, Solejuki. Mamy też Pana Dzielnicowego, który złodzieja koni raczej nie złapie, ale rowerzystę po piwku to i owszem, bo jak ten pijany idiota może uciec skoro pion z poziomem mu się myli.
Po czterech latach urzędowania w Dobrem nastąpiła zmiana władzy. I tak po latach braku kibelka publicznego nowy wójt na początek swego urzędowania Toytoykę ustawił. Poprzednik uznał, że dla żyjących i potomności ważniejszy jest zegar słoneczny na wieczną pamiątkę. Bo Dobre zegara nie ma, więc taki zegar przyda się szczególnie w pochmurne dni, bowiem szczęśliwi czasu nie mierzą. Na kolejne posunięcia nowego wójta, miejmy nadzieję równie udane, musimy poczekać. Być może, choć z wykształcenia jest matematykiem, powoła do życia „Wieści gminne”, bo Dobre ze skromnej osady ma aspiracje miastem na powrót zostać, z dumną głową dzika w tle.
Jeśli o grono pedagogiczne chodzi, to przyznać trzeba, że nikt nie podaje w wątpliwość konieczności nauki języków obcych, choć i tu afera szczęśliwie wprawdzie zakończona, ale była (niewtajemniczonych do lektury „Co słychać?” odsyłam). Osobiście uważam, że zarówno panu dyrektorowi, jak i wszystkim nauczycielom gorące podziękowania wszyscy złożyć winniśmy za cały trud, jaki wkładają zarówno na lekcjach, jak i zajęciach pozalekcyjnych, aby nasze pociechy wyrosły na porządnych ludzi, co sprawą niełatwą jest w dzisiejszych czasach.
Jak każda szanująca się miejscowość, Dobre ma zabytkowy kościół. Nasz ksiądz kanonik, mimo stałego braku funduszy, bo: taca skąpa, śmieci za dużo na cmentarzu się zbiera, a wywózka droga, mało wiernych ofiary składa itd., oświetlenie kościoła na zewnątrz zrobił. Przyznać trzeba, że efekt jest. Szczególnie w nocy zabytkowa bryła wygląda malowniczo i nawet z obwodnicy ją widać. Wieść gminna niesie, że współpraca pomiędzy wójtem a plebanem układa się pomyślnie. Może więc pan wójt wzorem wójta wilkowyjskiego o jakieś dotacje na zbożny cel wystąpi i kasę parafialną zasili.
W tak szacownej miejscowości, jaką jest Dobre, nie może zabraknąć ośrodka zdrowia. Wprawdzie przyjezdny na pomoc lekarską może liczyć jedynie w przypadku zagrożenia życia (o czym informuje stosowna ulotka), to nasza pani doktor jest wyrozumiała i po uiszczeniu stosownej opłaty każdy pomoc i zrozumienie znajdzie. A choć czasem szlag nas trafia, gdy przedstawiciel handlowy pół godziny (- Ja tylko na minutkę) w gabinecie siedzi, to mówiąc szczerze wszyscy panie (bo mamy dwie) lekarki kochamy.
W każdym miejscu na wsi czy w miasteczku wszyscy się znają, starsi każdego młodego do odpowiedniej rodziny przyporządkują i żyją trochę ich życiem. Ploteczka swoim własnym życiem się cieszy, a jak wiadomo każdy woli rad udzielać niż własne przywary dostrzec.
Właśnie dlatego tak lubimy „Ranczo”, bo pokazuje nas samych, tyle że w krzywym zwierciadle. Możemy sami z siebie się pośmiać. Z zabobonów, przesądów, w jakie wierzymy i z przywar, jakie mamy. Chichoczemy słuchając Solejuka i nawet nie wiemy, że mamy domorosłych filozofów, demokratów z lat 80., którzy „nigdy w solidarności nie byli”, a znaczki z tamtych lat przez pomyłkę w ich szufladach trzymają wnuki. Wystarczy do rzeczonego wyżej parku się udać, najlepiej „mamrota” wziąć ze sobą, przysiąść na ławeczce i możecie być pewni, że tematów nie zabraknie. A jeśli los się do was uśmiechnie, to może jakąś tajemnicę poliszynela poznacie.
I tak na marginesie dodam, że w niejednej miejscowości przydałaby się taka Amerykanka. Może zamiast samochodów ktoś mądry zacznie Amerykanki do kraju sprowadzać? Pozostawiam to do przemyślenia.
PS. Uprzejmie proszę, aby maje dane osobowe szanowne jury do własnej wiadomości pozostawiło. Jestem cokolwiek przywiązana do głowy, a na skutek rozpoznania mnie przez władzę mogę zawisnąć. Nadmienię jedynie, że w kolejnych wyborach mam zamiar na stanowisko sołtysa kandydować, a tekst powyższy raczej mi w tym nie pomoże.
Od redakcji. Mamy nadzieję, że zamiast szubienicy wójt Krzysztof Radzio przygotuje autorce z Rąbierzy Kolonii - nagrodzonej już przez naszą redakcję - prezent za promocję gminy Dobre.
Numer: 2007 29 Autor: Katarzyna Narojczyk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ