Oszczędzanie pachnące pazernością i sknerstwem nie popłaca. Przekonali się o tym mieszkańcy Bud Barcząckich, gdy po wiosennych roztopach nie mogli wyjść na ulicę, a goście dojechać do nich na święta

Budy błotniste

Rozłożone naprzeciwko stacji w Barczącej bardziej przypominają podmiejskie osiedle niż typową wieś z budynkami inwentarskimi. Wbrew nazwie stare domy są tu rzadkością, a wzdłuż ulic rosną wciąż nowe, okazałe wille. Także przy ul. Spacerowej, bo Budy Barcząckie jako jedna z pierwszych wsi w gminie zafundowały sobie ulice. Jak w mieście, ale do miejskości jeszcze im daleko. Właśnie przez te ulice.

Gdy w latach ’80 krojono pola na działki budowlane, każdy chciał mieć jak największą posesję. No i zostawiono na drogi tylko 5-metrowe pasy. Wyrychtowali je i choć było ciasno wyminąć się dwóm autom (nawet Maluchom), nie narzekali.
- Spacerowa to nie Warszawska w Mińsku Mazowieckim – mówili i budowali kolejne domy, grodząc je parkanami, przy których ukryli szambowe doły.
Aż przyszedł czas wodociągowania osiedla. Twierdzą, że nikt ich nie pytał, czy pozwolą na przejście rur po ich posesjach. To ważne, bo gdyby się zgodzili, nie mieliby dzisiaj na ulicy bajora. Gmina jest odmiennego zdania. Wicewójt Sędek, który przyjechał do Bud, by zażegnać niepokoje, oskarża mieszkańców o zaspokajanie swoich interesów kosztem gminy.
- Na pewno nie wszyscy wyrazili zgodę, bo gdyby tak nie było, wykonawca nie musiałby rozkopywać drogi – tłumaczy Sędek.
- Gdyby nie wywlekli gliny na wierzch, droga byłaby dobra jak przedtem – bronią się mieszkańcy.
No tak, ale umowa z wykonawcą nie przewidywała przywracania pierwotnego układu warstw ziemi, bo gmina chciała jak najtaniej doprowadzić wodę. I tak bez niczyjej winy na Spacerowej zrobiło się grzęzawisko. Po roztopach (tuż przed świętami) samochody lgnęły w niej jak muchy w smole. Do końca marca niewiele się poprawiło, więc poprosili gminę o pomoc. I trafił ich niemal szlag, gdy zobaczyli na ich ulicy gruz „jak leci” prosto z remontu DPS w Mieni. To stamtąd gmina przywiozła zagęszczacz do barcząckiego błota, bo na korytowanie nie ma pieniędzy. Zamiast więc wydatku 20-30 tysięcy złotych, tanim kosztem wójtowie chcieli dogodzić budzianom. Ale taki remont podniesie ulicę o jeszcze kilkanaście centymetrów, gdy i tak jest wyżej od poziomu działek.
- Teraz to się potopimy, a w najlepszym przypadku woda będzie nam zalewała partery domów – narzekają mieszkańcy Spacerowej, złorzecząc wójtom za męczarnię, która ich spotkała. Zbyt wąskie ulice to nie tylko powodociągowa gliniasta maź, ale również kłopoty z dalszymi inwestycjami – kanalizacją sanitarną i deszczową oraz doprowadzeniem gazu. Na 5-metrowej drodze nic więcej, oprócz rur wodociągowych się nie zmieści, więc wicewójt Sędek jeszcze raz zaproponował budzianom oddanie po 1,5-2 m na rzecz poszerzenia ulicy. Zgody na razie nie uzyskał, ale kto wie, czy mieszkańcy Bud nie zostaną przymuszeni do tego heroicznego kroku.
W minioną sobotę gminna równiarka nie pojawiła się już na ul. Spacerowej. Było za mokro na dokończenie utwardzania drogi. Taki jest finał oszczędzania (tu nawet potrójnego), które zawsze się mści w przyszłości. Mieszkańcy Bud poczuli już smak bezradności. A to dopiero początek...

Numer: 2005 15





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *