- Chciałabym przedstawić mój problem, jaki mam ostatnio z mińską firmą PKS – pisze do nas pani Anna mieszkająca w okolicy Latowicza. Od kilku lat pracuje w Warszawie na Pradze Północ i bardzo często zdarza się jej kończyć pracę o 19:00, więc najbliższym przystankiem, z którego może wrócić do domu, jest ten na Alei Zielenieckiej. Niestety, zajeżdżają tam tylko autobusy państwowego PKS-u, stąd jej oczywista decyzja o kupnie biletu miesięcznego tej firmy
Skazani na PKS
Zadowolenie naszej czytelniczki z usług PKS nie trwało jednak długo. Od pewnego czasu autobus relacji Warszawa-Latowicz wyjeżdżający z Ochoty o godzinie 18:55 przestał zajeżdżać na przystanek Zieleniecka. Jest to jej ostatni autobus, którym może wrócić do domu. Postanowiła dowiedzieć się, czemu zapadła taka decyzja, więc zadzwoniła do dyżurnego ruchu. Na pytanie, czemu autobus nie zajeżdża, od dyżurnego otrzymała lakoniczną odpowiedź: - Bo nie. Dyżurnym ruchu, z którym rozmawiała, był bardzo niemiły mężczyzna. Ale dowiedziała się, że PKS-owi nie opłaca się zajeżdżać na Zieleniecką po dwie osoby, bo dzięki temu ma szansę podebrać klientów firmom konkurencyjnym z przystanku Wiatraczna, gdyż zajeżdża tam wcześniej dzięki ominięciu Zielenieckiej. - To wierutne kłamstwo, bo z przystanku Zieleniecka po godzinie 19:00 jeździ kilka, a nawet kilkanaście osób. Ludzie wracający z Warszawy o tej godzinie to w większości osoby mające wykupione bilety miesięczne określonego przewoźnika, wiec zdanie o „podbieraniu klientów” jest po prostu śmieszne – denerwuje się latowiczanka.
Następną osobą, z którą się skontaktowała, był Henryk Rońda zajmujący się w PKS skargami. Był bardzo zdziwiony, że taka sytuacja ma miejsce i to od dłuższego czasu. Myślał, że był to incydent, bo jeżeli byłoby rozporządzenie odgórne, to on powinien być o tym poinformowany. Pani Anna usłyszała też, że skarga nic nie da, a on obawia się poruszania tej sprawy, aby nie było afery.
- Teraz najważniejsze – pisze nasza respondentka - około miesiąca temu ten temat był podjęty, ponieważ jednemu z kierowców nie chciało się zajeżdżać na ten przystanek. Argumentował, iż wsiada tam mało osób. Wychodzi na to, że to sami kierowcy ominęli rozkład jazdy, bo odgórnego zarządzenia nigdy nie było. - Łącząc wszystkie fakty wynika, iż w PKS-ie panuje zwykła prywata i ręka rękę myje. Niestety, zwykły klient nie ma żadnych szans na przebicie się przez tą skorupę układów.
Pani Anna napisała do Co słychać?, gdyż wierzy, że prasa to druga władza. Wierzy też, że tylko ewentualna nasza interwencja tak naprawdę może zwrócić uwagę społeczeństwa na chory system panujący w firmie PKS Mińsk Mazowiecki. Prosi o anonimowość, bo nigdy nic nie wiadomo.
Andrzej Wąsak - zastępca kierownika działu przewozów twierdzi, że sprawa z przystanku przy ul. Zielenieckiej została zbadana i wyjaśniona. To był incydent, za który pasażerowie zostali przeproszeni i otrzymali obietnicę, że więcej im się brak autobusu nie przydarzy.
A jeśli mowa o PKS-ie, to w ub. piątek pożegnał się z firmą prezes Kozioł. Jego obowiązki pełni obecnie Kazimierz Zacharski. Aż do nowego konkursu, który jest w gestii rady nadzorczej.
Numer: 2007 27 Autor: Janko Fridayski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ