Tuż przed letnim wypoczynkiem nie tylko radni powiatu mieli problemy. Dotknęły one również wybrańców z miasta i mińskiej gminy. O ile jednak starosta Tarczyński i burmistrz Grzesiak musieli liczyć wydawane pieniądze, o tyle wójt Sylwester Dąbrowski przymierzał się do liczenia zysków. I to nie tylko wpływów z portu lotniczego...
Podmiejskie eldorado
Już podczas wystąpienia Angeliki Nowak zapachniało wielkimi pieniędzmi. Projektantka planów rozwoju lokalnego działała na zmysły radnych nie tylko swą orientalną urodą, ale też sumami, jakie można pozyskać z unijnych dotacji w najbliższych 6 latach. W mińskiej gminie najważniejsza jest obecnie kanalizacja, która może kosztować nawet 80 mln złotych, czyli cztery gminne budżety. Nie ma jednak mowy o żadnych pieniądzach z 85-procentowym zwrotem, jeśli nie napisze się planu rozwoju lokalnego. I to szybko, bo kanalizację trzeba przygotować już na czwarty kwartał 2007 roku. Wójt Dąbrowski ma nadzieję, że gmina otrzyma pomoc z projektu kluczowego (nie do wykreślenia), bo całą gminę trzeba skanalizować w ciągu 3 lat. No i trzeba mieć 20 mln własnego wkładu, a w banku mogą pożyczyć najwyżej połowę tej kwoty.
Radni nieco się zmartwili, że to w czasie ich kadencji dojdzie do podejmowania tak trudnych decyzji, więc na uspokojenie interpelowali o czystość na przystankach, przyśpieszenie wymiany dowodów, zmiany w wydatkach na kluby sportowe i jednostki OSP, bo - jak twierdził radny Celiński - panuje tu duża niesprawiedliwość. Chwalili wójta za stabilizację dróg tłuczniem, bo to trwały materiał i nie żal miliona na tymczasowe polepszenia jakości dróg, zanim znów je zniszczą wykopy pod rury kanalizacyjne. Tłuczeń gmina kupuje za pieniądze przeznaczone na salę gimnastyczną w Stojadłach, którą pobuduje się z funduszy uzyskanych ze sprzedaży byłych działek szkolnych. Ale trzeba też wiedzieć, że ciężarówka tłucznia jest dziesięciokrotnie droższa od żwiru.
- Na terenie gminy powinny być maksimum trzy straże, ale mobilne - krytykował rozmnożenie OSP sołtys Ruta z Wólki Mińskiej. Twierdził też, że strażacy działają jedynie dla zabawy i medali. Mimo ostrej krytyki nikt jakoś z nim nie chciał polemizować.
Lotnisko w Janowie wraca na sesję jak ciekawski bumerang, ale tym razem upomniało się o kolejne 50 tysięcy na podwyższenie kapitału spółki. Radni nie protestowali, ale gdy wójt Dąbrowski zdradził im, że port lotniczy to nie jedyne w przyszłości źródło bogactwa gminy - zapałali ciekawością.
Okazało się, że do wójta zgłaszają się bogaci inwestorzy, którzy w sąsiedztwie zjazdu z obwodnicy w Arynowie chcą wybudować... miasteczko usługowo-handlowe. Mają tylko pytanie do rady gminy, czy nie będzie przeszkadzała w inwestycji. Bo tak naprawdę zgoda nie będzie nikomu potrzebna, gdyż po scaleniu prywatnych gruntów żaden z marketów nie przekroczy dozwolonej powierzchni 2 tysięcy metrów.
Aktualnie tereny wsi Arynów i Stojadeł są przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe, ale - jak twierdzi wójt - zmiana w planie zagospodarowania jest możliwa, choć będzie kosztowała.
- Gdzie to jest dokładnie, bo mamy już dość marketów - pytał radny Rozbicki, ale nie doczekał się sprecyzowania miejsca. Padły głosy, że mogłaby te grunty scalić gmina i korzystnie je potem sprzedać, ale wójtowi Dąbrowskiemu przypomniała się historia scalania części Wólki Mińskiej, gdzie miała powstać osada domów jednorodzinnych.
- Szkoda pieniędzy - odciął krótko Dąbrowski, zostawiając radnym kilka dni na przemyślenie problemu. Przemyśleli i 9 głosami uchwalili, że pozwolą, by na terenie gminy wyrosło handlowe eldorado. Na początku zarobią właściciele działek, a potem - gmina, która dzięki lotnisku i handlowi może się stać najbogatszą w kraju. Wtedy wystarczy na wszystko - na szkoły, straże, drogi, kanalizację i diety radnych. Wysokie, bo świadomość bogactwa musi wpływać na byt wybrańców.
Numer: 2007 28 Autor: Janko Fridayski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ