Patronalia w Mińsku

W sobotę - koncertowe wianki MDK z szukaniem kwiatu paproci przy pałacu, a po najkrótszej w roku nocy - piknik świętojański w miejscu dalekim, ale jednoznacznym, czyli tuż obok budowanej świątyni parafii pw. Św. Jana Chrzciciela. A wszystko na dodatek okraszone pamięcią po 7 Pułku Ułanów Lubelskich. Taki był patronalny weekend w Mińsku

Chrzcielna krynica

Patronalia w Mińsku / Chrzcielna krynica

Rzęsisty deszcz omal nie pokrzyżował obchodów świętojańskiej nocy, którą MDK z rozmachem urządził w amfiteatrze. Standardem było poszukiwanie kwiatu paproci i wiankowanie ongiś łabędziego stawu, natomiast atrakcjami występy artystyczne gości z Puszczy Zielonej i Ukrainy. Młody, kurpiowski zespół Jana Kani popisał się wiązankami obrzędowych pieśni i tradycyjnych tańców, a ukraińska Kryniczenka pokazała program ludowo-patriotyczny realizowany w ramach projektu „Dni Kultury, przyjaźni i pojednania w Polsce”.
Sam koncert, a właściwie trzy, bo zespół artystów z Borodianki wystąpił również w sali koncertowej MSzA i w czasie pikniku u św. Jana Chrzciciela, dedykowane były władzom i mieszkańcom Mińska. Wszystko w ramach nawiązanego partnerstwa i przyszłej przyjaźni, którą trzeba tylko spisać na papierze.
Rozpoczął ją przed trzema laty burmistrz Grzesiak poznając w Rosji mera Borodianki Wladimira Zagorodnego. Zaczęli się zapraszać, potem wymieniać młodzież i tak doszło do sobotnio-niedzielnych koncertów, które - co tu ukrywać - wywarły spore wrażenie na mińszczanach.
Wprawdzie Borodianka jest połowę mniejsza od Mińska, ale jej rejon przypomina miński powiat. Zarówno co do odległości od stolicy (ok. 40 km), jak i w strukturze gospodarczej, która jest charakterystyczna dla jeszcze agrarnych, ale już wysoce industrialnych terenów leżących przy wielkich aglomeracjach. Jeszcze w XVIII wieku Borodianka należała do Polski i słynęła z żyznych gleb i lasów, które do dziś zajmują prawie połowę terytorium.
Mają aż 6 zespołów ludowych, a jeden z nich to właśnie Kryniczenka prowadzony przez Tatianę Mołodcewą. Są w nim cudowne głosy Olhy Uhniwenko (również poetka) i Oksany Szewczenko, a tańcami dorównują naszemu Mazowszu. Nie tylko ludowymi, bo znajdziemy tam również balet i etiudy pantomimiczne. Aż trzykrotnie mieliśmy okazję podziwiać borodiański folklor kraszony songami o urokliwej podkijowskiej krainie. Za każdym razem brawa nie milkły, więc powtórka wydaje się koniecznością. Na tegoroczny Festiwal Chleba nie przyjadą, bo mają wybory, ale za rok na pewno, bo już wejdą do pocztu parlamenckich miast razem z Kavben i Orszą, które wzmacniają zabliźniaczone Pefki, Telsai, St. Egreve, Krnov i Lacy. Patronalne uroczystości w Mińsku Mazowieckim to dzieło także wójta Dąbrowskiego, starosty Tarczyńskiego, proboszcza parafii pw. Jana Chrzciciela i Towarzystwa Pamięci 7 PUL. A skoro ułani, to dzieci z Wiśniewa, których szkoła nosi ułańskie imię występujące z piosenkami prosto spod kulbaki.
Deszcz - jak to bywa na święto Jana - folgował sobie niemiłosiernie, ale już podczas ludowej zabawy nikomu nie przeszkadzał. Proboszcz Sobieszek to sprawił, że rozluźnieni atmosferą ludzie chętnie tańczyli polki i oberki w rytm kapeli mistrza Gańki aż do nocnej ciszy. Mieli dość sił, bo wcześniej wszystkich zaproszono na patronalnego grilla.
Gorzej było z promocją imprezy, bo ludzie do końca pytali - co to za święto, a przychodzili zwabieni muzyką lub pocztą pantoflową. Czyżby liczba gratisowych kiełbasek i kaszanek też była ograniczona? Święty Jan Chrzciciel wprawdzie niczego nie rozmnażał, ale skoro już jest naszym patronem, warto go promować. Nie tylko pomnikami.

Numer: 2007 26   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *