DRODZY CZYTELNICY

Nie będzie w Mińsku Mazowieckim cywilizowanego salonu gier na rogu ul. Bocznej i Topolowej, bo mińskim radnym nie spodobała się taka lokalizacja. Inna prawdopodobnie też im nie trafi do gustu, ponieważ taki salon to miejsce hazardu, a nawet rozpusty. Nie będziemy pływać w tym roku w mińskim basenie, bo też chodzi o pieniądze. A czym się kierują dyrektorzy szkół, którzy nie lubią rankingów? Naiwnością czy honorem?

Honor kołtunów

DRODZY CZYTELNICY / Honor kołtunów

Jak my ładnie potrafimy wszystko psuć. Oczywiście w imię dobra społecznego i prawych zasad moralnych.
Gdyby na zwolnionych klatkach filmu pokazywać miny przedstawiciela Estrady Polskiej, byłby niezły ubaw. Ale prezes Kowalczyk nie miał powodów do radości, bo akurat mińscy radni zastopowali mu wejście do miasta z automatami do gry. Powie ktoś - cóż tam jakiś salon hazardowych uciech w porównaniu do leżącego na łopatkach szpitala czy pozostawionego na pastwę złodziei basenu.
A jednak warto się zastanowić, czy decyzja radnych to przemyślane działanie antyhazardowe, czy zwykły kaprys, bo miasto nic z tego nie będzie miało. Już w komisjach uradzili, że będą przeciw dziupli rozrywki, ale po wyjaśnieniach, że to legalne przedsięwzięcie, chronione przed małolatami i zapewniające 90% wygranych, niektórzy zmienili zdanie. Może nawet wszyscy doszliby do wniosku, że legalny i cywilizowany salon gier to wyparcie z pubów nielegalnych, tzw. niskohazardowych automatów, które od lat są zakałą dla budżetu państwa, bo nie przynoszą mu żadnego zysku. Jak nielegalnie działające domy publiczne zwane salonami masażu czy szarostrefowe sex-shopy, bo w Mińsku Mazowieckim otrzymanie zgody na zalegalizowanie porno-sklepu graniczy z cudem.
Oczywiście, że wygodniej udawać, że czegoś nie ma, niż dać mu prawo do jawnego istnienia, choćby nawet nie szło w parze z naszym sumieniem czy wrażliwością.
Za pozwolenie lokalizacyjne Estrada Polska chce wspierać inicjatywy kulturalne. Nie będzie, gdyż radni zablokują każdą jej lokalizację. Szkoda, bo pójdzie gdzie indziej, a nam pozostanie niemiły smrodek kołtuństwa.
Jakże śmiesznie prezentują się dyrektorzy krytykujący tzw. ranking szkół (vide: Duma i wstyd, s. 15). Jedni zwlekają z podaniem wyników ile tylko mogą, inni próbują dyskutować o kontekstach publicznego pokazywania wyników testów kompetencji. A gdy tłumaczymy, że to tylko zestawienie, a nie całościowa ocena pracy szkoły, oburzają się, bo... rodzice te wyniki szeroko i namiętnie komentują. I bardzo dobrze, a jeszcze lepiej, gdy zrobią to władze samorządowe, o czym świadczą przykłady Stanisławowa czy mińskiej gminy. Tam wójtowie zachęcają nauczycieli i dyrektorów do efektywniejszej pracy bez cienia pruderii.
Jak to z lekarzami bywa, często leczą objawy, a nie przyczyny choroby. Wydaje się, że dyrekcja mińskiego SP ZOZ całkiem zapomniała o profilaktyce, a żółta kartka, jaką Sobolewski otrzymał od zarządu powiatu, to tylko ojcowski klaps nagrodzony na otarcie łez sporą kupką pieniędzy. Wrażenia po próbie wyciągnięcia prawdy o ZOZ-ie są jednak przygnębiające. Nie dlatego, że dyrekcja - jak w sprawie Exitusa - nabrała wody w usta, a z powodu rozmydlania problemu do granic absurdu (vide: Zastrzyk na śmierć, s. 5)
Mrożek przy naszym menadżerze to literacki pikuś, Gombrowicz zaś nie nadążyłby z dostarczaniem masek na salę obrad. A najkomiczniejsza była poza zapominalskiego, gdy radni dociekali, dlaczego nie złożył wniosku po fundusze na kanalizację. O, nie! Tu nie ma mowy o jakimś zapyziałym kołtuństwie. W tym salonie gra się o wszystko, bo przegrana oznacza przyznanie się do błędów. A tego dyshonoru hazardziści nie są w stanie przeżyć.

Numer: 2007 27   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *